Piwojad
12:00
Pewnie pojawienie się nowego browaru
kontraktowego przemknęłoby dla mnie niezauważenie, a do czasu
ujrzenia butelki na półce sklepowej zbywałbym ten fakt delikatnym
i oszczędnym wzruszeniem ramienia, gdyby nie to, że jego
założyciele przysłali mi krótką informację o swoim istnieniu,
pierwszym piwie i zbliżającej się (wtedy) premierze. Ten nowy
browar to Piwojad, jego pierwsze piwo to – uwaga, uwaga – Suska.
Wykorzystałem wymianę informacji i zaprosiłem Piwojadów do
rozmowy, której efekty znajdziecie poniżej.
Dziś dowiecie się,
gdzie Piwojad ma swój obszar lęgowy, skąd się wywodzi, na jakich
terenach można go spotkać, czym się głównie żywi i poi, w jaki
sposób odróżniać go od innych gatunków (jeża, świni,
kormorana, jeleniodźwiedzia, czy bazyliszka) i dlaczego warto na
niego polować?
„Od kiedy
założyliśmy Piwojada, nie mamy wolnego czasu”
Browar Piwojad został założony
przez dwóch piwowarów domowych – Pawła Teodorczyka i Pawła
Świdniewicza. Paweł Teodorczyk po ukończeniu studiów na
krakowskich UJ i AGH postanowił na stałe zamieszkać w Krakowie,
gdzie pracuje w firmie informatycznej. Wolny czas dzieli pomiędzy
jazdę na rowerze, czytanie książek i podróżowanie po świecie,
chociaż od kiedy założył Piwojada nie ma czasu wolnego. Paweł
Świdniewicz kocha piwo, sport, polską kuchnię i swoją rodzinę.
Większość czasu spędza zajmując się browarem, pracując w
korporacji i przygotowując się do maratonu. Inne pasje przechodzą
tymczasową hibernację, co nie sprawia mu większej przykrości.
„Nie zawsze smak był kwestią
priorytetową”
TG (to ja): - Skąd pomysł na warzenie
piwa na dużą skalę? Od kiedy się tym interesujecie?
P.T. (Paweł Teodorczyk):
- Zaangażowanym konsumentem piwa jestem od dawna, choć nie zawsze
smak był kwestią priorytetową. Jakieś 5-6 lat temu zacząłem
próbować bardziej interesujących piw dostępnych wówczas na
rynku: czeskich, niemieckich i przede wszystkim belgijskich. Kiedy
powstały Artezan i Pinta z dużym zainteresowaniem śledziliśmy ich
pierwsze kroki. To mniej więcej w tamtym czasie zaczęliśmy
zajmować się piwowarstwem domowym.
P.Ś. (Paweł Świdniewicz): - Z
miłości do piwa! Zawsze stawiałem je ponad inne trunki, a kiedy
kilka lat temu zostałem poczęstowany piwem domowym - pozdrawiam
Jarka - mój świat stanął na głowie. I tak wszystko się zaczęło.
Warzenie w domu stało się pasją i uzależnieniem, aż w pewnym
momencie 30 litrowy gar okazał się po prostu zbyt mały. Zadałem
sobie zajebiście ważne pytanie. Czemu czegoś, co kochamy, co nam
dobrze wychodzi i czemu poświęcamy czas, nie robić na większa
skalę?
- Jakie są Wasze doświadczenia w
piwowarstwie i piwowarstwie domowym?
- W domu uwarzyliśmy ponad 100 piw,
w dość szerokim wachlarzu stylów. Dużo eksperymentowaliśmy z
dodatkami w postaci owoców, różnych przypraw, bakterii, dzikich
drożdży – mówią na zmianę Paweł i Paweł - Korzystaliśmy z
dość standardowego sprzętu: 2 garnki po 30 litrów, taboret
gazowy, filtracja przez wężyk z oplotu, chłodnica zanurzeniowa,
skrzynia styropianowa. Kiedyś udało nam się uwarzyć 4 piwa
jednego dnia – śmieją się - Jest jeszcze druga strona medalu,
nie da się ukryć, że dużo konsumujemy.
"Piwo dla faceta jest tym, czym
perfumy dla kobiety"
- Który piwny świat pociąga Was
najbardziej?
P.T.: - Zawsze najbardziej fascynowała
mnie Belgia – tu uśmiecham się ja - z ogromną troską o proces
fermentacji, bogactwem drożdży, otwartością na dzikie bakterie i
drożdże, spontaniczną fermentacją, przyprawami, owocami,
beczkami. Belgowie mają też dość luźne podejście do ram
stylistycznych określonych gatunków, co owocuje bardzo dużym
zróżnicowaniem ichniejszych piw. Z krajów, które stały się
piwnymi potęgami na fali piwnej rewolucji bardzo podobają mi się
Włochy, mocno czerpiące z piwowarstwa belgijskiego jak również z
doświadczeń własnych winiarzy.
P.Ś.: - To jakby mówić, które
dziecko kocha się najbardziej… Pociąga mnie cały piwny świat,
od Czech przez Niemcy, Belgię aż po Stany. Nie stawiam piw z
dziesiątkami różnorodnych dodatków nad te, które zachowują
Niemieckie Prawo Czystości. Decyzja, po jakie piwo sięgnę w danej
chwili i na jakie mam największą ochotę zależy od nastroju,
temperatury, pogody, pory roku, towarzystwa... Z piwami mam tak jak
kobiety z konfekcją czy perfumami… Z tą małą różnicą, że
nie wybrzydzam i chętnie przetestuję kilka jednocześnie – śmieje
się.
- Warzycie w browarze w Szczyrzycu,
jakie są Wasze wrażenia z pracy tam? Nie robi się tam ciasno?
- Wrażenia są bardzo pozytywne,
pracują tam świetni ludzie, których serdecznie z tego miejsca
pozdrawiamy. Poza tym Szczyrzyc jest blisko Krakowa, dzięki czemu
możemy tam często zaglądać i kontrolować cały proces produkcji.
Natomiast w rzeczy samej jest tam ciasno, zdaje się że już nie ma
miejsca dla kolejnych kontraktowców, ale my się jakoś
zmieściliśmy!
„Dzikie drożdże, bakterie,
beczki, duże piwa”
- Waszym pierwszym piwem jest
Suska. Nie boicie się, że Wasze piwo będzie porównywane do
Imperium Prunum (klik) i przez jego pryzmat oceniane?
- Warząc piwo nie mieliśmy pojęcia,
że Kormoran planuje wydanie Imperium Prunum. Dowiedzieliśmy się o
tym, że coś jest na rzeczy, w dniu warzenia, kiedy odbieraliśmy
śliwki od producenta, który poinformował nas, że jakiś browar z
Olsztyna odwiedzał ich już jakiś czas temu w tym samym celu. Tym
niemniej suskę dodawaliśmy już rok wcześniej do piwa warzonego w
domu i świadomość planów Kormorana nie zmieniłaby naszych.
Byliśmy bardzo zadowoleni z efektów i nie widzimy powodów, dla
których byśmy mieli nie dodawać surowca do piwa dlatego, że ktoś
już zrobił to przed nami. A porównań oczywiście nie unikniemy,
choć uważamy że są one bezpodstawne zważywszy na zupełnie inny
charakter i inną "kategorię wagową" obu piw (26° vs 16°
P.) . Mało tego, zachęcamy innych by z niej korzystali; sprawdza
się nie tylko w piwie ale również w kuchni. Dodana do bigosu,
pierogów czy krupniku ubogaca smak tych potraw.
- Czym chcecie się wyróżniać na
naszej scenie kraftowej? Który
browar jest dla Was wzorem działania?
- Wzorów i inspiracji jest wiele
zarówno w kraju jak i zagranicą, więc nie chcielibyśmy upodabniać
się do nikogo konkretnego, lecz znaleźć własną drogę. Dzikie
drożdże, bakterie, beczki, duże piwa - to lubimy i sądzimy, że
tym będziemy się wyróżniać na tle większości konkurencji.
Nieszczególnie nas natomiast pociągają nowofalowe chmiele, co
zapewne również jest wyróżnikiem. Duże znaczenie mają dla nas
dodatki do piwa, szczególnie regionalne produkty i przyprawy, które
na Susce się nie skończą.
„Każda kolejna warka zmienia
perspektywę”
- Dlaczego warto sięgnąć po
Wasze pierwsze piwo?
- Nie słowem a czynem chcielibyśmy
przyciągać klientów. To co robimy wynika z naszej pasji i naszych
zainteresowań. Jesteśmy przekonani, że znajdzie się grupa
odbiorców, którzy również uznają to za ciekawe a nasze piwo za
warte spróbowania. Parafrazując i odwracając nieco powiedzenie
„przez żołądek do serca” chcemy zarazić konsumentów naszym
piwem nie tylko poprzez smak i aromat, ale również naszą pasją i
sercem jakie pośrednio wkładamy do każdej butelki.
- Jakie są Wasze plany na
najbliższy czas?
- Chcemy warzyć
możliwie najwięcej i najciekawiej i znajdować sobie niszę na
rynku. Plany są raczej krótkofalowe, ustalane na bieżąco, więc
ciężko wskazać co konkretnie chcielibyśmy w tym roku osiągnąć.
Każda kolejna warka zmienia perspektywę.
Wisienką na potężnym torcie
rozmowy jest pierwsze piwo chłopaków z Piwojada – Suska. Logo
wygląda rewelacyjnie, jest czytelne i zabawne, od razu chcę być
takim piwojadem. Świetnie też prezentuje się na przezroczystej
etykiecie i butelce pełnej ciemnego piwa. Ciekaw jestem, czy na
jasnym wyglądałoby tak samo dobrze. Nie do końca pasuje mi za to
czcionka pozostałych napisów, jest chyba zbyt ascetycznie. Samo
piwo wygląda przyzwoicie – ma przyjemny dla oka kolor brązu
wpadającego w czerń, ale piana tworzy się na nim niewielka. O ile
do niskiego wysycenia w brown porterze (czy w ogóle w górnym
porterze) trudno mi się przyczepić – takie powinno być, to już
robust (bo tak z uwagi na 16° P. została Suska określona) wymaga
nieco więcej ciała. W piwie zostało 6,6% alkoholu, co sugerowałoby
więcej treściwości. Niestety Suska sprawia wrażenie lekko
wodnistej. Aromat jest bardzo ładny i przypomina o grudniowych
świętach – potężne nuty śliwkowe przywodzą na myśl kompot z
owocowego suszu, do tego lekki aromat wędzonki, czekolada wraz z
pasującym mlecznym odczuciem. W smaku dominują suszone owoce,
wędzonka i nuty prażonego słodu. Piwo fajnie balansuje między
słodyczą i wytrawnością. Mimo wszystko wydaje się Suska nieco
płaska, a jej smak dominuje – bardzo przyjemna – śliwka. 6/10.
Chłopakom z Piwojada bardzo dziękuję
za rozmowę i wypatruję kolejnej zwierzyny łownej, która opuści
rezerwat.
1 komentarze
Pyszne
OdpowiedzUsuń