Saudade
09:00
To słowo pojawiło się przed moimi oczami w czasie jakże przyjemnej poniedziałkowej pracy. Saudade to swoisty rodzaj tęsknoty, charakterystycznej dla Portugalczyków nostalgii, którzy w pozytywny sposób odnoszą się do tego, co przeszłe. Przeniosłem się w myślach do Aveiro, gdzie delikatny grudniowy wietrzyk chłodził powietrze do temperatury 18° C., następnie na nabrzeże w Porto, gdzie wmłóciłem pyszną francesinhę, by później zasiąść w malutkiej pastelarii i zaaplikować sobie bombę kaloryczną pod postacią ovos moles. Myśli te były na tyle natrętne, że odkurzając zdjęcia z końca Europy zdałem sobie sprawę z faktu, że przede mną ciągle jeszcze konieczność zamknięcia cyklu wpisów o Portugalii - wciąż nie opisałem na blogu czterech piw z pewnego browaru. Na szczęście zeszyt z notatkami leżał tam, gdzie go zostawiłem.
Panie i Panowie, przed Wami Vadia.
Vadia to mały browar znajdujący się w miejscowości Ossela nieopodal Aveiro. Został założony w 2012 roku przez trzech przyjaciół i obecnie produkuje ok 4 tys. litrów piwa miesięcznie. Vadia oznacza ni mniej ni więcej sukę lub dziwkę. Prawda że urocza to nazwa? Oficjalna wersja jednak jest taka, że nazwę swoją browar wziął od słowa vadiagem (włóczęga, którą rzekomo uprawiali założyciele). W stałej ofercie swej browar ma cztery piwa - różnią się kolorem krawatki, na której jest nazwa piwa.
Prawda jest taka, że długo nie zabierałem się za opis, bo piwa były zwyczajnie słabe. No ale po kolei.
Na początek Vadia Ruiva czyli Ruda Suka. Ruda ma barwę złoto-pomarańczową i jest mętna jak pani przy A4. Piana była tak krótko, jak śmigające obok niej golfy III w gazie. W smaku słodkawe, okraszone biszkoptem i lekką chlebowością, a przy tym wysycona wysoko. Bardzo to nijakie i zupełnie nie zachęcające do dalszego spożywania, nie mówiąc już o powrocie do niego.
Dużo więcej obiecywałem sobie po Vadia Preta, czyli po Czarnej Suce. W języku portugalskim nie jestem biegły, ale skoro kolor czarny, to spodziewałem się stoutu, schwarza lub dunkela. Czyż można kompletnie zrąbać taki styl? Można. Vadia Preta jest tego dobrym przykładem, a to wciąż nie najgorsze co piłem od nich. Wygląda obłędnie dobrze. Mocno czarny kolor, który dopiero pod światło odsłania brunatne tajemnice, przykryty czapą piany. Niestety już aromat mówi, że jest słabo, bo praktycznie go brak. Jakbym wąchał kolorową wodę. W smaku lekka słodycz, czekolada na poziomie mojego wyobrażenia bardziej i walających się po stole cukierków. Kiszka.
Vadia Trigo to Pszeniczna Suka. I po niej obiecywałem sobie najmniej, jak to po pszenicy. Doceniam smak pszenicy, ale nie przepadam za nim jakoś specjalnie. No chyba że to koźlak pszeniczny. Tutaj miałem jednak do czynienia z czymś na kształt klasycznej pszenicy. Sugeruje to piana, ale piwo jest jak na mój gust zbyt przejrzyste, mało mętne i nie hefeweizenowe przez to. W aromacie nie wystąpił banan, brak też gumy balonowej, ale są drożdże. W smaku lekki kwasek i kompletnie nic poza tym... Dziwna to pszenica i nie chcę już o niej pamiętać.
Na koniec Vadia Pilsner, która jako jedyna była w dużej butli (aczkolwiek nie pamiętam, czy to 0,66, czy inne 0,75). Pilsner prezentuje się bardzo ładnie, ale w ślepym teście nie odróżniłbym go od Kasztelana, Żubra czy Harnasia. Lekko słodowa baza, spore wysycenie, goryczka śladowa. Zastanawiam się, czy to ja miałem takiego pecha z tymi piwami, czy one są po prostu na tak żenującym poziomie. Raczej tego nie sprawdzę. Szkoda mi będzie tych 4-5 euro na sprawdzenie.
Vadia jak to vadia, skorzystasz jak naprawdę musisz, ani się tym nie pochwalisz, ani do niej nie wrócisz. Podłe i nawet w krainie win można znaleźć wiele ciekawszych piw.
0 komentarze