Jesienna wędzarka

09:00

Piąteczek zaczął się wyśmienitą informacją, że w będzińskim Groszku pojawiły się dwa nowe polskie piwa wędzone. Pozostało mi tylko wpakować się do wozu i podjechać czem prędzej, aby inni fanatycy nie byli pierwsi. Moja przygoda z wędzonkami zaczęła się lata temu, a pierwsze wędzone piwo było prawdziwą Grubą Bertą - Doppelbock z Schlenkerli to piwo arcygenialne i jeden z najlepszych przedstawicieli na świecie. Wędzone piwa są warzone z użyciem słodów, które zostają poddane wędzeniu - istotne jest tu drewno (może to być też torf), którym się pali i które jest źródłem dymu, bowiem każde daje inne aromaty, smaki i posmaki. Najpopularniejsze są drewno dębowe i bukowe, ale może być to i jałowiec i jakieś drzewa owocowe. Picie takowych piw ma tę ciekawą właściwość, że w myślach przenosi nas do lasu, na ognisko, do wędzarni szynki, do Zakopanego, gdzie wypiekają się oscypki... Są to piwa z gatunku uwielbiasz je albo nienawidzisz.


Dwie nowości to oczywiście Darz Bór, będący częścią nowej polityki Browaru Gościszewo i nowej stylistyki etykiet, która dla mnie jest niesamowicie piękna. Graficy dali z siebie wszystko i mam nadzieję, że piwowar - Michał Saks - dopasował się do tego poziomu. Drugie piwo to piąta Podróż Kormorana z Browaru Kormoran i jest to Rauchbock, czyli wędzony koźlak. Jak było tym razem?

Na pierwszy ogień wybrałem Kormorana i Rauchbocka. Browar Kormoran robi świetną robotę warząc piwa w takiej ilości, że są one dostępne cały czas. To ogromna przewaga nad piwami typu kraft, zakładając że zaliczamy do nich tylko mikro i małe browary. Właściwie tylko kilka browarów może się pochwalić tym samym. Piwa z Kormorana poza tym, że są, są bardzo dobre. Seria Podróże Kormorana, w której pojawiły się kolejno weizenbock, aipa, witbier i coffee stout (wszystkie opisywałem i tu jest link) to doskonale opakowane, opisane i "sprzedane" piwa. Na każdym piwie z serii jest fragment dziennika podróżnika, w którym zaskakiwany jest on jakimś lokalnym piwem - powiedziałbym, że pomysł godny bloga, ale już to ktoś wymyślił... 


Rauchbock, czyli wędzony koźlak, to styl jednoznacznie kojarzący się z niemieckim miastem Bamberg - tam kilka browarów (w tym słynna Schlenkerla) od dawna zajmuje się warzeniem piw ze słodem wędzonym. W 2012 r. przeżyliśmy w Polsce pierwszą falę wędzonki, kiedy Granchampionem na Birofiliach zostało piwo właśnie w stylu rauchbock. Bracki Rauchbock może nie zawojował naszych serc, ale miał już solidną konkurencję w postaci pintowych Jak w Dym i Dymów Marcowych. 

Sądzę, że pomimo obecności (częściej lub rzadziej) Ursy Deszcz w Cisnej (dawno nie piłem z oczywistych względów - boję się ryzyka), widawskiego Rhino (nawet się nie orientuję, co do ew. dostępności) i póki co pojedynczych wyskoków jak Mason McStout, Dymy Olbrachta (choć tu pewnie będzie jakaś stałość), jest to wciąż wielka nisza na polskim rynku. Tak duża, że postanowił ją zagospodarować niesławny Browar Perła swoim Dymionym (może wreszcie się kiedyś/gdzieś pojawi, chętnie spróbuję). Przy czym nie wspomniałem jeszcze o piwach grodziskich, ale te dla mnie są po prostu zbyt wodniste i lekkie, bym je polubił. Przejdźmy jednak do samego piwa...



Rauchbock zawiera 6,5% alkoholu i ma 16,5° blg. Po przelaniu do szklanki okazało się, że piwo jest doskonale przejrzyste i ma cudny, trudny do uchwycenia i nazwania kolor - herbaciano-burgundowo-wiśniowy. Piana niestety jest nikła, a za chwilę nie ma jej wcale. Podróże mają bardzo przyjemny i mocny aromat, który początkowo sugeruje kiełbaskę, ale szybko ewoluuje w pieczonego oscypka. Tu jest pięknie. Podobnie w smaku, gdzie dominuje słodowość wędzonego oscypka właśnie. Nie jest to piwo wielowymiarowe, ale bezsprzecznie bardzo smaczne. Największą zaletą jego jest pijalność - po wypiciu butelki jestem pewien, że trzy można spokojnie machnąć bez znużenia i zmulenia. Czego mi brakuje w tym piwie? Większej pełni. Nic by się nie stało, gdyby było gęstsze, ale czy wtedy nie obniżyłaby się jego drinkability? Uważam to piwo za bardzo, bardzo udane!



Gościszewo wita nas piękną zielenią etykiety i kontretykiety. Na tej drugiej podano skład, ale piwosze zdążyli się już przyzwyczaić do czegoś więcej niż woda, słód jęczmienny, chmiel i drożdże. Szczęśliwie jednak z etykiet znikł językowy potworek "Browar rodzinny & rzemieślniczy", a w to miejsce pojawiło się proste i ładne "z rodzinnego browaru". Dowiadujemy się, że piwo zawiera 6% alkoholu przy 14° blg.


Opakowanie napawa niemałym optymizmem, a ja z degustacją wstrzymałem się do soboty. W ramach biforu urodzin siostry i szwagra wypiłem oglądając męczarnie Manchesteru United...


Darz Bór jest zdecydowanie oparte na jasnych słodach dzięki czemu kolor jest jasnobursztynowy, opalizujący, a samo piwo wieńczy się niewielką białą pianą. Nie ucieknę od porównania z poprzednim piwem i od razu pierwsze - zapach jest znacznie delikatniejszy. Tu przypomina szynkę i na szczęście wzmacnia się w miarę picia. W smaku jest słodowo, melanoidynowo i pojawia się ciągle szynka. Jest to przyjemny smak. W tle goryczka, która smakuje dokładnie tak samo jak w piwach z Gościszewa, które przyprawione są Hellertauem. Duże wysycenie nawet tu pasuje, a ciało jest odpowiednie. Niemniej jednak chyba życzyłbym sobie nieco większe podwędzenie, wtedy byłoby lepiej. Piwo jest - podobnie jak poprzednik - wysoce pijalne, ale jeszcze czegoś mi tu brakuje.


Oba piwa bardzo mnie, jako wielbiciela wędzenia, bardzo cieszą. Choć z dwóch powyższych bardziej do gustu przypadł mi Rauchbock, to z czystym sumieniem polecam Wam oba!

Zobacz także

3 komentarze

  1. no muszę spróbować takiego wędzonego piwa :) czas wybrać się do mojego pubu i zapytać czy mają takowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie skosztowałem Rauchbocka z Kormorana. Dla mnie (także wielbiciela wędzonek) rewelacja. Darz Bór jak dla mnie mało wędzone. Co do wędzonek ostatnio kosztowałem lane "Gacie po tacie" z Podgórza; dobry stout ale wędzonka ekstremalnie minimalna; dziwne bo czytałem opinie "mocno wędzone".
    pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba także spróbuję po tym wpisie :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy