Birofilia 2013 - Żywiec piwem stał (przez kilka dni)!
23:42
13 czerwca tuż po pracy wyruszyłem na swoją coroczną pielgrzymkę, moją Mekką jest Żywiec i odbywający się tam doroczny Festiwal Birofilia 2013. Niegdysiejsza giełda birofilów przekształciła się w ogromne święto piwowarów domowych, rzemieślniczych i restauracyjnych oraz miłośników złotego trunku. Ja wybrałem się po raz 4. Jeszcze bardziej świadomy, jeszcze bardziej zakręcony na punkcie piwa. Te kilka lat to ogrom poznanych smaków i spora wiedza, która niedługo mam nadzieję przełoży się na praktykę.
Czy było warto? Czy mi się podobało? W sumie wiadomo, ale warto przeczytać i obejrzeć zdjęcia...
Dla mnie Birofilia zaczęły się już w czwartkowe późne popołudnie. Wraz ze Słoniem i jego małżonką postanowiliśmy nawiedzić Browar Restauracyjny Krajcar w Żywcu, gdzie miałem niekłamaną przyjemność delektować się, specjalnie uwarzonym na zbliżające się wydarzenie, Festiwalowym Saisonem, czyli piwem sezonowym w belgijskim stylu saison. Niewątpliwą zaletą Krajcara, poza piwem rzecz jasna, są cudnej urody kelnerki. Było jeszcze piwo pszeniczne, które rzadko mi smakuje, marcowe i jasne.
Potem udaliśmy się na teren Browaru Arcyksiążęcego Żywiec, gdzie obserwowaliśmy ostatnie, gorączkowe przygotowania do festiwalu. Fajnie zobaczyć to miejsce bez ludzi, mając świadomość, jak będzie wyglądało przez kolejne dwa dni. Całe sterty skrzynek z piwem stojące wszędzie (jakbym znał cenę niektórych okazów, to ustanowiłbym rekord w biegu ze skrzynką piwa na długim dystansie), niepodłączone dystrybutory, Szef Wszystkich Szefów czujnym okiem nadzorujący odpowiednie ustawienie butelek na półkach, kierunkowskazy leżące na ziemi...
Piątek to już właściwy festiwal, za którego nieoficjalne rozpoczęcie można uznać odbywającą się giełdę birofilów oraz rozpoczęcie sprzedaży piwa w sklepie festiwalowym (ponad 500 piw do wyboru) oraz w alei piw świata, gdzie można było spróbować wszelakich stylów piwnych prosto z kegów. Walutą na Birofiliach są żetony festiwalowe, które kupuje się w kilku miejscach (nie stwierdziłem kolejek, lecz doznałem chwilowych braków żetonów - dla mnie to nie stanowiło problemu, wszak piwo łagodzi obyczaje). Jeden żeton kosztował 2 złote. Za taki żeton można było zakupić próbkę tańszych piw (125 ml.) nalewaną do dedykowanego kufelka festiwalowego. Były też takie małe próbki i za 6 żetonów i pewnie za więcej. Kilku fajnych (nowych) piw można było spróbować dodatkowo (za normalne pieniądze) w strefie gastronomicznej.
Pojawiło się wiele piw, które piłem po raz pierwszy: z Pracowni Piwa przepyszne Plan-T, interesujące Dwa smoki, poza tym Like on neck oraz Hey now; z Artezana - Grodziskie oraz Coder, z Widawy - Magic, z Szałupiw niesamowity Szczun oraz Bździągwa, z Piwoteki Narodowej Miedziana Dziewica, oczywiście smakująca mi Gorycz Tropików z Browaru Jan Olbracht i także ichnia Śmietanka Olbrachta - właściwie jedyna smakująca mi pszenica od dawna.
Miałem okazję po raz pierwszy wstrzelić się czasowo w zwiedzanie browaru (właściwie jego części) oraz średnio ciekawy (acz smaczny) pokaz palenia słodu. Oprowadzający próbował nam wcisnąć kit, że w ten oto sposób jest palony słód dla potrzeb warzenia żywieckiego porteru w Cieszynie...
Po raz kolejny miejscem, z którego ciężko mi się było wyrwać, był namiot piwowarów domowych, którzy raczyli całym, uwarzonym przez siebie bogactwem piwnym. Pojawiła się więc cała masa stylów. Przeważały oczywiście te, które brały udział w konkursie piw domowych - robust portery, imperialne india pale ale... Mniam... Dużo tego było. Trudno wspominac konkrety, bo każde z tych piw było jakieś... Chłopkom rozbił system weizenbock polany przez starszego Szałę, a mnie zasmakowały portery: bałtycki i robust od starszego Millera. Przy tym wszystkim sporo ciekawych rozmów. Bardzo się cieszę, że spotkałem Bartka (Małe Piwko Blog) oraz Kubę (ElDesmadre's Beer Vault).
Wszystko to w towarzystwie znawców i specjalistów, którzy raczyli swoją wiedzą w czasie wystąpień.
Bartosz z Małe Piwko Blog |
Kuba zwący się ElDesmadre |
Monika, pozdrawiam po raz kolejny! |
Wszystko to w towarzystwie znawców i specjalistów, którzy raczyli swoją wiedzą w czasie wystąpień.
Michał Kopik - wystąpienie: klasa |
Tomasz Kopyra z blog.kopyra.com |
Niezwykle ważną informacją jest ta, że nowym Grandchampionem zostało piwo uwarzone przez Pana Czesława Dziełaka w bezkompromisowym stylu imperial IPA. Tegoż piwa będziemy mieć okazję spróbować w całym kraju już 6. grudnia. Zapowiada się podchmielony Mikołaj!!
Dla mnie wielką satysfakcją było obserwowanie twarzy znajomych, którzy po raz pierwszy pojawili się na festiwalu w Żywcu. Piękne miny i zapewnienia o powrocie w przyszłym roku.
póki co dla mnie najlepszy grodzisz, ale to dopiero mój trzeci, na uwagę zasługuje najgorsza etykieta świata |
pyszne... |
pyszne Planty |
a na koniec... |
Tak, warto. Tak, trzeba!!
8 komentarze
Fajne foty!
OdpowiedzUsuńPrywatnie Kuba, netowy pseudonim jest de facto tylko na potrzeby forów ;)
Z Tobą jest coś nie w porządku, skoro satysfakcję sprawiało Ci obserwowanie mojego ryja ;)
OdpowiedzUsuńZe spróbowanych na miejscu specyfików największe wrażenie wywarł na mnie Szczun,a i zakupy biorąc pod uwagę pośpiech w jakim były robione udały się całkiem ok.
A co samego Festiwalu to wiem już,że jeden dzień to za mało,i że za rok muszę mieć więcej wolnych środków:)
A foty faktycznie fajne, zwłaszcza pierwsza taka stylowa :)
OdpowiedzUsuńKuba, oczywiście. Chyba pojawię się w sobotę po południu w Redenie. Może jakieś piwko?:P
OdpowiedzUsuńDaniel, ze mną wszystko jest nie tak. Szczun zaiste pycha, ale Plan-T też, Codera muszę jeszcze koniecznie raz wypić, a i Dwa Smoki do Powtórki.
Ja wczoraj byłem ;)
UsuńSłynny ElDesmadre a przed nim butelka Żywca :( ???
OdpowiedzUsuńTeraz czekamy na recenzję tega zacnego trunku :) .
Słynny Kuba, niesłynny Żywiec niskoalkoholowy. Stawiam, że należał do żony jego, lub innej osoby...
UsuńZresztą ile się trzeba napocić, by dobrać taki kadr;)
A mi najbardziej smakowała TATRA i REEDS ;)
OdpowiedzUsuń