Szałowe powroty
17:32
Browar Szałpiw wystartował w 2013 r. i w krótkim czasie znalazł gorących zwolenników jak i zajadłych hejterów. Ja ulokowałem się gdzieś pomiędzy - z jednej strony zachwycił mnie Szczun liźnięty na zeszłorocznych Birofiliach i spodobał się Śrup, a z drugiej przytłoczyła śląska rzeczywistość, w której niezwykle ciężko było o poznańskie piwa - jeżeli nawet butelki dojeżdżały, to w śladowych ilościach. Choć może to lepiej, bowiem Dynksy (Jasny i Ciemny) miały średnią prasę, a Kejter wypity w Setce był po prostu zły.
Niemniej jednak gdy w lokalnych sklepach (już liczba mnoga mnie poraża - tak jest więcej niż jeden sklep w Sosnowcu i okolicy, w którym można kupić dobre piwo - jeden w zasięgu krótkiego biegu, drugi w odległości kilkuminutowego nadupczania na kole) cudem pojawiły się eleganckie etykiety Szałupiw, nie mogłem sobie odmówić smacznych powrotów.
Nie będę zanudzał wstępami, trochę o Szalepiw (Szałpiwie?) napisałem tu. Szybki rzut oka... Hmmm... Nic się nie zmieniło, żadnego nowego piwa od października 2013 r., a to już pół roku. Są jednak powroty więc...
Tak na prawdę chciałem zabrać w góry Szczuna, ale zaspane oczy w połączeniu z drżącą ręką wyciągnęły z lodówki nie to co trzeba. Nie ma tego złego, bo Szczuna zabrał nieprzypadkowo Daniel. Kejter dzięki temu też stał się Najwyżej Położonym Kejterem w Kraju, w Europie, a może nawet na świecie...Kejter z wuchtą chmielu to oczywiście AIPA. Oczywiście, bo każdy browar musi mieć ajpę, bo niby nie da się tego zrobić źle. Niby nie, ale można to zrobić nijak i taki właśnie okazał się Kejter. Tako rzecze Hejter i zara tu sra...
Piwo wygląda ładnie, ciemny bursztyn z solidną, trwałą pianą... Także aromat daje przyjemnego kopniaka w nos amerykańskością swoich chmieli... Do czasu! Bo oto BUM, przy czwartym, piątym łyku i wdechu do nosa dostaje się mało przyjemny zapach kojarzący się zamiast z sosną, ze spoconą skarpetką oblaną sokiem egzotycznym. Na szczęście nie jest to dojmujące. Gorycz jest solidna i miła, aczkolwiek odniosłem wrażenie, że ogólna radość z picia spowodowana była raczej górskim otoczeniem (Trzydniowiański Wierch w Tatrach Zachodnich) i sporym zbułowaniem przede wszystkim. W takiej sytuacji nawet Żywiec znikał ekspresowo, choć dawno już tego nie sprawdzałem...
Wspomnień szał szybko kazał mi napocząć i wydoić Szczuna. Jest to specyficzna hybryda dwóch stylów - belgijskiego tripel oraz popularnego AIPA (chmiele są amerykany, mają glany i są pany). I tu kolejne BUM. Spodziewać się można, że zgodnie z modą chmielu będzie wuchta albo i dwie. A tu w Szczunie dominuje jednak skomplikowana belgijska, wywodząca się z drożdży, natura. Piwo jest mocno złożone - pełne w smaku i bosko pachnące. Są tu zarówno goździki, estrowa owocowość, troszkę karmelu, ziół i chmiel - spory, ale jednak stonowany i ugładzony. Smak to głównie grejpfrut i żywice. Słodka podbudowa jest doskonale skontrowana goryczą. Piwo jest rewelacyjne i pije się je doskonale. Chciałbym, by docierało tu częściej.
Śrup jaki jest...? Jest zajebisty! Nie ma się co rozwodzić, jest to egzemplarz niezwykle pijalnego piwa - przedstawiciela nowej fali. Jeden powie czarna ipa, drugi rzeknie cascadian dark ale. Dlaczego jest takie dobre? Przez doskonały balans. Niezwykle smaczna słodowość, z dominującą czekoladą i mocną palonością nie są przykryte dowalonym chmielem, ale ten przyjemnie z nimi współgra swoimi żywicznymi akcentami... Piwo jak najbardziej sesyjne, idealne do picia jedno za drugim...
Ze stajni Szałpiw możemy wybrać więc dwa bardzo fajne, pijalne i niemające zbyt wiele konkurencji piwa i jedno mocno przeciętne, które przepada wśród bardzo fajnych AIPA na naszym rynku.
Piwo wygląda ładnie, ciemny bursztyn z solidną, trwałą pianą... Także aromat daje przyjemnego kopniaka w nos amerykańskością swoich chmieli... Do czasu! Bo oto BUM, przy czwartym, piątym łyku i wdechu do nosa dostaje się mało przyjemny zapach kojarzący się zamiast z sosną, ze spoconą skarpetką oblaną sokiem egzotycznym. Na szczęście nie jest to dojmujące. Gorycz jest solidna i miła, aczkolwiek odniosłem wrażenie, że ogólna radość z picia spowodowana była raczej górskim otoczeniem (Trzydniowiański Wierch w Tatrach Zachodnich) i sporym zbułowaniem przede wszystkim. W takiej sytuacji nawet Żywiec znikał ekspresowo, choć dawno już tego nie sprawdzałem...
Wspomnień szał szybko kazał mi napocząć i wydoić Szczuna. Jest to specyficzna hybryda dwóch stylów - belgijskiego tripel oraz popularnego AIPA (chmiele są amerykany, mają glany i są pany). I tu kolejne BUM. Spodziewać się można, że zgodnie z modą chmielu będzie wuchta albo i dwie. A tu w Szczunie dominuje jednak skomplikowana belgijska, wywodząca się z drożdży, natura. Piwo jest mocno złożone - pełne w smaku i bosko pachnące. Są tu zarówno goździki, estrowa owocowość, troszkę karmelu, ziół i chmiel - spory, ale jednak stonowany i ugładzony. Smak to głównie grejpfrut i żywice. Słodka podbudowa jest doskonale skontrowana goryczą. Piwo jest rewelacyjne i pije się je doskonale. Chciałbym, by docierało tu częściej.
Śrup jaki jest...? Jest zajebisty! Nie ma się co rozwodzić, jest to egzemplarz niezwykle pijalnego piwa - przedstawiciela nowej fali. Jeden powie czarna ipa, drugi rzeknie cascadian dark ale. Dlaczego jest takie dobre? Przez doskonały balans. Niezwykle smaczna słodowość, z dominującą czekoladą i mocną palonością nie są przykryte dowalonym chmielem, ale ten przyjemnie z nimi współgra swoimi żywicznymi akcentami... Piwo jak najbardziej sesyjne, idealne do picia jedno za drugim...
Ze stajni Szałpiw możemy wybrać więc dwa bardzo fajne, pijalne i niemające zbyt wiele konkurencji piwa i jedno mocno przeciętne, które przepada wśród bardzo fajnych AIPA na naszym rynku.
"Sfotografuj mnie jak jednego ze swoich francuskich chłopców." |
4 komentarze
Napisz wreszcie gdzie w Sosnowcu kupujesz piwa...
OdpowiedzUsuńTu i tam:
Usuń- róg Będzińskiej i Suchej,
- Hallera,
- Al. Zwycięstwa,
- Dęblińska,
- róg Sienkiewicza i Kościelnej.
Pozdro
Mógłbyś napisać w którym sklepie był Szczun? Bo Śrupa kupiłem tydzień temu koło żylety
UsuńDzięki! Poza sklepem na Hallera, do którego nie dotarłem i sklepem na Zwycięstwa, który znam - pozostałe trzy całkiem, całkiem. I do tego w zasięgu małej wycieczki rowerowej z plecakiem :)
Usuń