Kraft w Krakowie
08:30
Kiedy cały rozgarnięty świat polskiego piwa kraftowego bawił się na festiwalu we Wrocławiu, ja obrałem kierunek przeciwny i postanowiłem spędzić sobotę w Krakowie. Żałuję, że nie zaplanowałem wcześniej wyjazdu do Wro, ale Krk okazał się być bardzo gościnny i uraczył mnie i moich towarzyszy całą masą świetnego piwa. Stało się to za sprawą przede wszystkim piw Browaru Piwoteka, ale także Bazyliszka, Pracowni Piwa, Browaru Podgórz, Nepomucena i Browaru Bednary. Kilka piw naprawdę zryło mi beret, wybiło kory i wystrzeliło w kosmos. A mówiąc po naszemu przepaliło styki (bardzo, bardzo smakowało). Bardzo ciekawe style piwa, nietypowe dodatki i bardzo smaczne nowości.
Zaczęliśmy w House of Beer, w którym dawno już nie byłem, a z racji tego, że piwnica miała być czynna dopiero od 18:00, nie zauważyłem żadnych zmian. Ot pełna śpiewających Brytoli i ludzi mówiących w różnych innych językach knajpa z masą dobrego piwa. Urządzona jest w stylu angielskim i bardzo mi się podoba.
6 Joseph's Street z Pracowni Piwa to próba nadgonienia stoutu, którego wszyscy oprócz mnie już pili i zdążyli się nim zachwycić, tudzież uznać za najlepsze polskie piwo w tym stylu. Ja dopiero w dzień flagi napiłem się go po raz pierwszy. Stwierdzam, że nie było w tych zachwytach krzty przesady. Piwo nie jest całkiem czarne, ma brunatne przebłyski, a niska piana jest bardzo trwała. W aromacie królują intensywne nuty palone, zbożowe i kawowe (z naciskiem na kawę zbożową). Zapach ten jest przepiękny. Piwo sprawia wrażenie dosyć gęstego, a przy tym gładkiego jak pupa nastolatki (pełnoletniej oczywiście) i aksamitnego jak jej włosy. W smaku wraca oczywiście palone ziarno i kawa zbożowa. 6 Joseph's Street jest arcyrewelacyjnym stoutem.
Sheldonada z Browaru Podgórz to leciutki summer ale o gęstości 10° Blg i czteroprocentowej zawartości alkoholu. Czy sprawi to, że będzie idealne na upały? W mojej opinii będzie się do tego nadawał doskonale! To jeden z najlepszych aromatów od amerykańskich chmieli, jaki dane mi było wąchać. Jest baaardzo mocno i soczyście - są tu mango, melon, arbuz i mandarynka. Pachnie jak sok owocowy, nie jak piwo. Piwo jest skrajnie lekkie, ale nie wodniste. Alkohol pozostaje zupełnie niewyczuwalny, podobnie jak gorycz, która kręci się w tle nie przeszkadzając i nie dominując owocowego smaku. Ekstremalnie pijalne.
Tu nastąpił transfer do TapHouse, bowiem zaprzyjaźniona barmanka dała cynk, że znajdziemy tam coś ciekawego do spróbowania. W lokalu ruchu nie było, przygrywał Modern Talking, a znajomi zastanawiali się, jak to możliwe, że Michael Jackson był znawcą piwa, skoro wszyscy znają go jako doskonałego muzyka i Króla Popu. Nie jednemu psu Burek.
Po lewej Franca z Pracowni Piwa po prawej Brown Ale z Nepomucena |
Po raz pierwszy spróbowałem piwa z nowego browaru Nepomucen, który niedawno rozpoczął swą działalność w Szkaradowie (koło Milicza, ale w Wielkopolsce). Trafił mi się Brown Ale i to nalany z pompy. Piwo jest praktycznie całkiem czarne. Pachnie karmelem, toffi i ma mocne akcenty palonych słodów. Ma średnie ciało i pewną gładkość, ale też chropowatość, którą zawdzięcza paleniu i ziemistej, średniej goryczy. W posmaku zostawało mi kakao i orzechy. Całkiem przyjemne, ale tego dnia trafiło na potężną konkurencję, więc nie zachwyciłem się nim tak, jak pewnie mógłbym.
W ramach nadrabiania zaległości koniecznie musiałem spróbować Francy z Pracowni Piwa. Franca to cascadian dark ale i to okazuje się, że dobry. Dostałem nieco za zimne, więc początkowo w aromacie pojawiła się tylko przyjemna czekolada, ale po odczekaniu doszły dobrze uzupełniające ją nuty żywiczne i egzotyczne. Na szczęście temperatura nie wpływa na odczuwaną gorycz w piwie, więc Franca nic tu nie straciła. Jest to gorycz powyżej przeciętnej, czyli tak jak powinno w cda być. W smaku wraca czekolada i nieśmiało przebijają się akcenty kawowe. Piwo w sumie może niczego nie urywa, ale jest grzeczne i optymalnie zbalansowane. Polecam!
Tu nastąpił transfer do MultiQulti, w którym byłem do tej pory w dzień otwarcia, kiedy nie wszystko jeszcze było gotowe, a sama knajpa jeszcze wtedy znajdowała się w wersji beta. Tutaj podoba mi się najbardziej, jeśli wezmę pod uwagę wygląd, wystrój i wygodę. Świetne grafiki na ścianach, elegancka i jednocześnie nowoczesna kolorystyka, bardzo wygodne siedziska, designerskie fotele. Bomba! Tu też spróbowaliśmy dwóch piw, które zrobiły nam wieczór i rozwaliły system. Teraz właśnie o nich, a dwa następne też nie w kij dmuchał.
Mawashi Geri z Browaru Piwoteka to prawdziwy kop z półobrotu. Sushi Single Hop Sorachi Ace z dodatkiem wodorostów i pozwólcie, że przemilczę jakich, bo moim zdaniem nie ma to znaczenia. Ważne, że to wodorosty. I jeśli wydaje Ci się, że to piwo nie może smakować, to masz rację. Wydaje Ci się. To piwo sprawia wrażenie świetnie zbalansowanego i dobrze wyważonego. Zaczyna się od pięknej, opalizującej pomarańczowo-złotej barwy. Całość tworzy świetną kompozycję odmiennych elementów. Jest spora gęstość, mocny i wspaniały zapach poziomki, który wprowadza dużą rześkość. Przy dużej pełni i oblepieniu słodyczą owoców jest to zaskakujące. Jest też gorzkie i lekko cierpkie. Jest też nuta, której zupełnie nie potrafię nazwać. Mógłbym napisać, że to rzeczone wodorosty, ale byłby to strzał w ciemno. Piwo jest doskonałe!
Zacny Zalcman także z Piwoteki, uwarzony podobnie jak poprzednik w Księżym Młynie, to druga polska interpretacja niemieckiego stylu gose. Pierwszej nikt nie pił, bo była z Artezana. Styl wywodzi się z niemieckiego Goslar, przez który przepływa rzeka Gose, a kojarzony jest głównie z Lipskiem. To pszeniczne piwo jest jednym z najstarszych stylów piwnych. Zawiera delikatne nuty cytrusowe i kolendrowe i charakteryzuje się głównie tym, że jest słone, co zawdzięcza specyficznej wodzie, oraz ostre. Zacny Zalcman jest żółty i - już jak typowa pszenica - kompletnie mętny. Piwoteka zrobiła niewyobrażalnie dobre piwo. Jest delikatnie słone, przy czym odczucie to zanika pod koniec picia. Poza tym pojawia się wzięta w cugle kolendra, która zupełnie nie muli (jak ma zwyczaj to czynić w witbierach), a także cytrusowość. Mnie bardzo odpowiada konsystencja słonawego Zalcmana. Przepyszne, polecam każdemu do spróbowania, bo warto!
Jelonki z Browaru Bazyliszek to trzecia polska (po Końcu Świata i Happy Crack) interpretacja stylu sahti. 22° Ballinga i 9% alkoholu musi wyrywać z butów i wyrywa. Jelonki mają mocno pszeniczny charakter skłaniający się ku weizenbockowi. W aromacie najpierw aplikują potężną dawkę gumy balonowej, która przypomina dzieciństwo i dziesiątki gum odwijanych tylko po to by zdobyć obrazek Vectora albo naklejkę Marco van Bastena. Potem pojawia się delikatna wędzonka, która znacznie rozwija się w smaku. Tu też przy dużej pełni do głosu dochodzi spora gorycz i wytrawność, a początkowa guma zmienia się w smażonego banana. W smaku wyraźnie też czuć szynkowy charakter wędzonki. Piwo jest bardzo dobre i usatysfakcjonuje fanów piw ciężkich.
Na koniec została mi nowość, o której nawet nie słyszałem, ale jak tylko zobaczyłem, to nie mogłem przejść obojętnie. Browar Bednary wypuścił coffee stout (16,5°Blg i 6,4% alkoholu) Ale Siekiera. Rzeczywiście już aromat zdradzał, że kawy nie żałowano. Jest siekiera. Przyznacie, że piana na tym stoucie jest epicka, kremowa i trwała. Znad niej dochodził bardzo mocny zapach kawowego gruntu i palonego zboża. Piwo jest półsłodkie, ale w posmaku zostawia kawę i uczucie chropowatej wytrawności. Wypiłem z dużą przyjemnością, bo bardzo lubię gdy nuty kawowe grają pierwsze skrzypce. Dobre.
Na osiem piw nie trafiłem jednego, które by mi nie podeszło. Nie spotkałem też piwa przeciętnego. Dwa były co najmniej dobre. Dwa z Browaru Piwoteka wybitne. Jelonki rewelacyjne, a pozostałe bardzo dobre! Kraft w czasie długiego weekendu jest w rewelacyjnej kondycji!!
2 komentarze
"dane mi byłą wąchać" - jakże fatalne przejęzyczenie ;)
OdpowiedzUsuńJa tam mam dobre wspomnienia, ale dzięki! ;)
Usuń