O ja cie! Nowe krafty w Browariacie!

09:00

Do Browariatu wybierałem się od dawna. A to kasa się kończyła, gdy miesiąc jeszcze nie miał zamiaru czynić tego samego. A to nie było mi specjalnie po drodze z Katowicami. Czas mijał, a piwo odłożone mi przez Roberta leżakowało sobie tam spokojnie. Po powrocie z wakacji nie dość, że zostały mi jeszcze pieniądze, to czas pozwolił mi na możliwość pokibicowania Polakom zdobywającym mistrzostwo świata w siatkówce. Akurat był półfinał. Półfinał ten był wspaniałą okazją, do przyjrzenia się bliżej zmianom jakie zaszły w portfolio piw dostępnych w Browariacie.


Otwarcie Browariatu miało miejsce końcem zeszłego roku, a knajpa zdołała wywalczyć sobie miano kultowej i przez wielu uważanej za najlepszą w Katowicach. Po wielu mocno przeciętnych wizytach w @, stawiam Browariat na pierwszym miejscu w Kato obok niezwykle klimatycznego Namaste. To dwa miejsca, do których można zawsze jechać w ciemno, bez sprawdzania co akurat jest na kranach. 


Od początku istnienia był Browariat ostoją dwóch gatunków w naszym kraju zagrożonych, endemicznych dla obszaru Niemiec. Udając się tam można było dokarmić kilka gatunków Private Landbrauerei Schönram oraz kilka Camba Bavaria. To już było coś niezwykłego, a z czasem pojawiły się kolejne. Najpierw był angielski Meantime - nie tak zagrożony, ale wciąż rzadko spotykany (pisałem o nim tu). Londyn był jeszcze reprezentowany przez doświadczony The Kernel, a także Partizan. Ostatnio doszedł kolejny kraft - austriacki Brauerei Hofstetten - Krammer. Z takimi argumentami trudno dyskutować.

Z jakiego powodu Browariat jest dobrą knajpą? Piwo to rzecz oczywista, tam jest świetne. Nawet jeśli ktoś chce napić się niekontemplacyjnego lagera, to dostanie go w najlepszych możliwych wydaniach - pod postacią medalistów World Beer Cup 2014 (złoto dla Pilsa z Schönram i brąz dla Golda stamtąd - poczytasz se o nich tu, klik). Poza tym masa butelkowych piw w nowofalowych stylach, ale nie tych najoczywistszych, które są w każdej innej knajpie. Drugi plus to obsługa - zna się i jest sympatyczna. Największym plusem jest sympatyczna atmosfera pasująca bardziej do knajpki, gdzie piwo kosztuje 3,50 i wszyscy się znają ze sobą, bo przychodzą tu na "spacer z psem" lub po kościele. Teraz już nawet pierwsza część knajpki, która kiedyś raziła jasnością, nie jest tak bardzo naświetlona (do zdjęć dostawałem dodatkowe światło!) przez co jest bardziej "intymnie". Jest jeszcze muzyka - niebanalna, puszczana z czarnych płyt, ciekawa nawet gdy inna niż słuchana przeze mnie na co dzień. Rzygam knajpami, w których leci radio, to jest największa żenada. Krótko: fajnie tam posiedzieć. A piwo?

Na początek sprawdziłem formę nie pitego od dawna Milk Stouta z Camby. Jest wyśmienita, bo piwo zniknęło szybciej niż zdążyłem pomyśleć o zrobieniu zdjęcia. Dzień w pracy był ciężki i już marzyłem o piwie, i to spełniło moją zachciankę. Kilka łyków i po sprawie. Tu zacząłem się obawiać, że możliwość płacenia kartą sprawi, że nie doczekam meczu i przewrócę się z krzesła barowego, które zaklepałem na spotkanie.

Na pierwszy ogień dwa piwa z Partizana, oba z Danielem na pół. To młody browar, który niedawno obchodził okoliczność setnej warki (Browariat był uczestnikiem tego wydarzenia). Partizan to odjechane etykiety - tu przykład takowej. Indian Pale Ale z chmielami Pacific Jade i Ahthanum, czyli mieszanka Nowej Zelandii i USA. Opalizująco złote z niewielką białą pianką prezentowało się pysznie, a aromat rozległ się po całym pomieszczeniu. Soczyste owoce egzotyczne pomieszane z pomarańczą. Piwo jest zbalansowane w kierunku słodowości z nienachalną goryczką bardziej typową dla piw w stylu APA, ale przy tym jest wyraźne mango w smaku, co szybko każe zapomnieć o niechwytającej za gardło goryczy. Pije się bardzo dobrze.
Partizan X-Ale to znowuż przedstawiciel straaasznie nudnego stylu mild. Nieciekawy on jest jednak wtedy, gdy uwarzony jest źle, bowiem ten nie miał nic wspólnego z bylejakością. Mild od Partizana to czarne jak noc piwo o delikatnej konsystencji. Na początku atakuje aromat czekolady, ale szybko dostaje posiłki od prażonego słodu i czekolady. Całość tworzy ładną kompozycję. Piwo jest średnio pełne, lekko goryczkowe z dominującym wrażeniem picia kwaskowatego espresso z dodatkiem słodkiej czekolady i ciemnych owoców. Mniaaam! Tu pomyślałem, że butelka 0,33 to przestępstwo.

The Kernel - Export India Porter oczekiwał na mnie od dawna wirtualnie przemierzając swoją drogę do Indii, a nawet z powrotem. Zawartość alkoholu na poziomie 5,8% wskazuje na użycie chmielu Bramling Cross, bowiem tych EIP browar sporo wypuścił. To piwo jest doskonałym przykładem tego jak powinien wyglądać i smakować górny porter. Gdybym miał wybrać jeden styl do picia, to byłby właśnie angielski porter. Czarne piwo z jasno brązową sporą pianą roztoczyło przy barze aromat kawy, kakao i nutę prażonego słodu. Smak jest bardzo złożony - od kawy i gorzkiej czekolady, ciągle obecny posmak drewna, do mocnej słodowości, której towarzyszy czekoladowa gorycz. Całkiem gęste piwo, nisko wysycone, kremowe w odbiorze. Tęgie i cudowne!

Na koniec prawdziwie mocne uderzenie. "Torpedo is in the water" - jak powiedziałby do Marko Ramiusa Borodin w Polowaniu na Czerwony Październik. Granitbock Ice z Browaru Hofstetten - Krammer. Postanowiliśmy, że zakupimy (bo cena niską nie jest) na pół, gdy Polska rozdupi Ruskich 3-0, ale w trakcie doszliśmy do wniosku, że 3-2 i awans wystarczy na to małe świętowanie. Tak też przy 2-0 dla naszych mogliśmy spokojnie złożyć zamówienie... Już przy nalewaniu widać, że piwo jest gęste, praktycznie nie chce wyjść z butelki, jakby grawitacja to było za mało. Granitbock Ice, ma brązowo bordowa barwę i nikłą ciemną pianę. Ale zapach... Zapach niszczy! Słodkawy, karmelowy, chlebowy z całą masą ciemnych, leśnych owoców. Piwo jest gęste i tęgie, intensywne i mocne... Słodycz miesza się z goryczą i co rusz atakuje karmelem i owocami. Świetny eisbock. Po prostu świetny. W czasie rozmowy stwierdziłem, że piwo jest tak dobre, iż mógłbym podjąć się Ice Bock Challenge - wlać w siebie to piwo na raz. Niemniej jednak byłoby mi szkoda. Idealne do spokojnego sączenia.

Atmosfera w czasie meczu była wspaniała, aż chciałoby się przeżywać takie chwile częściej!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy