Absztyfikant smali cholewki
09:33
Kiedy wrzucimy to, przyznacie niedzisiejsze, słowo do wyszukiwarki, pierwszych kilka wyników będzie odnosiło nas do wszelkiej maści słowników, traktując nas jak nieznających znaczenia tego pięknego wyrazu imbecyli.
Wikipedia podaje więc nam, że absztyfikant to "osoba starająca się o względy kobiety; konkurent, zalotnik".
Słownik PWN przekonuje nas, że słowa nie używamy dziś, bowiem "zmiany obyczajów powodują, że
wyraz wychodzi już z użycia" i że "dawniej zaloty, starania o rękę panny,
wymagały wielu zabiegów i pięknych słów" i innych amplifikacji, a teraz się liczy ino kasa.
"No Karolciu, przedstawiłabyś nam tego swojego absztyfikanta?" - mówi przykład z jakiegoś słownika poprawnych wyrazów do internetowych podróbek scrabble.
Słownik synonimów przywołuje takie bliskoznaczne dziwadła jak casanova, czciciel (szatana?), epuzer, galopant, lowelas i wzdychacz. Wzdychacz k***a? Serio?;)
Niedługo wszystkie będą musiały zaktualizować swoje definicje o zupełnie nowe znaczenie słowa absztyfikant. Domowy Browar Absztyfikant. Jeżeli ktoś jeszcze nie zna Łukasza Szynkiewicza, sympatycznego i przystojnego gdańszczanina, to wkrótce go pozna. Po co jednak czekać, skoro dziś można o nim poczytać.
Przy okazji współpracy Piwnej Zwrotnicy i Absztyfikanta związanej z kooperacyjnym warzeniem widocznego na zdjęciu powyżej Fajrantu, otrzymałem w prezencie od Łukasza, kilka piw z Pomorza. Taki prezent to wspaniała okazja, aby przybliżyć Wam osobę Łukasza Szynkiewicza, naczelnego piwowara swojego browaru domowego oraz jego piwa. Od kiedy warzy? Jakie piwo lubi? Skąd czerpie inspiracje? Co sądzi o polskiej scenie kraft?
Zdjęcie nie moje. Zapożyczyłem z fanpage'a Browaru Absztyfikant. |
Piwo to dla niego styl życia. Brzmi górnolotnie i banalnie? Wcale nie...
- Wiadomo, głównym założeniem piwowarstwa jest produkcja i picie piwa, jednak oprócz tych oczywistych celów, są też inne. Powiedzmy, że jest sobota, człowiek się budzi, odpala komputer, wchodzi na piwo.org, przegląda Fejsbuka w celu sprawdzenia nowości ze świata piwowarstwa, newsy, blogi, vlogi, itp., potem jakaś degustacja piwa, czy to swojego czy też jakiejś nowości z polskiego lub zagranicznego kraftu. Nadchodzi wieczór, kierunek Pułapka, Degustatornia, Lawendowa, a tam znajome twarze. Takie same freaki z którymi można rozmawiać o piwie i przy piwie do późnych godzin nocnych. Także chyba z tym stylem życia nie przesadziłem... - mówi i jakoś nie potrafię się z nim nie zgodzić.
- Kiedy zacząłeś swoją przygodę z domowym wyrobem piwa?
-
Pierwszą warkę uwarzyłem w listopadzie 2011 r., była to IPA. Co ciekawe
zanim wziąłem się za mieszanie w garach, jakieś pół roku siedziałem na piwo.org, skrzętnie przyswajałem wiedzę. Sam pomysł na piwowarstwo wziął się z Internetu, przez przypadek wpadłem kiedyś na jakiś filmik na youtube, gdzie koleś robił piwo. Pomyślałem wtedy: "to piwo da się
zrobić w domu?"- Łukasz udaje zdziwienie - od tego momentu już poleciało z górki!
Na początek przedstawiam Wam Saison IPA, czyż nie urocza etykieta? Piwo jest intensywnie pomarańczowe, mętne jak cholera i ma potężną białą czapę piany. Zaskoczył mnie bardzo mocnym zapachem i smakiem poziomek. To właśnie mi najbardziej utkwiło w tym piwie. Jak te małe owocki zrywne u dziadka w ogródku. Piwo ma sporą gorycz, ale ta cieszy się lekkim, owocowym charakterem. Wspomaga ją spore ciałko (zasyp z dodatkiem płatków żytnich), więc pije się miło i nie wykręca niepotrzebnie twarzy. Jest lekko ziołowo i lekko przyprawowo, w tle majaczą kwiaty. Rozmaite chmiele (Summit, Iunga, Galaxy, Kazbek i Citra) robią świetną robotę...
- W jaki sposób wybierasz styl w jakim uwarzysz kolejne piwo? Masz ulubiony?
- Robię tylko piwa, które sam lubię lub takie, które wydaje mi się, że mogę polubić, bo oczywiście sporo gatunków jeszcze nie piłem. Inspiracje biorę przede wszystkim z tego, co znajdę w Internecie, no i oczywiście z tego co piję na co dzień. Ciężko jest mi wybrać ulubiony styl, bardzo lubię flandersy, kwasy, RISy, wytrawne AIPA, grodziskie i parę innych. Sporo tego.
Hel Jea zostało uwarzone na Helu. Dostałem wersję testową w białej butelce, która służyła do obserwacji cieczy, wraz z informacją, że może być już zepsute. Nie było. Wręcz przeciwnie, choć sam wygląd piwa może zaskoczyć, bo nie jest to żadna pszenica. Taką mętnością mogło pochwalić się american pale ale. Mimo białej flaszki nie nabawiło się też żadnego skunksa. Aromat to bardzo mocne cytrusy, ananas i brzoskwinia. Poza tym obecne w nim drożdże. Piwo cechuje średnia, owocowa gorycz. Jest przyjemne w smaku, lekkie i nad wyraz pijalne.
Absztyfikant dał się poznać z dobrej strony także na konkursach piwowarów domowych.
- Nie staram się warzyć konkretnie pod konkurs - mówi - jak mam piwo, które uważam za dobre i jest to styl konkursowy to wtedy wysyłam. Pierwszy mój konkurs to był Szczecin, bodajże początek 2014r. Co do sukcesów, to przede wszystkim II miejsce w cyklu Piwowar Battle 2013, II miejsce w konkursie Prawie Jak Grodzisz, I miejsce w Birofilii w kategorii piwo Grodziskie, a ostatnio było IV miejsce za pszenicę w konkursie im. Sławomira Pahlke w Gdańsku - imponująco, jak na tak krótki staż konkursowy, prawda?
1918 Piwo Niepodległościowe to polskie ale, które jest w dodatku single hopem, czyli jednochmielem przyprawianym tylko przez pannę Izabellę. Przy 13,5° blg Łukasz uzyskał gorycz na poziomie 43 IBU. I to czuć! To znacznie lepszy sposób na uczczenie niepodległości Polski niż dewastowanie stolicy. Przyjemna, spora słodowość, która dobrze komponuje się ze słodkimi, owocowymi aromatami chmielu - połączenie ziół i agrestu. Piwo nie sprawia, że kobietom odpinają się staniki, ale ma bardzo dużą sesyjność i jest zwyczajnie smaczne.
- Jaki styl Twoim zdaniem jest najbardziej niedoceniany w naszym kraju i z jakiego powodu?
- Nie do końca docenia się Grodziskie, spotkałem się z pogardą dla tego stylu, tylko i wyłącznie dlatego, że jest piwem lekkim poniżej 10blg. Jednak z drugiej strony wśród piwnych geeków jest spora rzesza fanów Grodzisza.
- Jest jakieś piwo, z którego jesteś wybitnie zadowolony?
- Moje top 5 to Zosia (grodziskie), Rumburak (imperialny stout), Andrzej (AIPA), Poczwórny Nelson (NZPA) i Hultaj (american stout). Są to piwa od wybitnych do bardzo dobrych. Było też oczywiście po drodze trochę piw średnich i słabych, nie oszukujmy się, piwo nie zawsze wychodzi.
Miałem szczęście próbować Poczwórnego Nelsona na Birofilii (na zdjęciu wyżej) i bardzo dobrze się stało, że dostałem także chwalonego przez autora Andrzeja. Sroga nazwa wzięła się ponoć od znajomych, z którymi Łukasz warzył to piwo, a na których mówi właśnie Andrzeje. To american india pale ale przyprawione Citrą, Centennialem, Amarillo, Topazem i Iungą. 16,7° gęstości początkowej, 6,7% alkoholu i aż 91 IBU. Te wielkości zupełnie nie oddają tego, jak zajebiste to jest piwo. Ono zrzuca klapki z nóg. Tak bardzo owocowa ajpa to prawdziwa rzadkość. Skojarzyło mi się to z niesamowitym pierwszym Megalomanem, Hoppy New Year czy Hadrą/Huncwotem (sam już nie wiem, które było smaczniejsze). Jakby ktoś wyciskał marakuje wprost do piwa. Poza tym jeszcze konglomerat cytrusów i iglaków. Odpowiednio gęsta pełnia i mamy prawdziwy owocowy miąższ. To piwo znikałoby ze sklepowych półek szybciej niż krakowska w 1981 r. Chapeau bas!
Zadałem też pytanie z gatunku "ciężkich jak ruski czołg" - o życiu z bycia piwowarem.
- Od zawsze marzyłem o swoim fizycznym browarze. Takie rozwiązanie to szereg zalet, przede wszystkim ma się pełną kontrolę nad procesem produkcji. W browarze kontraktowym bywa z tym bardzo różnie. Jednak z biegiem czasu bliżej mi do zrobienia kontraktu niż do postawienia swojego browaru. W perspektywie kilku miesięcy na pewno pojawią się na rynku piwa robione we współpracy ze mną. Co dalej, czas pokaże.
Dopsze-Dopsze to piwo pszeniczne i aby nie marudzić powinienem na tym zakończyć opis tego, bowiem nawet mnie znudziło się hejtowanie pszenic. Fanem ich nie zostanę, bo są nudne jak francuskie filmy. Trudno mi powiedzieć, czy ta pszenica była nijaka, bo była nijaka, czy może dlatego, że od zabutelkowania minęły ponad 2 miesiące. Ot pszenica. Całkiem klarowna, całkiem bez piany. Zaskoczył mnie wyjątkowo nikły aromat drożdżowy, któremu daleko było do bananowego szaleństwa. Ani puste w smaku, ani pełne. Pszenico goł ełej!
- Co powiesz o polskiej scenie piw rzemieślniczych? - zapytałem.
- Problemem jest na pewno nierówna jakość wypuszczanych piw, jednego miesiąca piwo może wyrywać z butów, innego doprowadzać piwosza do płaczu. Na szczęście jest parę browarów, które trzymają jakość w ryzach, szczególnie Pracowania Piwa, dla mnie jest to wzór do naśladowania, niekwestionowani mistrzowie. Z drugiej strony jest trochę kontraktów, za które się wzięli ludzie, za którymi nie do końca idzie doświadczenie, a z takiego połączenia mogą wychodzić niezłe kwiatki. Na szczęście za rok, dwa, pięć to rynek zweryfikuje, kto robi dobre, a kto słabe piwa.
Fajrant, z przepiękną etykietą, to coffee oatmeal stout z dodatkiem płatków dębowych. Jeżeli brzmi to Twoim zdaniem ciekawie, to ja stwierdzam, że smakuje jeszcze lepiej niż brzmi. Rzeczone coffee to kawa arabica i to czuć! Z potężną, drobniutką, jasnobrązową pianą wygląda jak doskonale przygotowane przez mistrza baristę. Piwo jest tak bardzo kawowe jak tylko może, aby wciąż było piwem a nie kawą. Poza tym płatki powodują, że bardzo wyraźne są nuty drewniane. Ja miałem przez to wrażenie, że piję coś znacznie gęstszego i cięższego niż 14,4° blg. Piwo, za sprawą swojej kawowości i wytrawności, skojarzyło mi się z ostatnią Podróżą Kormorana. Taki Fajrant idealnie trafia w mój gust.
Jako osoba, która sama nie warzyła, a tylko asystowała w takim procederze, musiałem zapytać o trudności, jakie się przy tym pojawiają.
- Eeee... jakie trudności? Dla chcącego nic trudnego. Ktoś kiedyś powiedział, że jak potrafisz ugotować zupę to i piwo potrafisz zrobić. Aha i uważajcie na żyto, ono może sprawiać trudności - mówi puszczając oko - Przede wszystkim zanim pierwszy raz zamieszasz łychą w garze, wejdź na piwo.org, wiki.piwo.org czy nawet browar.biz, poświęć lekturze 2-3 miesiące i dopiero wtedy zamów surowce na pierwszą warkę. Moim zdaniem wyrobienie sobie dobrych nawyków to podstawa, nie jest sztuką uwarzyć piwo, sztuką jest uwarzyć wybitne piwo - i trudno tym słowom zaprzeczyć.
Pozostaje mi życzyć Łukaszowi wszystkiego dobrego i jak najszybszego przejścia na zawodowstwo! Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu Łukasz zamiesza w garach jednego z browarów regionalnych. Na razie cicho sza!
- Robię tylko piwa, które sam lubię lub takie, które wydaje mi się, że mogę polubić, bo oczywiście sporo gatunków jeszcze nie piłem. Inspiracje biorę przede wszystkim z tego, co znajdę w Internecie, no i oczywiście z tego co piję na co dzień. Ciężko jest mi wybrać ulubiony styl, bardzo lubię flandersy, kwasy, RISy, wytrawne AIPA, grodziskie i parę innych. Sporo tego.
Hel Jea zostało uwarzone na Helu. Dostałem wersję testową w białej butelce, która służyła do obserwacji cieczy, wraz z informacją, że może być już zepsute. Nie było. Wręcz przeciwnie, choć sam wygląd piwa może zaskoczyć, bo nie jest to żadna pszenica. Taką mętnością mogło pochwalić się american pale ale. Mimo białej flaszki nie nabawiło się też żadnego skunksa. Aromat to bardzo mocne cytrusy, ananas i brzoskwinia. Poza tym obecne w nim drożdże. Piwo cechuje średnia, owocowa gorycz. Jest przyjemne w smaku, lekkie i nad wyraz pijalne.
Absztyfikant dał się poznać z dobrej strony także na konkursach piwowarów domowych.
- Nie staram się warzyć konkretnie pod konkurs - mówi - jak mam piwo, które uważam za dobre i jest to styl konkursowy to wtedy wysyłam. Pierwszy mój konkurs to był Szczecin, bodajże początek 2014r. Co do sukcesów, to przede wszystkim II miejsce w cyklu Piwowar Battle 2013, II miejsce w konkursie Prawie Jak Grodzisz, I miejsce w Birofilii w kategorii piwo Grodziskie, a ostatnio było IV miejsce za pszenicę w konkursie im. Sławomira Pahlke w Gdańsku - imponująco, jak na tak krótki staż konkursowy, prawda?
1918 Piwo Niepodległościowe to polskie ale, które jest w dodatku single hopem, czyli jednochmielem przyprawianym tylko przez pannę Izabellę. Przy 13,5° blg Łukasz uzyskał gorycz na poziomie 43 IBU. I to czuć! To znacznie lepszy sposób na uczczenie niepodległości Polski niż dewastowanie stolicy. Przyjemna, spora słodowość, która dobrze komponuje się ze słodkimi, owocowymi aromatami chmielu - połączenie ziół i agrestu. Piwo nie sprawia, że kobietom odpinają się staniki, ale ma bardzo dużą sesyjność i jest zwyczajnie smaczne.
Łukasz we własnej osobie |
- Jaki styl Twoim zdaniem jest najbardziej niedoceniany w naszym kraju i z jakiego powodu?
- Nie do końca docenia się Grodziskie, spotkałem się z pogardą dla tego stylu, tylko i wyłącznie dlatego, że jest piwem lekkim poniżej 10blg. Jednak z drugiej strony wśród piwnych geeków jest spora rzesza fanów Grodzisza.
- Jest jakieś piwo, z którego jesteś wybitnie zadowolony?
- Moje top 5 to Zosia (grodziskie), Rumburak (imperialny stout), Andrzej (AIPA), Poczwórny Nelson (NZPA) i Hultaj (american stout). Są to piwa od wybitnych do bardzo dobrych. Było też oczywiście po drodze trochę piw średnich i słabych, nie oszukujmy się, piwo nie zawsze wychodzi.
Miałem szczęście próbować Poczwórnego Nelsona na Birofilii (na zdjęciu wyżej) i bardzo dobrze się stało, że dostałem także chwalonego przez autora Andrzeja. Sroga nazwa wzięła się ponoć od znajomych, z którymi Łukasz warzył to piwo, a na których mówi właśnie Andrzeje. To american india pale ale przyprawione Citrą, Centennialem, Amarillo, Topazem i Iungą. 16,7° gęstości początkowej, 6,7% alkoholu i aż 91 IBU. Te wielkości zupełnie nie oddają tego, jak zajebiste to jest piwo. Ono zrzuca klapki z nóg. Tak bardzo owocowa ajpa to prawdziwa rzadkość. Skojarzyło mi się to z niesamowitym pierwszym Megalomanem, Hoppy New Year czy Hadrą/Huncwotem (sam już nie wiem, które było smaczniejsze). Jakby ktoś wyciskał marakuje wprost do piwa. Poza tym jeszcze konglomerat cytrusów i iglaków. Odpowiednio gęsta pełnia i mamy prawdziwy owocowy miąższ. To piwo znikałoby ze sklepowych półek szybciej niż krakowska w 1981 r. Chapeau bas!
Zadałem też pytanie z gatunku "ciężkich jak ruski czołg" - o życiu z bycia piwowarem.
- Od zawsze marzyłem o swoim fizycznym browarze. Takie rozwiązanie to szereg zalet, przede wszystkim ma się pełną kontrolę nad procesem produkcji. W browarze kontraktowym bywa z tym bardzo różnie. Jednak z biegiem czasu bliżej mi do zrobienia kontraktu niż do postawienia swojego browaru. W perspektywie kilku miesięcy na pewno pojawią się na rynku piwa robione we współpracy ze mną. Co dalej, czas pokaże.
Dopsze-Dopsze to piwo pszeniczne i aby nie marudzić powinienem na tym zakończyć opis tego, bowiem nawet mnie znudziło się hejtowanie pszenic. Fanem ich nie zostanę, bo są nudne jak francuskie filmy. Trudno mi powiedzieć, czy ta pszenica była nijaka, bo była nijaka, czy może dlatego, że od zabutelkowania minęły ponad 2 miesiące. Ot pszenica. Całkiem klarowna, całkiem bez piany. Zaskoczył mnie wyjątkowo nikły aromat drożdżowy, któremu daleko było do bananowego szaleństwa. Ani puste w smaku, ani pełne. Pszenico goł ełej!
- Co powiesz o polskiej scenie piw rzemieślniczych? - zapytałem.
- Problemem jest na pewno nierówna jakość wypuszczanych piw, jednego miesiąca piwo może wyrywać z butów, innego doprowadzać piwosza do płaczu. Na szczęście jest parę browarów, które trzymają jakość w ryzach, szczególnie Pracowania Piwa, dla mnie jest to wzór do naśladowania, niekwestionowani mistrzowie. Z drugiej strony jest trochę kontraktów, za które się wzięli ludzie, za którymi nie do końca idzie doświadczenie, a z takiego połączenia mogą wychodzić niezłe kwiatki. Na szczęście za rok, dwa, pięć to rynek zweryfikuje, kto robi dobre, a kto słabe piwa.
Fajrant, z przepiękną etykietą, to coffee oatmeal stout z dodatkiem płatków dębowych. Jeżeli brzmi to Twoim zdaniem ciekawie, to ja stwierdzam, że smakuje jeszcze lepiej niż brzmi. Rzeczone coffee to kawa arabica i to czuć! Z potężną, drobniutką, jasnobrązową pianą wygląda jak doskonale przygotowane przez mistrza baristę. Piwo jest tak bardzo kawowe jak tylko może, aby wciąż było piwem a nie kawą. Poza tym płatki powodują, że bardzo wyraźne są nuty drewniane. Ja miałem przez to wrażenie, że piję coś znacznie gęstszego i cięższego niż 14,4° blg. Piwo, za sprawą swojej kawowości i wytrawności, skojarzyło mi się z ostatnią Podróżą Kormorana. Taki Fajrant idealnie trafia w mój gust.
Jako osoba, która sama nie warzyła, a tylko asystowała w takim procederze, musiałem zapytać o trudności, jakie się przy tym pojawiają.
- Eeee... jakie trudności? Dla chcącego nic trudnego. Ktoś kiedyś powiedział, że jak potrafisz ugotować zupę to i piwo potrafisz zrobić. Aha i uważajcie na żyto, ono może sprawiać trudności - mówi puszczając oko - Przede wszystkim zanim pierwszy raz zamieszasz łychą w garze, wejdź na piwo.org, wiki.piwo.org czy nawet browar.biz, poświęć lekturze 2-3 miesiące i dopiero wtedy zamów surowce na pierwszą warkę. Moim zdaniem wyrobienie sobie dobrych nawyków to podstawa, nie jest sztuką uwarzyć piwo, sztuką jest uwarzyć wybitne piwo - i trudno tym słowom zaprzeczyć.
Pozostaje mi życzyć Łukaszowi wszystkiego dobrego i jak najszybszego przejścia na zawodowstwo! Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu Łukasz zamiesza w garach jednego z browarów regionalnych. Na razie cicho sza!
Absztyfikant smalił do mnie cholewki
Nie podałem mu czarnej polewki.
2 komentarze
Chłopak rwie się do garów... Dobrze rokuje! :)
OdpowiedzUsuńKomentarz może i anonimowy, ale ja wiem czyj - jakby co :-)
Usuń