Czarno to widzę

08:00

Może tym razem bez przydługich wstępów. Po niemałej przerwie i opróżnianiu zapasów poszedłem do sklepu i kupiłem sześć piw. Sześciu rasowych czarnuchów. Bałem się, że kilku już nie będzie, ale na szczęście dopadłem to, na czym zależało mi najbardziej. Dzisiejszy wpis będzie zawierał więc podsumowanie czarnożłopania. Znalazły się tu kooperacyjny Thor, Czarna Pitch, Hoppy Birthday, Rogaty, Lost Weekend oraz Licho Nie Śpi. Przyznacie, że to całkiem srogie i obiecujące zestawienie. Właściwie nie ma tu słabego piwa.




Thor to kooperacyjne piwo Browaru Bednary i Browaru Jan Olbracht. Rafałowi Łopusińskiemu towarzyszył więc w warzeniu Wiktor Saczuk. To już drugi Thor dostępny na polskim rynku, ale po pierwszego - dostępnego zawsze w Kauflandzie - bałem się do tej pory sięgnąć. Jest to foreign extra stout (FES) i  ma 16,5°blg. Bez wątpienia otrzymuje moją osobistą nominację do najbardziej paskudnej etykiety roku i ma szansę do końca bronić pierwszego miejsca. Troszkę jakby pies zeżarł paczkę kredek świecowych i ją zwrócił. Piwo jest - niespodzianka - czarne, a piana jest niezbyt imponująca. W Thorze uderza (z siłą Mjolnira) bardzo mocna paloność, niczym gryzione łupiny słonecznika. W tle majaczą kawa i czekolada, nieco wyraźniejsze w smaku. Piwo zostało uwarzone z dodatkiem opiekanych płatków dębowych i może nie jest to bardzo intensywne doznanie, ale daje Thorowi ciekawy sznyt i głębię. Piwo za sprawą paloności jest mocno wytrawne, a w dodatku bardzo gładkie. Mimo sporej gęstości pije się je bardzo lekko. Dobre.

Czarna Pitch z kontraktowego, warzącego w Zarzeczu, Browaru Solipiwko to czysto amerykańskie podejście do czerni w piwie. To black IPA o ekstrakcie 16,5°, zawartości alkoholu 6,5% i IBU na poziomie 88. Piwo jest oczywiście czarne, czarne jak dusza Richarda Riddicka. Zarówno w aromacie jak i w smaku bardzo fajnie balansuje między nutami odsłodowymi (bardzo intensywną palonością), a odchmielowymi (Cascade, Chinook, Citra i Simcoe), w których dominują morela oraz choinki. Balansuje bardzo przyjemnie, a jest przy tym bardzo gorzkie. Połączenie moim zdaniem pyszne i godne powtarzania. Jak nadarzy się okazja to wypiję jeszcze raz!

Urodzinowe piwo Doctora Brew, mocno hejtowanego za dwa poprzednie piwa (barlewine i ris) to Hoppy Birthday Double Oatmeal Stout N°1 i bardzo duże zaskoczenie, bo... nie jest przechmielone. Użyto tu natomiast - z pewnością - wanilii oraz - ponoć - płatków dębowych z beczki po Sherry. To jedno z dwóch najlepszych piw od Doktorków. Bez kitu. 18° blg robi swoje i piwo jest przyjemnie treściwe. Na początku wydaje się być słodkawe (wina wanilii), ale to szybko mija i do głosu dochodzi miła wytrawność, paloność i mocna kawa na pograniczu kwaskowości. Całość uzupełniają gorzka czekolada wespół z akcentami drewnianymi. 7,6% alkoholu zgrabnie ukryte, choć piwo niewątpliwie rozgrzewa. Dobre!

Kontraktowy Kraftwerk po raz kolejny warzy w świętochłowickim Redenie i po raz kolejny robi to z klasą. Rogaty to chocolate chili milk stout. Każdy kto nie lubi pikantnego piwa lub ostrych papryczek w piwie może spokojnie przestać czytać i uznać piwo za niedobre. Mnie te papryczki urzekły - są bardzo intensywne, niezwykle mocne, pieką całą paszczę i jeszcze gardło, a przy tym nie czynią piwa ohydnym i niepijalnym. Spod tej papryczkowej zalewy wciąż docierały do mnie mleczne akcenty i nuty czekoladowe, co uznaję za spore osiągnięcie przy tak dużej pikantności. Piwo należy to tych eksperymentalnych i ekstremalnych, dlatego zalecam spożywanie z ostrożnością. Dla mnie Rogaty jest zapowiedzią kolejnych piw z papryczkami. Nie będę już podchodził do nich sceptycznie. Całości dopełnia rewelacyjna etykieta z kolejnym śląskim bebokiem.

Lost Weekend z Browaru Raduga to rye india black ale. Czyli black ipa z dodatkiem słodu żytniego. Chyba najlepsze piwo w tym zestawieniu, a konkurencja jest dosyć spora. Tu dzieje się najwięcej i jest zdecydowanie najciekawiej. W aromacie moc amerykańskich chmieli pod postacią cytrusów i żywicy, a następnie prażony słonecznik, czekolada i kawa. bardzo przyjemna gęstość, a przede wszystkim gładka oleistość piwa sprawiają, że Lost Weekend znika bardzo szybko. Smak zdominowany jest przez paloną kawę, czekoladę, rodzynki i grejpfruta. Czad! Chlanie tego piwa przez cały weekend nie sprawi, że będzie on stracony. Piwu nie oparłaby się ani Rita Hayworth ani Lauren Bacall. Gdyby Bogart miał wybór, to wolałby być tym piwem niż aktorem. Tak bardzo jest ono noir.

Ta zajebista etykieta i nazwa piwa to oczywiście Browar Perun ich Licho Nie Śpi. Panowie już dorobili się własnego kapsla, a ich etykiety są spójne i eleganckie. Z piwami różnie bywało, ale od pewnego czasu znajdują się na krzywej wznoszącej. Orzechowy Gej, o którym wpis siedzi w poczekalni i kurzy się niemiłosiernie, był bardzo smaczny, a LNŚ niczym mu nie ustępuje. Jest to stout owsiany o ekstrakcie 13% i alkoholu na poziomie 5,3%. Jak widzicie piwo jest czarne i pokryte grubym kożuchem ciemnej piany. W aromacie na pierwszym planie jest ciemna zbożowość, kawa zbożowa i leciutka paloność. W smaku paloność gra pierwsze skrzypce, a piwo jest średnio wytrawne. W posmaku dochodzi gorzka czekolada. Lekkie i fajne piwo. Przystępne i sesyjne.

Dawno nie trafił mi się tak smakowity sześciopak. 

Zobacz także

5 komentarze

  1. Post Rogaty wkradł się Panu mały błąd..."mleczne akcenty i nuty czekoladowe, co uznaję ze spore osiągnięcie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za czujność. Długo nie widziałem o co chodzi, już myślałem, że się w odczuciach pomyliłem ;)

      Usuń
  2. To ja dorzucę kolejny błąd: "nominację do najbardziej paskudnej etykiety roku i ma szansę obronić pierwsze miejsce do końca 2015." Skoro etykieta roku, to wiadomo że obrona tego miejsca będzie niejako "do końca roku". Powtórzenie mocno niepotrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz trochę racji Pawle, ale powiedziałbym raczej niepotrzebne;)
      Zmienię.
      Piłeś któreś?

      Usuń
    2. Oczywiście że nie piłem. Za mało czasu na mieście, za dużo cydru w czeluściach szaf... ;)

      Usuń

Obserwatorzy