Zamieszkała przez ok 2 tys. ludzi wieś tuż obok Karpacza była naszym domem, bazą wypadową, oazą spokoju oraz degustatornią przez okrągły tydzień. Jadąc tam, nie spodziewałem się ile fascynujących historii może nam opowiedzieć okolica. Z każdym krokiem robiło się bardziej mrocznie. Gdybym przyjechał tu późną jesienią lub zimą, z pewnością czułbym się jak bohater opowiadania Lovecrafta przybywający do malutkiego miasteczka w stanie Massachusetts. Tajemnicze budynki, niedzisiejsi ludzie łypiący spode łba, niewyjaśnione historie, zamknięte kopalnie, światła w nocy, plugawe odgłosy... Wszystko to sprawiało, iż nie opuszczało mnie wrażenie, że gdzieś na strychu znajdę Nekronomicon i popadnę w obłęd. Na szczęście wspaniała pogoda i masa piwa uratowały mnie przed szaleństwem.
W Browarze Jedlinka
2 dni temu