Wielopak #15

08:30

Po raz pierwszy zdarza mi się tworzyć wielopak w oparciu piwa wypite w ciągu jednego wieczoru. Na piątkowe spotkanie z Gosią i Kasią przygotowałem kilka ciekawych piw. Można je wszystkie wrzucić do jednego worka - to piwa lekkie. W ramach powrotów na półkach pojawiły się dwa piwa Pinty, których jeszcze nie piłem. A to nie kręciły mnie specjalnie, a to style mało interesujące. Właściwie do sięgnięcia po nie zachęcił mnie Kuba z blogu thebeervault.blogspot.com. Do wybrania kolejnego piwa Tattooed Beer nikt mnie nie musiał zachęcać, cycki na etykiecie robią to wystarczająco dobrze. Inne Beczki to browar, który do tej pory zupełnie nic (poza bardzo smacznym Sleeping Car Porter, który Dawid zabrał kiedyś w góry, zresztą czeskie) ciekawego nie wypuścił, ale na pewno wyróżnia się pięknymi etykietami. Pierwsze piwo browaru Dear Bear było smaczne, więc drugiego nie mogłem olać. Jednakowoż pierwszą rzeczą, jaką zabrałem z półki w jaworznickim Alko Shopie, było piwo Browaru Lotnego Trzech Kumpli (dla mnie debiut roku i jedno z trzech najlepszych piw 2015 - oczywiście PanIPAni). 


Zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami z przeglądu sklepowych półek. Ciekaw jestem bardzo, jakie były Wasze. Przyjąłem taktykę klasyczną - od najsłabszych do najmocniejszych.


Son of a Birch zostało uwarzone dawno temu przez kontraktowy Browar Pinta na potrzeby Beer Geek Madness. Nie jest to zwyczajne piwo pszeniczne, bo zawiera (50% w gotowym piwie) sok pozyskiwany z pnia brzozy, na który niegdyś mówiono oskoła - stąd nazwa stylu piwa oskoła pszeniczne. Do tej pory obchodziłem to piwo z daleka, bo nie dość że to pszenica, to jeszcze bardzo lekka (9°blg). Błąd. Piwo nie jest ani puste w smaku, ani nie wydaje się szczególnie lekkie, choć rzeczywiście jest rześkie i soczyste. Już w zapachu czuć nuty, które mnie kojarzyły się (doświadczenie) z nalewką lipową, czy inną lekką kwiatowością, poza tym zapach charakterystyczny dla pszenicy z naciskiem na cytrynkę. W smaku jest Zbrzozysyn zaskakująco ciekawy - lekka słodycz miodowa, leciutki kwasek, cytrusy w posmaku. Piwo ma 3% alkoholu i jest masakrycznie pijalne. 7/10.

Król Lata to kooperacyjne dzieło Browaru Pinta oraz francuskiego Brasserie du Pays Flamand, a uwarzone zostało w Browarze na Jurze. To najlepszy witbier, jakiego piłem od wielu lat. Zaprowadził mnie w mroczne zakamarki mej pamięci, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tym stylem (Blanche de Namur) i zmieniało się moje spojrzenie na piwo. W składzie oprócz typowych kolendry i skórki pomarańczy obecne są płatki owsiane oraz chmiel Citra. Fakt kolendry mogłoby być ciut mniej, choć to ja jestem na nią nadwrażliwy, ale skórka pomarańczy dająca przyjemną gorycz i wiosenna cytrusowość tworzą bombową mieszankę. Drugie piwo nie z mojej bajki i drugie bardzo dobre. 7/10.

Trzecim w wielopaku a czwartym piwem Tattooed Beer jest Slava. Słowiańskie pozdrowienie to solidnie przyprawiony hołd dla chmielu z tej części Europy - Iunga (PL), Dana (SLO) i Kazbek (CZ). To taka słowiańska IPA. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie nieoczywisty aromat tego piwa - jest tu słodycz, jest cytrus, są także i zioła. Kompozycja jest nietypowa i warta zaniuchania. Slava jest średnio pełna i ponadprzeciętnie gorzka, a gorycz głównie ziołowa i zupełnie niemęcząca. Podbudowa słodowa oparta jest o opiekane nuty chlebowe. Całość tworzy smaczną kompozycję. Sława dla słowiańskich chmieli. 6/10.

Biorąc pod uwagę liczbę ocen tego piwa na ratebeer (zero) strzelam, że to nowość, ale ja już dawno przestałem ten temat ogarniać, więc nie jestem pewien. Inne Beczki warząc tym razem w Zodiaku proponują nam najbardziej klasyczny styl świata - bohemian pils, czyli Pilzner. Mam z tym piwem problem, bo rzeczywiście smakuje jak typowy - dobry czeski pilzner, ale przy tym jest ciut za gorzki. Piwo powinno dać pić się litrami, a ja przy pierwszym byłem już zmęczony. Jest lekkie masełko, które lubię w tych piwach, bo przyjemnie podbijają pełnię. Jest odpowiednia podbudowa - delikatnie zbożowa. Ziołowa gorycz (Żatecki) jest jednak przejechana o jeden poziom. 4/10.

Piwem, gdzie wpadły dwa grzyby w barszcz, jest Hoppy Meal - owsiane IPA z dodatkiem owoców kumkwatu (wywodzący się z Chin cytrus). Browar Deer Bear dodając chmiel z antypodów (Pacific, Weimea, Vic Secret) oraz amerykański Summit gdzieś się rozjechał w natłoku pomysłów. Piwo i pachnie nieźle (choć zbyt słodko), i smakuje nawet nawet, jest też przyjemnie gładkie. Kompozycja się jednak z tego nie robi. Szczególnie gorycz mi to nie pasowała, męczyła i muliła. Dziewczynom jednak bardziej smakowało niż mnie. Misiowi pod tą postacią mówię zdecydowane raczej nie. 5/10.

Pamiętam jak po raz pierwszy piłem piwo w stylu belgian IPA - były to premierowe Dwa Smoki na Birofilii i od tamtego czasu żadne piwo nie zbliżyło się do tamtych doznań. Do czasu Goedemorgen (uwaga ciekawostka - czyta się to chudemorche). To piwo to smakowa bomba, więc radzę szybko biec do sklepów. Piotr Sosin znów daje nam piwo, które można by określić wulgarnym i lakonicznym komentarzem "Balans, bitch!". Pokojowo koegzystują tu świat belgijski i amerykańska rzeczywistość. Zapach to słodowe ciało - pieczony chleb, ciastka, tosty, banany i moc drożdży, którą uwypuklają nuty brzoskwini i przypraw. W smaku do wymienionych wyżej dołączają się niezwykle przyjemne nuty chmielu - pomarańcza i cytryna grają tu pierwsze skrzypce. Piwo ma niezłe ciało, przy tych wszystkich słodkawych nutach jest też dosyć wytrawne w posmaku, a gorycz jest spora, ale krótka, przyjemna i doskonała. Chyba tylko wiecznym malkontentom może Goedemorgen nie smakować. Absolutna rewelacja. Szczególnie dla takiego fana piw belgijskich jak ja. 9/10.

Jak zapewne zauważyliście, po raz pierwszy pojawiły się u mnie oceny. Jako że zaprzestałem używania innych miejsc do oceniania piwa - po prostu nie mam na to czasu, to korzystam z perfekcyjnej dla mnie skali Filmwebu. Jest intuicyjna, prosta w użyciu i mówi wszystko co trzeba, bez zbędnego drążenia i przeliczania punkcików za wysycenie i etykietę...

Piwa z Pinty polecam w ciemno, bo skoro mnie - hejterowi takich piw - tak smakowały, to dobrze o nich świadczy. Goedemorgen to punkt obowiązkowy. Slavę polecam jako ciekawostkę. Pozostałe tylko w przypadku braku innych piw w zasięgu ręki.

Zobacz także

6 komentarze

  1. Mega fajny wieczór, ciekawe piwka były, mnie utkwiły w głowie Hoopy Meal (dziwne, słodkie) i Goedemorgen (pieczony chlebek..) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było fajnie, usnąłem jak dziecko. Chudemorche the best.

      Usuń
  2. Zagwozdkę mam. Piłem kilka dni temu Bohemiana i bardzo mi smakował. Przeniósł mnie w czasie w chwile urlopu spędzone po Czeskiej stronie Karkonoszy. Konkretnie do ichniejszych knajpek z knedlami i właśnie... cienkim piwem, przy którym dolewka to obowiązek i przyjemność, a nie obawa o kaca. Piło się je tak mnie jak i mej połówce, choć zbytnio za goryczką nie przepadamy w przeciwieństwie do Ciebie. Zastanawiam się czy na takie dwa różne piwa trafiliśmy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No inaczej Ci smakował i nie widzę w tym nic dziwnego :)
      ja od pilznera wymagam jednak by smakował jak pilzner, a nie był gorzki jak IPA, a ten był stanowczo zbyt gorzki dla mnie. A przecież też lubię dolewać sobie jasnego w czeskiej knajpie... :P

      Usuń
    2. Tylko ja tej goryczki tam tak nie wyczuwałem. Może inna partia, może inna temperatura podania, na pewno inne kubki smakowe :)

      Usuń
    3. No to dziwne, ale może być tak, że inna partia :P

      Usuń

Obserwatorzy