Bitwa o Anglię
20:30
Kolaboracja to modne słowo w (nie tylko) naszym środowisku piwnym. Mimo że nie podoba mi się samo w sobie, bo przecież jest piękny jego odpowiednik - współpraca - bez ujemnego nacechowania, to po kolaboracji Tomasza Kopyry i Browaru Widawa nie musieliśmy długo czekać na kolejne. Bitwa o Anglię to współpraca toruńskiego Browaru Staromiejskiego Jan Olbracht i Bartosza Nowaka, piwowara domowego i blogera.
English Pale Ale to styl piwny, który został zapoczątkowany przez Extra Special Bitter warzony w angielskim browarze Fullers i na nim się wzorujący. Nazwa ESB jest własnością browaru i marką warzonego przez nich piwa, a nazwa EPA pojawiła się w Stanach Zjednoczonych dla wyróżnienia całego stylu piwa warzonego na wzór ESB. Piwo nie powinno być aż tak blade, jak sugeruje to nazwa stylu i powinno być solidnie nachmielone, przy czym warto zauważyć, że w piwie EPA chmiel powinien służyć głównie goryczkowemu charakterowi. To odróżnia EPA od stylu American Pale Ale, o którym pisałem poprzednio (TU), gdzie chmielowe są w pierwszej kolejności smak i aromat. EPA powinno być przede wszystkim pijalne, czyli ma wchodzić przyjemnie, nie zamulać i zachęcać do sięgania po kolejne piwo.
Jak się to udało w Bitwie o Anglię? Na półlitrowej butelce wita nas estetyczna etykieta z nazwą browaru, piwa oraz autorem receptury. Z boku wypisany jest pełny skład (słody, chmiele, drożdże), podano ekstrakt - 14% blg oraz zawartość alkoholu - 5,5%). Wszystko gra lecz uważam, że etykieta jest bezpłciowa jak PSL w rządzie. Gdy przelałem piwko do szklanki oczom ukazał się przepiękny kolor - ciemny bursztyn wpadający w miedź, a wrażenie to potęgowała mętność (nie wiem czy EPA powinno być mętne), która mi bardzo odpowiada. Na wierzchu jasnobeżowa, dwucentymetrowa, drobna pianka. Wrażenia wizualne niesamowite. Zapach jest niezbyt intensywny, gdy wsadziłem (prawie) nos w pianę, to poczułem głównie chmiel, ale na prawdę delikatnie. W trakcie picia doszedł wyraźniejszy zapach słodu. Smak to przede wszystkim goryczka przegryziona pomarańczą. Piwo jest całkiem treściwe. Miałem wrażenie małego zmęczenia na końcu, zaniepokoiło mnie to, ale nie mogłem niestety poprawić kolejnym.
Fajne piwko, chętnie wypiłbym i cztery, ale kosztowało aż 9 zł i było najdroższe w zarąbistym piwnym zestawie (Schneider Aventinus, Smoky Joe, Artezan Pacifik, Robust Porter i dwie /co prawda małe/ kolaboracyjne Widawy). Stanowczo zbyt dużo. Akcja warzenia Bitwy o Anglię pewnie jednorazowa, lecz ja mam nadzieję, że podobnych będzie więcej i nastąpią częściej (Dymy Olbrachta już za dwa dni!! - byłoby przykro, gdyby było droższe niż urbock Schlenkerli). Może nawet koncerny przestaną traktować mniej popularne u nas style po macoszemu.
4 komentarze
Koncerny niestety nie przestaną traktować mniej popularnych stylów po macoszemu...I nie jest to wcale wina "okrutnych koncernów" tylko ogromnej masy konsumentów dla których piwo to tylko "jasne z pianką" stanowiące tylko wartość użytkową. Statystyczny spijacz Tatry tudzież Harnasia prędzej splunie urbockiem czy innym "dziwactwem" niż przepuści przez swą gardziel. Piwna rewolucja jest faktem ale dotyczy może 10% społeczeństwa, dla reszty liczy się dalej masówka więc koncerny produkują to co schodzi najlepiej przy meczach naszej szmacianki czy przy rytmach festynowych zespołu weekend. I trudno się koncernom dziwić!
OdpowiedzUsuń10%??? Optymista marzyciel :D
UsuńKurczę a jednak cieszyński Żywiec Porter, Mastne, Leżajsk Pszeniczny, żeby wziąć tylko te świetne piwa z ulubionego miejsca na świecie, pokazują, że można robić piwo doceniane przez entuzjastów, a jednocześnie dochodowe i koncernowe. Wiem, że w porównaniu do tego co produkują w Żywcu czy choćby Leżajsku, to kropla, ale się da. Zawsze można pościęcić jeden tank i zrobić coś innego, przy odrobinie dobrych chęci będzie to lepsze niż Bock z Żywca.
UsuńFaktycznie przesadziłem z tym 10%...dobrze by było :)
OdpowiedzUsuń