Wielopak #8
13:56
Dosyć szybko zapraszam na kolejny wielopak, a co najmniej trzy kiszą się w przygotowaniu. Tak to jest, gdy ma się nieco więcej czasu na wyskoki na piwo. Tym razem praktycznie za jednym wyjściem do pubu uzbierałem materiał na cały wpis. Praktycznie, bowiem jedno piwo piłem już jakiś czas temu, ale bardzo mi smakowało, więc szkoda byłoby go nie wspomnieć. To wyjątkowo smakowity wielopak. Świeży i soczysty.
Na początek właśnie wspomnienie piwa, które regularnie można pić w Warszawie i to właściwie znak firmowy Browaru Bazyliszek, ich pierwsze piwo i w ogóle. U nas to piwo pojawiało się raczej sporadycznie i dopiero w wakacje dopadłem je w Absurdalnej. Mowa oczywiście o American Psycho IPA, który - poza amerykańskimi chmielami - zawiera tajemniczy dodatek w postaci gruitu. To taka esencja z mieszanki ziół. Jest to AIPA zatarta wytrawnie, zwana zwyczajowo west coast ipa. Pachnie dosyć wyraźnie owocami tropikalnymi i cytrusowymi, aromat tworzy ładną mieszankę i jest doskonale uzupełniony przez pełny smak, który kończy się intensywną ziołową goryczą. To świetna i dopracowana kompozycja. Gorycz nie jest najkrótsza i jeśli ktoś takowej będzie oczekiwał, to będzie zawiedziony. Dla mnie ten ziołowo-łodygowy finisz przyjemnie łamie grejpfrut i całość jest bardzo smakowita.
Musicie mi wierzyć na słowo, ale piana na tym piwie była bardzo obfita, tworzyła wielki biały kopiec. Przez to też Princesse du Printemps długo się nalewała. Tym razem Browar Pinta w kooperacji z francuskim Brasserie du Pays Flamand zaproponował klasyczne - dla francuzów bien sûr - piwo w stylu saison. Już od pewnego czasu wysłuchuję od Daniela, że znowu smakował mi saison, a tak się zarzekałem, że nie przepadam. Tego dnia w Absurdalnej usłyszałem to ponownie i pewnie usłyszę znów, bo ten także bardzo mi smakował. To dosyć mocno wysycone piwo, w którym prym wiedzie słodowość oraz aromaty kojarzące się z leżeniem na kocyku pośród ukwieconej łąki. W smaku są oczywiście przyprawy, delikatne i przyjmene, nie zabijające rześkości piwa, która jest bardzo duża. Gdzieś na skraju łąki czai się lekka drożdżowość, a w posmaku pozostaje bardzo przyjemny, ale delikatny kwasek. Piwo tego dnia smakowało wszystkim przy stole, łącznie ze mną. Polecam.
Browning IPA to kolejny strzelający goryczą karabin produkcji Kraftwerka. Śląski kontraktowiec wypuszcza tak wiele piw, że już zacząłem się w tym gubić... Browning został uwarzony w Browarze Jan Olbracht i jest to dosyć nieklasyczna belgijska IPA. Przynajmniej mi nie smakowała klasycznie. Wyglądała ładnie, ale pewnie nie zwrócicie na to uwagi, bowiem ta zostanie skierowana na twarz (ha, pojechałem!) w tle. To Łukasz; Łukasz robi śmieszne miny, lubi piwo i w ogóle jest fajny. W aromacie Belgii nie było za wiele, całkowicie przykryły ją amerykańskie chmiele. Jeśli miał być to zbalansowany mariaż, to nie wyszedł. Natomiast sam w sobie aromat jest ładny, dominują w nim tropikalne owoce oraz iglaki, które dodatkowo uwypuklają się w smaku. Jest on dzięki temu gorzki, ale gorycz jest przyjemna. Niby to niezłe piwo, no ale jednak nic specjalnego. Browning belgijską IPĄ jest tylko z nazwy, ale niejednego jelenia pewnie upoluje.
Zanim przejdziemy do kolejnej knajpy należy się kilka słów o Absurdalnej, którą opuszczamy. Jest świetna! Dobre piwo, w dobrej temperaturze, miła atmosfera, dobre jedzenie (Szczególnie to rumuńskie coś, co jadła Aga) oraz ogródek na deptaku tuż koło siłowni, dzięki czemu można obserwować przypakowanych mężczyzn (wersja dla kobiet) i przypakowane kobiety (wersja dla masochistów). Szefem kuchni jest Piotr, sędzia PSPD i wybitny sensoryk. Polecam! Knajpę, nie Piotra, on sam się może polecić.
W Kontynuacji trafiliśmy na kolejną kolaborację, tym razem polsko-włoską. Właściwie nie trafiliśmy, bowiem poszliśmy tam ze względu na nią. Dlatego knajpy powinny na bieżąco wrzucać swoje piwne oferty na Insta, Fejsa czy co tam majo... Tartaruga opisana była na tablicy jako wędzone amber ale, ale została przez nas szybko przejrzana. Dzieło Artezana i Lambrate zdecydowanie jest piwem w kolorze (i o smaku) brown! To przyjemnie wędzone piwo, z mocnymi akcentami palonymi, wyraźną czekoladą w zapachu i smaku oraz lekkim orzechowym posmakiem. Żółw jest niesamowicie gładki, a przez to bardzo pijalny. Piwo znikało szybciej niż ludzie w barze słuchając rasistowskich uwag pewnego osobnika (nie, tym razem go nie było, nie zdradzę go na forum). Kooperacja okazała się wysoce pijalna.
Czasami jest tak, że wada jest zaletą. Jeśli jedna noga jest krótsza, to za to długa jest dłuższa. Czy coś w ten deseń... Zielarka z Browaru Profesja to w założeniu gruit, już pisałem co to kilkanaście wersów wyżej. W praktyce to piwo z wadą, którą określa się jako aldehyd octowy. Brzmi to groźnie, ale nie lękajcie się! Aldehyd octowy to nic innego jak oznaka tego, że piwo jest młode i cechuje go przyjemny aromat zielonych jabłuszek. I właśnie w Zielarce te zielone jabłuszka genialnie mieszają się z aromatem i smakiem arbuza i melona, a kompozycja jest wybitnie lekka, przyjemna i pijalna. Ziołowa gorycz jest przy tym bardzo fajna i dobrze uzupełnia całość, choć piwo zdecydowanie przechyla się w stronę słodyczy. Jeśli ktoś jest stylowym nazistą, to te jabłka mogą mu przeszkadzać. Mnie nie. Podobnie nie przeszkadza mi wchodząca w kadr Pani Agnieszka.
I tu po raz kolejny objawiła się moc sołszial midja. Oto zdjęcie wrzucone na mojego hipstagrama sprowadziło do Kontynuacji bardzo miłe towarzystwo znanego i popularnego blogera i felietonisty, mieszkającego nieopodal Wojciecha T. (na zdjęciu jest nieco bez rutinoskorwinu) Fajnie żeś zajrzoł chopie!
Na koniec udało się jeszcze wychylić absolutnie bardzo dobre piwo. West Coast IPA z Widawy przypomniała mi smak Portugalii. Piwo właściwie mogłoby być sprzedawane jako sok z marakui. Męczennica bowiem totalnie zdominowała aromat i przejęła kontrolę nad smakiem. Oprócz marakui i męczennicy jest jeszcze passiflora if you know what i mean. Piwo ma przyjemną gęstość i co najmniej średnią treściwość, ale zupełnie nie traci rześkości. Ono jest stworzone na upały i ugasi pragnienie lepiej niż większość APA. Owocowa gorycz jest długa, ale nie zalega i nie przeszkadza. Jak ja mogłem go do tej pory nie pić? For fuck's sake. Koniecznie polecam, dopóki jeszcze jest.
Kontynuacja to również bardzo przyjemny lokal. Świetny wybór piwa, miła obsługa... Aż żal, że ostatni autobus jest tak wcześnie, a nazajutrz trzeba jechać do pracy...
2 komentarze
" Oto zdjęcie wrzucone na mojego hipstagrama sprowadziło do Kontynuacji bardzo miłe towarzystwo znanego i popularnego blogera i felietonisty, mieszkającego nieopodal Wojciecha T.
OdpowiedzUsuńOch, zarumieniłem się :*
Ić całować się pod tęczę ;*
Usuń