Ze smoczym błogosławieństwem Radegasta
08:00
Ostatni weekend stycznia zaproponował kawałek zimy, o jakiej od dawna marzą miłośnicy białego szaleństwa, przynajmniej tak to wyglądało u naszych południowych sąsiadów. Całkiem spore ilości śniegu, bardzo niska temperatura szczypiąca w policzki, jak dawno niewidziana ciocia oraz wiatry godne sekcji dętej batalionu reprezentacyjnego wojska polskiego raczonego przez dwa tygodnie fasolką po bretońsku. Naszą ekipę los poniósł w Beskid Śląsko-Morawski, gdzie pomiędzy malowniczymi szczytami ciągną się zadbane wsie i miasteczka, a w nich lokalni piwowarzy chuchają i dmuchają, by kufle wieczorem nie pozostawały puste. Palec na mapie wskazał całkiem dobrze mi już znany Radhost, co dawało spore możliwości wyboru miejsca spożycia jasnego pełnego w drodze powrotnej, ale o tym następnym razem...
Istotne było kolejne piwne szczytowanie, na które zabrałem piwo, które okazało się wyśmienite.
Beskid Śląsko-Morawski, czy też Moravskoslezské Beskydy, to pasmo górskie ciągnące się wzdłuż granicy czesko-słowackiej, a mające swój początek (patrząc od naszej strony) tuż za Jabłonkowem i Trzyńcem. Pasmo to jest nieco wyższe niż Beskid Śląski, a najwyższy szczyt - Łysa Góra (Lysá hora - 1324 m.n.p.m.) - jest bardzo charakterystycznym, widocznym z daleka dzięki zbudowanemu na szczycie 78 metrowemu przekaźnikowi telewizyjnemu, punktem. O...
...po lewej widok z okolic Małej Czantorii (ok. 30 km. w linii prostej), a po prawej widok ze Skrzycznego (ok 45 km.). Wyróżnia się, prawda? Tym razem wybraliśmy jednak Radhošť oraz pobliski Radegast. Tworzą one masyw górski, który następnie zniża się ku przełęczy Pustevny. Szczyt jest bardzo szczęśliwie położony, dzięki czemu - zarówno latem jak i hardcore'ową zimą - jest oblegany przez turystów. Z jednej strony można wdrapać się od Rožnova pod Radhoštěm, z drugiej od Trojanovic, stamtąd można wjechać wyciągiem na przełęcz Pustevny lub wtoczyć się na nią drogą z południa (nawet autobusem). Na przełęczy w ogóle urządzono taki mały krupówkowy odpust, na którym można wydać swoje korony i wygląda to średnio. Znajduje się tam za to kompleks malowniczych schronisk, który wygląda bajkowo.
Na szczycie Radhošťa (1129), na którego nasi krajanie mawiają Radhoszcz, znajduje się prawosławna kaplica Cyryla i Metodego, maszt telewizyjny (jedyna 46 m.), a w pobliżu całkiem spore schronisko, gdzie można się raczyć smażonym serem oraz lanym Radegastem (dziesiątką i dwunastką), co okazało się koniecznością z powodu zakazu spożywania rzeczy innych, aniżeli zakupionych w tymże schronisku. Taki to czeski standard, zupełnie odmienny od naszej koncepcji schronisk.
A na szczycie Radegasta (1105) dumnie stoi posąg słowiańskiego boga o tym samym imieniu. Tego dnia okrutny, mroźny i pierońsko mocny wiatr wdzierał się w każdą szparę odzienia. Długo czekaliśmy z magicznymi miksturami wzmocnienia, a konwergencja mocy nastąpiła właśnie w towarzystwie Radegasta. Oto w tych plenerach, których nie powstydziłyby się najwyższe szczyty Skyrim, moim oczom ukazał się potężny Złoty Smok, a konkretnie Gulden Draak 9000. Bestyja poczwórna, zwana w języku smoków quadruple.
Gulden Draak to bardzo znana belgijska marka piwa warzona w browarze Van Steenberge we wschodnioflandryjskim Ertvelde, tuż obok Gent, skąd właśnie piwo to przyjechało do mnie autostopem na grzbiecie mojej kochanej kuzynki Karoliny. O Gent, czyli o Gandawie, Karolina pisze na blogu tak - klik. Nazwa piwa wzięła się od złotego smoka, umieszczonego na szczycie 91 metrowej dzwonnicy w Gandawie. 9000 w przypadku quadruple'a to znowuż kod pocztowy Gandawy.
Quadruple to taki nie do końca uznany (brak go w katalogu stylów BJCP Beer Judge Certification Program) styl piwny, będący mocniejszą wersją belgijskiego triple, mający naprawdę świetnych przedstawicieli, by wymienić tylko Westvleteren XII, Rochefort 10, czy Achel Extra Bruin... Pierwszego z nich nie piłem jeszcze, lecz pozostałym Złoty Smok niczym nie ustępuje. Nawet w tym potwornym mrozie, spod zamarzającej w ekspresowym tempie grubej warstwy piany, do nosa z łatwością dochodził piękny, mocny aromat - karmel, chleb, banan, suszone śliwki, wiśnie, trochę alkoholu. Zamarzająca piana skłoniła mnie do przemyślenia, że to być może pierwszy ice-quadruple, czyli kładrupel lodowy, ponieważ to co było wodą, zamarzało na szklance w trakcie picia. Do gardła dostawała się tylko esencja piwa - to co najsmaczniejsze i najlepsze. Alkohol był wyczuwalny, ale to nie dziwi ani trochę przy 10,5% jego zawartości. Rozgrzewająca moc była tym, czego oczekiwałem po magicznej miksturze wtedy.
Dotarcie do płynu wymagało przebicia przez twardą powłokę, z czym doskonale radziła sobie zwykła metalowa łyżeczka. Jedliście kiedyś piwo? Polecam! Pycha! W smaku przede wszystkim potężna słodowość i słodki karmel, następnie dopiero bogate posmaki owocowo - drożdżowe. Gulden Draak 9000 sprawiał wrażenie gęstego jak jogurt. Coś niesamowitego. Postawił mnie na nogi, dodał mocy. Ma bardzo ciekawą, oleistą konsystencję - ciekawe czy zawdzięczał ją siarczystemu mrozowi? Ciekawostką jest, że 9000 jest refermentowany przy pomocy drożdży winnych.
Absolutnie przepyszne, do kupienia u nas bez większych problemów, co czyni go swoistym MUST DRINK, dla każdego, kto lubi nowe, piwne doświadczenia! A takie wypady, które męczą, gryzą, uwierają, zawsze wspominamy najlepiej!
Sprawy techniczne
Styl: quadruple
Kraj: Belgia
Ekstrakt: 23° (chyba)
Alkohol: 10,5 %
Producent: Brouwerij Van Steenberge
0 komentarze