Wielopak #14
08:00
Witam
serdecznie w czternastym wielopaku. Nie jest to już wielopak
trzynasty. Jeszcze nie piętnasty, ale właśnie czternasty. Z
pewnością nie szesnasty. Czternasty wielopak zawiera w sobie piwa
wielce obiecujące, uwarzone przez uznane już browary. Artezan,
który ufortyfikował się już na dobre w trójce najlepszych polskich
browarów, Solipiwko idący drogą piw przemyślanych,
wypuszczanych rzadko, Birbant mający lepsze (częściej) i
gorsze (rzadko) chwile, ale utrzymujący wysoki poziom warek i brak
biegunki nowości oraz browar kontraktowy, który uważam za odkrycie
2015 roku – Trzech Kumpli.
Balon
był napompowany jak przed każdym kolejnym turniejem kwalifikacyjnym
siatkarzy do Rio. Cechą wspólną wszystkich dzisiejszych piw jest
zawartość chmieli zza oceanu, niekoniecznie tego samego. Kolejność
opisu nie pokrywa się z kolejnością spożycia.
Zaczynam
od grubego kalibru – nie ma przebacz. Zielonogórski kontraktowy
Browar Birbant na dobre zadomowił się w Zarzeczu.
Porzucił także stary wzór etykiet, bo pomysł na włosy dosyć
szybko się wyczerpał, a współpraca z agencją FLOV przynosi
kolejne małe arcydzieła. Etykieta Dr IPA jest przepiękna.
Dr IPA to ciemne żytnie IPA. Wrzucenie do gara
wielkich ilości Mosaica, Cascade i Citry zaowocowało goryczką na
poziomie 120 IBU, co jest później wyczuwalne, ale przy tej gęstości
(16,5° blg przy 6,5% alkoholu) szczęśliwie nie poniewiera kubków
smakowych do reszty. Piwo sprawia wrażenie gęstego i oleistego
podczas nalewania, ale już w czasie picia wydaje się być
chropowate, pełne w smaku ale jednak nie tak gładkie jak
oczekiwałem. Zrekompensował mi to nienachalny, ale wyraźny aromat
cytrusów i iglaków mieszający się z czekoladą. W smaku jest
zdecydowanie palony, przez to bardziej wytrawny w posmaku,
czekoladowy i przyjemnie zbożowy. Gorycz jest duża, ale – jak
wspomniałem – do przełknięcia w takiej kompozycji. Dobre,
ale od piwa żytniego oczekiwałbym jednak wyraźniejszego
zaznaczenia jego obecności.
Skoro
niedawno przyszedł P.I.S. (and Love) to pojawił się od razu
temat ABW, a konkretnie American Barley Wine. Za prostą
i fajną etykietą kryje się potężny klasyczny styl (24,5°blg)
w wydaniu nowofalowym, za którym stoją Magnum, Zeus, Citra,
Simcoe, Centennial i Cascade. Piwo jest mocne i choć 10,5% alkoholu
ładnie chowa się za dużym ciałem i chmieleniem, to jednak nie
jest to piwo dla nażelowanych chłopczyków z wąskimi nogawkami.
Podoba mi się w tym piwie mega mocny aromat owoców egzotycznych, za
którym czają się cytrusy. Nie podoba mi się za to praktycznie
brak akcentów słodowych w zapachu i smaku. To przecież barleywine,
gdzie nawet w wersji rewolucyjnej powinny być one wyraźne. Chmiel
jednak przykrywa wszystko, a w smaku zdaje się być ściągający i
trawiasty, choć oczywiście także mocno tropikalny. ABW sprawia
wrażenie nie do końca przemyślanego. Chętnie spróbowałbym
go w nieco innym wydaniu.
Trzech
Kumpli - Browar Lotny wspólnie z Andrzejem Milerem,
piwowarem domowym, autorem receptury Grandchampiona z 2012 r.,
uwarzył american blond ale. To bardzo lekkie (12° plato i
4,8% alkoholu) piwo przyprawione dwoma odmianami chmielu zza oceanu
(Mosaic i Cascade z polskiej uprawy). Dzięki jedynie 25 IBU American
Beauty jest genialnie pijalne. Aromat przywodzi na myśl letnie dni,
wyciskanie miąższu z soczystych owoców egzotycznych i odpoczynek
pod upalnym niebem. Bardzo lekkie w smaku, smakowite i po prostu
rewelacyjne. REWELACYJNE!
W
podobnym tonie utrzymane jest new
zealand pale ale No
Worries! z Artezana.
To leciutkie (11,3° blg) pale
ale przyprawione
trzema odmianami chmielu z antypodów – Waimea,
Pacific Jade i Nelson Sauvin. Piwo
już kolorem zdradza swoją lekkość i takie jest w istocie, choć
aromat jest intensywny. Panują w nim niepodzielnie tropikalne owoce
współegzystujące z winogronem i agrestem. No
Worries! wysycone jest nisko, pełnia także niewielka, ale nie można
powiedzieć, że jest wodniste. Nie martwcie się o to. Gorycz jest
wyraźna, ale krótka i mało intensywna. Bardzo
fajne i przyjemne piwo,
ale wyżej opisany blond
ale smakował
mi bardziej.
Chuck
z
Browaru Solipiwko
to
american india
pale ale.
Ma
ładny bursztynowo-pomarańczowy kolor i czapkę piany. 6,6%
alkoholu przy 16,5° blg sprawia, że piwo przechyla się w stronę
wytrawną i ma średnie ciało. Pachnie
cytrusowo i egzotycznie, raczej słodko. Problem pojawia się w
smaku. Z półobrotu wali mocną, nieułożoną goryczką. Kop jest
potężny i niekoniecznie dopasowany do reszty. Nie
powaliło mnie to piwo, a gra aktorska Chucka Norrisa zawsze to robi.
Przeciętne.
Kolejnym
z ostatnich bohaterów kina akcji jest Bruce.
Solipiwko bierze
na warsztat styl double
india pale ale –
ma 20,5°blg, prawie 9% alkoholu i 117 IBU. Tak
jak lubię granych przez Bruce'a
Willisa bohaterów (Yippie
kay yay, motherfucker!),
tak i to piwo mi się spodobało. Za sprawą ogromnej piany i
ciemnobursztynowego opalizującego koloru piwo wygląda rewelacyjnie.
Aromat też mi się bardzo spodobał – dużo słodkich owoców,
nieco żywicy i cytrusów, w tle karmel. W
smaku karmel przechodzi w przyjemne toffi, a goryczka – choć
potężna – nie góruje nad całym piwem. Pomimo sporych słodkich
akcentów piwo jest raczej wytrawne, gorzkie jak cholera, a sama
gorycz długa i dobra. Bruce
jest gładki, ciężki, złożony i bardzo dobry. Dobrze
byłoby mieć takiego Bruce'a zawsze dostępnego w sklepie...
To bardzo dobry zestaw, chciałbym
aby każdy taki był. Póki co na tych browarach wciąż trudno się
przejechać i mam nadzieję, że będą szły drogą tworzenia
żelaznego kręgosłupa dla swojego portfolio, a nie sraczki premier
i jednorazowych piw.
2 komentarze
Z tego czternastego (!) wielopaku moim NAJ okazał się American Beauty z browaru trzech kumpli...;) ten letni pyszny powiew utkwił miw pamięci i chętnie to powtórze :-))
OdpowiedzUsuńPs. Nie spodziewałam się, że kolega lubi Chucka..:-P
Tak, bardzo dobry i baaaardzo lubię...
Usuń