Browar Hopkins - debiut na poziomie

12:10

W grudniu 2015 roku zadebiutował na polskiej scenie piwnej kontraktowy browar z Gdyni - Hopkins. Pewnie nie byłoby w tym fakcie nic wartego dłuższej wzmianki, gdyby nie to, że dwa piwa spotkały się z niesamowicie dobrym przyjęciem wśród fanów kraftu. Nie ukrywam, że i mi bardzo smakowały. Postanowiłem wykorzystać ten interesujący początek i na tę okoliczność zadałem założycielom browaru kilka pytań. Dziś będzie więc o dwóch piwach - Lśnieniu i Transfuzji, a także o początkach browaru, kto jest tam kim, o początkach fascynacji piwnym światem, nazwie browaru i najbliższych planach na przyszłość. 


Za pomysłem na Browar Hopkins stoją trzy osoby - Daniel, Marcin i Szymon. Nic więcej nie zdradzają w obawie przed psychofankami. Każdy tak naprawdę jest z innego świata, połączyła nas wspólna pasja – mówią zgodnie - W głowach zrodziła się nam idea, od której szybko przeszliśmy do czynów.

foto ze strony browaru

U Daniela początek przygody z lepszym piwem był nietypowy. "Nie miałem pojęcia o trwającej w Polsce piwnej rewolucji, byłem dość daleko od tematu, fascynowałem się bardziej czerwonym winem aniżeli piwem, a to z racji tego, że wszelakie sikacze dostępne w sklepach mi nie smakowały – mówi - Zaczęło się tak - kupiłem któregoś razu puszkę z ekstraktem, bo zapragnąłem zrobić sobie własne piwo, a gdy okazało siem że efekt jest zadowalający, poszedłem krok dalej. Szerzej zainteresowałem się tematem po spróbowaniu Grand Prix z receptury Czesława Dziełaka".

"U mnie było ciut inaczej – mówi Marcin - ze względu na wyjazdowy charakter mojej pracy, miałem możliwość próbowania piw z małych regionalnych browarów. Dzięki temu poznałem smaki piw, których próżno szukać w ofercie koncernów. Jeżdżąc poszerzałem swoją wiedzę na temat stylów piwa i technologii ich produkcji. W okresie ostatnich 3 lat z pomocą przyszedł mi blog Tomka Kopyry, który zainspirował mnie i zapoczątkował pomysł na domowe warzenie piwa."

"Ja za to nie warzyłem i nie warzę – do głosu dochodzi Szymon - Prowadzę własny lokal (w Łebie - przyp. TG), gdzie staram się przekonać ludzi do piwa rzemieślniczego. Lubię dobre piwo i chcę, aby zawsze było ono dostępne, dlatego postanowiłem współpracować z chłopakami. Poza tym to ciekawy biznes."

Panowie podzielili się bardzo ciekawą informacją. Będą mieć własny lokal! "Cała idea Hopkinsa powstała spontanicznie – kontynuuje Daniel - Najpierw był plan naszego lokalu. Dopracowywaliśmy go w trójkę.  Któregoś dnia rzuciłem Marcinowu pomysł by warzyć własne piwo, a ten po kilku dniach oznajmił że jest tak możliwość w Kościerzynie. Nie zastanawialiśmy się długo i oto jesteśmy!". Z browarem kontraktowym poszło szybciej niż z lokalem, bo "jak sam wiesz – kontynuuje Daniel - życie lubi rzucać kłody po nogi i pewne sprawy się przeciągają". "Docelowo chcemy by nasze piwo było obecne tam na kranach" – dopowiada Szymon. Lokal będzie oczywiście w Gdyni, przy ul. Świętojańskiej 52.

Pies Hopkins - foto ze strony browaru

Ok, ale skąd nazwa? Jeśli wydaje wam się, że chodzi o Anthonego Hopkinsa to macie racje – wydaje wam się. "Pracowaliśmy nad nią długo – mówi Daniel - chcieliśmy dobrać taką nazwę by pasowała i do marki piwa, i do nazwy dla lokalu. W końcu zrodziła się nazwa Hopkins, ale nie chodzi o twórczość aktora, raczej zainteresował mnie pierwszy człon – jego nazwiska oczywiście" – może brzmi to dziwnie, ale wiadomo, że chodzi o chmiel – Wymyśliliśmy fikcyjną postać psa-detektywa, w angielskim kapeluszu

Pierwsze dwa piwa Browaru Hopkins, o których dziś piszę, to style nowofalowe, a mnie zawsze interesuje, co najbardziej kręci chłopaków w świecie piwa. Marcin jest fanem klasyki, ale nie tylko. "Lubię pilsy, portery ale też nową falę, czyli AIPA, APA – mówi - Lubię eksperymentować więc próbuję wielu piw które wypuszczają browary rzemieślnicze. Z uwagi na nikły wybór piw ciemnych 10 lat temu, zdecydowanie odnalazłem się w nich - stouty, robust portery czy risy to jest moja mocna strona". /Przerwa na piwo.../


"W tamtym ciemnym domu pojawiły się, nie wiedzieć skąd, świetliste cienie"*
Lśnienie to wheat AIPA, a za amerykę odpowiadają tu Mosaic, Citra, Columbus i Simcoe. Ciało poza dodatkiem słodu pszenicznego tworzy prażona pszenica i płatki jęczmienne. To czuć! Piwo jest aksamitnie gładkie i uradowało mnie bardzo przyzwoitą i przyjemną pełnią o lekko bananowym i mocno chlebowym charakterze. Już sam zapach jest soczysty, jakby ktoś przed chwilą wyciskał egzotyczne owoce do szklanki. W smaku na pierwszy plan wychodzi jednak charakterystyczne grejpfrutowa cytrusowość, która w nieprzesadzony sposób zawładnęła moimi kubkami smakowymi. To rewelacyjnie zbalansowane i niezwykle ciekawe piwo! 8,5/10.
"Aktywacja, pokładów nowej mocy. Eksploatacja, przestrzeni atomowych.
Determinacja, o sile supernowej. Eksploatacja, elektryczny ogień."*
Transfuzja to foreign extra stout, ale nie taki zwyczajny tylko cherry & pear (wiśnia i gruszka), które zostały zapewnione za pomocą tychże płatków. Zapach, który dociera do nosa to połączenie mocnych nut palonych oraz słodkawych owoców kojarzących się z wiśnią i czereśnią. Wyraźnie są tu odczuwalne akcenty drewniane. Może nawet za bardzo, bo w pewnym momencie dominują paloność i kawę w smaku. Piwo jest gładziutkie, wręcz śliskie. Jest też bardziej odfermentowane i przez to wytrawne w posmaku, z delikatną sugestią kwaskową. Bardzo dobre piwo. 7/10.

/Wracamy po przerwie.../ Dla Daniela sprawa nie jest już taka prosta. "Wiesz – mówi – to temat rzeka, ciężko wybrać coś ulubionego. Na pewno piwa zawierające amerykańskie chmiele, choć w stonowanej ilości. Przeszedłem już przez etap pierwszej fascynacji goryczą i przechmielone piwa zaczynają iść w odstawkę.  Na pewno Belgia, a co za tym idzie belgijskie drożdże z wszystkim co potrafią wnieść do piwa. Ostatnio też zacząłem lubować się w cięższych klimatach, ale do tego musiałem dojrzeć, więc uwielbiam wszelkiego rodzaju RISy, portery bałtyckie, one są jak najbardziej w moim klimacie. Piwem, które zrobiło na mnie największe wrażenie w zeszłym roku, był "Preparat" Artezana, chylę czoła przed chłopakami po fachu, zrobili naprawdę dobrą robotę

Piwa z Hopkinsa powstają w Starym Browarze w Kościerzynie. "To miejsce wyjątkowe – browar i budynek są imponujące, jak na tak niewielkie miasto – mówi Daniel - Klimat, jaki to ze sobą niesie, jest też niepowtarzalny. Warzy nam się tam bardzo dobrze, mamy po naszej stronie dwóch wspaniałych piwowarów browaru - Tomka i Marka, którzy niejednokrotnie służą radą jeśli chodzi o zagadnienia techniczne. Można liczyć na pełne wsparcie, przez co współpraca jest naprawdę udana".


Zapytałem jeszcze Daniela, jakie są plany Hopkinsa na przyszłość? "Planów jest sporo, nie sposób i nie czas mówić o wszystkim. Numerem jeden jest otwarcie lokalu w jak najkrótszym czasie, tam póki co skupiamy nasze siły, to jest nasze oczko w głowie. Na pewno będziemy kombinować z nowymi stylami, mam kilka pomysłów na następne piwa, ale część z nich jest jeszcze w fazie testów. Chcemy trafiać do jak największego grona odbiorców i zarażać ludzi pasją do piwa rzemieślniczego, bo naprawdę jest to coś wyjątkowego. Trzymajcie za nas kciuki, a my postaramy się was nie zawieść!"

Skoro udało mi się kupić kolejne piwa Hopkinsa, to uzupełniam wpis zamiast tworzyć nowy - wszystko będzie w jednym miejscu, tak jak lubię.


"Dolls of voodoo all stuck with pins
One for each of us and our sins"**

Fixxxer to weizenbock IPA, czyli nowofalowe połączenie klasycznego niemieckiego koźlaka pszenicznego z rewolucyjnym american india pale ale. Zaletą tego piwa na pewno nie jest wygląd, przypomina bowiem błoto z kałużą, ale za to piana jest imponująca. Nuty charakterystyczne dla weizenbocka są - jest guma balonowa i lekki banan, natomiast to co odpowiedzialne za czynnik IPA, czyli polskie chmiele Magnat, Sybilla i Iunga nie dostrajają się do tego odpowiednio. Gorycz jest niestety tępa i przesadzona. Całkowicie się do ze sobą nie komponuje, mieszanka jest męcząca i toporna. Przekombinowane. Szkoda, że nie zdecydowano się na klasyczny styl piwa, bo koźlaków pszenicznych praktycznie u nas nie ma, a to bardzo ciekawe piwa. 4/10.


"Here comes the story of the Hurricane"***
Hurricane to hopkinsowe american india pale ale przyprawione chmielami Warrior, Mosaic, Amarillo, Citra i Simcoe. Prezentuje się naprawdę ładnie ze swoim pomarańczowym kolorem i niewielką białą pianką. Zapach i smak tworzą przemyślaną i zgrabną kompozycję. Pojawiają się tu obok siebie owoce cytrusowe, owoce egzotyczne i nuty żywiczne. W smaku odnalazłem solidną podbudowę słodową zmierzającą w stronę słodyczy karmelu, ale nie przekraczającą magicznej granicy. Na tym osiadły smaki i posmaki owocowe sprawiające, że piło mi się Huragan świetnie. 7/10.

Z informacji poufnych dodam jeszcze, że w tym momencie leżakują piwa w stylu robust porter, american wheat i black IPA. Do zobaczenia na sklepowych półkach!

*oba cytaty pochodzą z piosenek Comy, które nazywają się identycznie jak piwa,
** to oczywiście Fixxxer Metalliki,
*** Hurricane Boba Dylana.

Zobacz także

1 komentarze

  1. Podoba mi się różnorodność Twoich wpisów..od treści mocno zamkniętych na kanwie piwnej, po niezwykle zachęcające wrażenia podróżnicze okraszone zdjęciami..no i wywiady z ludźmi zapalonymi kraftem..:D luuubię to!!! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy