Pszeniczne jodłowanie
10:00
Są kraje w Europie, gdzie nie trzeba się zbyt wiele natrudzić, aby pić lokalne piwa. Jeżeli nawet określona miejscowość nie posiada własnego browaru, to z pewnością znajduje się on o rzut tyrolskim kapeluszem, piwo tam jest butelkowane i cieszy mieszkańców całego regionu. W takim kraju bardzo popularnym środkiem transportu są narty, a jak powszechnie wiadomo szusowanie sprzyja konsumpcji piwa. Zabieram Was dziś do Austrii, z której Jarek przywiózł i sprezentował mi dwa piwa, których nie zdążył osuszyć na stoku.
Tyrol – austriacki kraj związkowy wielkości województwa śląskiego, zawdzięczający swoją ogromną atrakcyjność turystyczną mieszkańcom, którzy co najmniej raz dziennie zapięci w uprząż zjeżdżają linowym trawersem jodłując wniebogłosy. Mniej istotne są Alpy majestatycznie górujące nad okolicą i możliwość szusowania setkami kilometrów doskonale przygotowanych tras narciarskich.
Statystyczny Polak nie jeździ w Alpy, bo go nie stać. Ci którzy jeżdżą, gdy ochłoną już przytłoczeni ogromem gór, zanim jeszcze wzują buty i zapną wiązania nart, wypełniają swój organizm trunkiem złocistym. W Austrii mają w czym wybierać. Gdyby z naszej ojczyzny wykroić kawał z 6 województw - dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego, małopolskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego, to miałby on wielkość Austrii właśnie. Wyobraź sobie, że mieszkańcy państwa na wschodzie upchnęli na tym „skrawku” ok 200 browarów*. Tym mniej zorientowanym przypomnę, że w - słynącej z browarów, które wiodą prym na świecie i otrzymują wiele medali – Polsce ich liczba ledwie przekroczyła sto. W samym Tyrolu jest ich piętnaście. Browar znajdujący się w Zell am Ziller (czyli Zell nad rzeką Ziller), niewielkim miasteczku leżącym w dolinie Zillertal, jest najstarszym prywatnym browarem w Austrii. Cesarski przywilej warzenia datuje się na rok 1500. Obecnie to bardzo nowczesny przybytek warzący 60 tys. hektolitrów piwa rocznie.
Zillertal Wießbier Hell ma bardzo ładny pomarańczowy kolor tego piwa wspaniale współgra z aromatem, który rozszedł się po kuchni. Poczułem się jakbym ulubioną gumę balonową z dzieciństwa zagryzł dorodnym bananem. Piana początkowo się rozbudowała w efekcie agresywnego nalania, ale szybko zredukowała się do obręczy. O wysokim nagazowaniu świadczą bąbelki wyskakujące ponad niespokojną powierzchnie piwa – wygląda to jakby padał na nią deszcz. Piwo jest mocno nieprzejrzyste w czym nie odbiega od klasyki gatunku. Jest to pszenica w typie słodkawych i lekkich. Bardzo mi to odpowiada. Niestety smak jest nieco pusty, jakby aromat naobiecywał zbyt wiele. W posmaku pojawia się nieprzyjemne odczucie kartonowe, ale na szczęście nie dominuje smaku. Gdy już aromat banana zniknie pożarty przez Dani Alvesa, pozostają jeno goździki.
Zillertal Wießbier Dunkel i jego herbaciano-brunatna barwa sprawiają, że nawet pszczyńskie żubry wyglądają blado. Piana podobnie jak w Hellu szybko wyjeżdża do Austrii. Karmel w smaku jest oczekiwany w przeciwieństwie do unikalnego połączenia zakurzonego, pełnego książek pokoju, bo Dunkel pachnie właśnie jak nieodkurzana książnica. Smak zaskakuje jeszcze bardziej, bo jest karmel i kwaskowość. Jest ona taka lekko wykręcająco-cytrynowa, ale banan też jest w smaku i generalnie mi to odpowiada. Takie piwko idealne do meczu.
Piwa mają ładne etykiety, na których widnieje logo z kozłem oraz dedykowane kapsle. Na koniec oba kapsle w towarzystwie najlepszego na świecie otwieracza...
* informacja została skorygowana dzięki Marcinowi największemu z Piwnych Turystów (kaj on nie był?) - klik. Elegancka mapa browarów w Austrii znajduje się TU.
1 komentarze
Jadę do Zillertal w marcu, może uda mi się kilka sztuk przywieźć :)
OdpowiedzUsuń