Czy istnieje życie po życie?
12:00
Niecały miesiąc temu, 15. listopada 2013 r., pojawiły się jednocześnie na rynku dwa nowe piwa kontraktowego browaru PINTA, który od przeszło dwóch lat, eksperymentując na żywych organizmach, prowadzi piwną edukację. Gdy minął już szał na chmielowe ataki, nastąpił moment na pokazanie stylów, które są w ogóle mało popularne, a w Polsce praktycznie nieznane. Były więc: szkockie ale, witbier, pumpkin ale, alt, a teraz przyszedł czas na piwo żytnie. Piwo żytnie zaproponowała Pinta od razu w dwóch wariacjach - bardzo klasycznego roggenbiera oraz całkowicie nowofalowej, autorskiej wersji roggena doprawianego amerykańskim chmielem - black rye IPA.
tak, etykieta ostatecznie odeszła całkiem. Mam ją do dziś;) |
Do tej pory piłem tylko dwa roggeny. Jednym z nich był oczywiście polskie żytnie z Browaru Konstancin, które było bardzo smaczne. Piszę "było", bo browar umarł. Drugim była ikona i niemiecka klasyka stylu, Roggen Thurn und Taxis. Jakieś porównanie jest... Dziś Apetyt na Życie oraz ŻytoRillo.
Roggenbier, czy po prostu roggen, a po naszemu żytnie, to nic innego jak piwo warzone przy użyciu słodowanego żyta, które stanowi połowę (lub trochę więcej) zasypu. Piwo to wywodzi się z Regensburga, gdzie w browarze Thurn und Taxis stworzono recepturę roggenbiera. Żyto było wtedy zastosowane jako swoisty zamiennik pszenicy, dzięki czemu piwo żytnie jest porównywane z dunkelweizenem - takie ciemne pszeniczne tylko żytnie. Żyto jest ponoć specyficznym zbożem dla piwowarów, ponieważ jest trudne w obróbce. Jego duża kleistość powoduje zatykanie się filtratorów, co wydłuża czas tego procesu. Nadaje także piwu specyficznego, lekko kwaskowatego posmaku. Styl pewnie nie pojawiłby się w Polsce, gdyby nie amerykańska piwna rewolucja, dzięki której i żyto wróciło do łask, a eksperymentalne zapędy piwowarów zza oceanu skłoniły ich do sięgnięcia po to zboże.
Zacznę od Apetytu na Życie, czyli od klasyki, zaraz Drogi Czytelniku zobaczysz jego zdjęcie i porównasz z protoplastą z Niemiec...
... szok, prawda? Nie chodzi mi o kolor, a o klarowność, która w Apetycie jest porównywalna z klarownością teorii zamachu smoleńskiego. Jest żadna. Piwo jest absolutnie nieprzejrzyste, mętne, wręcz odpychające - całkiem inaczej niż Roggen z Thurn und Taxis, który był idealnie klarowny. Apetyt może i wygląda nieestetycznie, ale pachnie cudownie. Właściwie od razu nasunęło mi się skojarzenie z pszeniczką - banany, goździki, a poza tym drożdże i chlebowość, czyli mocna słodowość. Ten zapach wciąga jak pociąg Cybulskiego. Gdy to piwne błoto dostało się do paszczy, miałem wrażenie, że ktoś mnie zalewa betonem, tak było gęste. Poczułem się jak Neo, który łyknął pigułę od czarnego dilera i wlało się w niego elastyczne lustro. Apetyt jest gęsty, oleisty i bardzo smaczny. Mimo że nie wygląda, to jest bardzo odświeżający. Pojawiają się oczywiście banany, lekki kwasek, ale i ciut goryczki - doskonałe połączenie. Gdyby tak wróciło do sklepów latem... Etykieta mi się początkowo nie podobała, kojarzyła mi się z kiczowatością tefałenu, ale z czasem opatrzyła mi się i spodobała - przede wszystkim się wyróżnia. Brawo.
Styl: roggenbier / żytnie
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 13,1°
Alkohol: 5 %
Producent: Pinta / Browar na Jurze
ŻytoRillo to piwo o najbardziej pretensjonalnej nazwie na rynku, klasycznie swojskie połączenie polskiego (żyto) i amerykańskiego (Amarillo - odmiana chmielu) słowa razi mnie i sprawia, że gdy je zamawiam, oblewam się rumieńcem. Etykieta tejże Pinty jest także odjechana kolorystycznie, ale tu połączenie bardziej do mnie trafia.
Jak widać, to piwo też nie wygląda estetycznie, nie nadaje się więc do lansowania się z daleka. Ktoś gotów pomyśleć, iż pijesz kakałko albo jakieś suple, by kark szerszym był, a myśli mniej natarczywe. Piana jest bardzo obfita i gęsta. Trzyma się brody jak wczorajszy posiłek. Wczoraj zamówiłem sobie takie w katowickim Namaste i piana znów mnie rozwaliła - wystawała 4 cm ponad szklankę i nie w smak było jej rozlewanie się na boki. Zapach to już szczyt lansu i piwnego hipsterstwa. Rewolucja w nozdrzach. Single hop amarillo... Bardzo sosnowy, mniej cytrusowy - trochę płaski, ale głównie przez to, że przytłaczający. Mimo wszystko niebrzydki. W smaku potężnie wytrawny, gorzki, chropowany jak głos Toma Waitsa albo Lou Reeda. Chropowatość smaku ściera się z oleistością tekstury niczym Magneto z Profesorem X. Pierwsze piwo było bardzo dobre, ale męczące. To samo powiedziałem za drugim razem i trzecim. Gdy zamawiałem to piwo wczoraj, to było moje piąte z nim spotkanie i już więcej nie powiem, że męczy. Bo sam fakt powrotu do niego przeczyłby tej tezie. Na pewno oferuje niebagatelną podróż w głąb piwnego świata. Muszę polecić!
Styl: black rye IPA / schwarz roggen IPA / ciemna żytnia IPA ;)
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 14°
Alkohol: 5,3 %
Producent: Pinta / Browar na Jurze
Obu piw warto spróbować w myśl zasady: nie znam, to się napiję. Bardzo dobre piwa. Życie po życiu może i nie istnieje, ale po życie żyje się dobrze. Dobrze jest w życiu usiąść na rzyci i napić się płynnego żyta.
Styl: black rye IPA / schwarz roggen IPA / ciemna żytnia IPA ;)
Butelka: 0,5 litra
Ekstrakt: 14°
Alkohol: 5,3 %
Producent: Pinta / Browar na Jurze
Obu piw warto spróbować w myśl zasady: nie znam, to się napiję. Bardzo dobre piwa. Życie po życiu może i nie istnieje, ale po życie żyje się dobrze. Dobrze jest w życiu usiąść na rzyci i napić się płynnego żyta.
0 komentarze