Wielopak #16
12:00
W czasie wizyty w Absurdalnej z okazji Beer Cup (klik) miałem okazję spróbować czterech piw, które stały się przyczynkiem do szybkiego powstania tego wielopaka. Z piw na dwunastu kranach najbardziej krzyczały do mnie bardzo chwalony Viking Pils z kontraktowego Browaru Setka oraz Leprechaun z tego samego. Dalej poszedłem za ciosem i wybrałem Bitwę o Ławicę - winter brown porter, a dla towarzystwa niezawodne do tego dnia Hopium i Wheatolda Gombrowicza. Dwa pozostałe piwa wypiłem już poza Absurdalną. Są to dwie nowe propozycje z Browaru Twigg.
Nawiasem mówiąc bardzo podoba mi się idea picia zamówionych piw na pół - mogę spróbować dwukrotnie więcej.
Nawiasem mówiąc bardzo podoba mi się idea picia zamówionych piw na pół - mogę spróbować dwukrotnie więcej.
Viking Pils i Leprechaun |
Koncepcja Viking Pilsa z Setki nie była dla mnie - nie ukrywam - specjalnie zachęcająca. Obawiałem się, że jasne piwo o charakterze torfowym nie będzie smaczne. Moje obawy okazały się płonne. Fakt, torf całkowicie dominuje aromat, jest mocny i wyraźny. Dopiero jednak smak to prawdziwe uderzenie nut wędzonych. To jak żucie bandaża z ropiejącego kikuta. Bandaż, bandaż, bandaż... Generalnie piwo jest mocno słodowe, pełne w smaku, a gorycz choć odczuwalna, to zostaje zmarginalizowana i objawia się raczej pod postacią zielonej herbaty. Dla mnie świetne, ale na pewno bardzo specyficzne i z uwagi na torfowość nie dla każdego. 8/10.
Leprechaun z Setki to american dry stout uwarzony podobnie jak poprzednik w Wąsoszu. Chmiele Cascade, Centennial i Warrior przy pierwszych wdechach pozostają jedynie w tle, a na pierwszy plan wychodzi intensywnie palone ziarno kojarzące się z łupinami palonego słonecznika. Chmiel o nutach iglaków uwydatnia się po chwili i tworzy z palonością bardzo udaną mieszankę. W smaku średnio pełne, nisko wysycone piwo, które niby różni się od klasycznego dry stoutu, ale ameryka nie jest to przesadnie uwypuklona. Czy to wada, czy zaleta oceńcie sami. Z pewnością piło mi się to dobrze i sprawiało wrażenie sesyjnego.
Wheatold Gombrowicz i Bitwa o Ławicę |
Trzecią Setką tego wieczoru była Bitwa o Ławicę. Ta dla odmiany została uwarzona w Browarze Jana w Zawierciu. Nazwane to zostało winter brown porter, a w praktyce to wędzony porter z dodatkiem jałowca. Zacznę od końca - jałowca tam nie wyczułem. Wędzonka także jest wyjątkowo lekka, ale za to na miejscu były czekolada i kawa. W smaku na pierwszy plan wychodzi słodycz mlecznej czekolady i dominuje charakter piwa. Szkoda mi tego jałowca, bo gdyby było go więcej, to mógłby stanowić ciekawą przeciwwagę dla słodyczy, a tak piwo pozostaje bardzo przeciętne. 5/10.
A to i tak lepiej niż Wheatold Gombrowicz z Browaru Hopium, który zwyczajnie śmierdzi siarką i smakuje szmatą. Miała to być pszenica ze skórką cytryny i pieprzem. Miała. Smród piekielny wziął we władanie aromat, a smak kanału i mokrej szmaty utrudnia spożywanie. Nie mam nic do dodania. Szkoda, że browar na poziomie nie decyduje się na wycofanie takiego szitu z rynku. 1/10.
Krakowski
Browar Twigg swoimi ostatnimi piwami wlał nową nadzieję w
serca piwoszy i tym razem proponuje nam piwo New Hope, które
jest pszenicznym IPA. W szkle prezentuje się całkiem ładnie
– jasno złocisty, opalizujący płyn zwieńczony jest niezłą
białą pianką. Pierwszy problem pojawia się w zapachu, nuta
siarkowa co prawda szybko ulatuje, ale w niewielkim stopniu jest
obecna. Dopiero około połowy piwa uwydatnił się
cytrusowo-cytrynowy aromat. W smaku też co nieco kuleje za sprawą
posmaku szamponu i mydlin. Mi to odczucie szczególnie przeszkadza, a
tu dokłada się do tego duża tępa goryczka. Co z tego z czasem się
wygładza, dając fajne cytrusy, skoro pierwsze wrażenie jest
negatywne. Od biedy można wypić, ale po co. 4/10.
New
Born to nowonarodzone żytnie IPA z tego samego browaru.
Mam wrażenie, że złą robotę w tym piwie robią farfocle
drożdżowe pływające w piwie. Nie może być tak, że pierwsza
nuta która dostaje się do paszczy, to są posmaki drożdżowe.
Przeca to ma być IPA. Gdy dołożymy do tego przesterowaną
goryczkę, to kilka pierwszych łyków będzie bolało. Mnie bolało.
Szczęściem tego piwa jest jednak bardzo fajna pełnia,
nieprzeszkadzająca podbudowa słodowa oraz – koniec końców –
chmiel. Użyto tu odmiany Jarrylo, jednej z nowszych amerykańskich
odmian z doliny Yakima, której nazwa pochodzi od słowiańskiego
bóstwa płodności i wiosny. Gdy już gorycz mi przestała zalegać,
a drożdże wkurzać, chmiel pokazał swoją cytrusowość i lekką
ziołowość. Całość robi bardzo przeciętne wrażenie. 5/10.
Setka na plus, Twigg na minus, Hopium i Wheatold bez komentarza.
6 komentarze
"To jak żucie bandaża z ropiejącego kikuta (...) 8/10" - właśnie wyobraziłem sobie reakcję piwnego nowicjusza na taką lekturę :D
OdpowiedzUsuńTak, to harcore'owy bandaż. Polecam! ;)
UsuńDla mnie zdecydowanym hitem w "Absurdalnej" był Viking pils, natomiast kitem - Wheatold Gombrowicz.. z kolei spożyte w domowym zaciszu mnie rozczarowały i tylko Yoda miał moc ;)
OdpowiedzUsuńPs. Mnie też podoba się picie po pół :)
:v polecam się na piwo!
UsuńLeprechaun z Setki zdecydowanie na plus. Jak pisałeś, pije się go całkiem przyjemnie i chętnie zamawia kolejne. Viking Pils też super. Przyznam że pierwszy raz próbowałem piw z Setki i nie rozczarowałem się. Być może dał też znać sentyment jakim darzę browar w Wąsoszu ;)
OdpowiedzUsuńMnie pierwsze piwo rozczarowało i podchodziłem jak pies do jeża.
Usuń