Wielopak #24

08:00

Trudny to dla mnie okres na pisanie bloga. Oblężony zostałem pracą zawodową i naukową, trwam w swym przyczółku pomysłów na kolejne wpisy wykraczające nieco poza recenzje, ale czasu na faktyczną ich realizację praktycznie brak. Jeszcze miesiąc z hakiem i wróci czas beztroski i piwnych wakacyjnych podróży. Tymczasem zapraszam na kolejny Wielopak, cobyście nie mieli wrażenia, że praca powoduje abstynencję. Co to to nie! Wieczorne piwo jest najsmaczniejsze. Hitem było wieczorne piwo wypite rano (w całości) i było bardzo dobre - o nim innym razem.


Dziś na tapecie orientalnie usposobiona Raduga, Solipiwko w ogrodzie dobra i zła, poczwórny Oktawio, Polska Nadzieja ze Zwolenia, bytowski Chopin bez C i dysonans poznawczy Pinty. Dziś na blogu debiutuje drugi zawierciański browar.


Browar Raduga, któremu wiatr w skrzydłach wyraźnie osłabł i po początkowych prostych i świetnych piwach zaczął niekoniecznie celnie kombinować, uraczył fanów kraftu piwem My Geisha. Ma to być japanese cherry teaPA, czyli wiśniowo-herbaciane IPA, o którego charakter miały zadbać herbata sencha ginko japońska wiśnia. W szkle piwo prezentuje się bardzo ładnie, jest pomarańczowe, nieklarowne i zwieńczone ładną pianką. Ma jednak kilka problemów. Po pierwsze aromat jest nikły i bardzo nijaki. Nieco cytrusowe (od chmielu), ale zupełnie nie wiśniowe. Po drugie jest zbyt słodkie, a IPA powinna być po prostu gorzka. Gorycz została zastąpiona ściągającą taninowością. Piwo jest też nieco zbyt wodniste co w moim odczuciu pogłębiło jego nijakość. Nie jest niedobre, ale takie zwyczajnie żadne (lub żodne dla Ślązaków). 5/10.


Browar Solipiwko wypuszcza piwa nieco rzadziej, a jak na standardy polskiego kraftu ekstremalnie rzadko, ale robi to najczęściej porządnie. Nie inaczej jest tym razem. Clint to żytnie amerykańskie pale ale - ciekawa próba połączenia lekkiego piwa nachmielonego nowofalowo z oleistością i pełnią słodu żytniego. Próba w pełni się powiodła, bo i aromat zachwyca uderzeniem grejpfruta i ananasa, i smak idzie mu w sukurs owocową wytrawnością.dorzucając jeszcze nieco akcentów żywicznych. Clint wydaje się być znacznie pełniejszy niż wskazywałby na to ekstrakt (12°blg). Dobre to piwo. 7/10.


Na wieść o quadruplu (mój ulubiony styl) z Browaru Jana podskoczyłem z radości, bo ciężkiej Belgii nigdy za wiele. Entuzjazm okazał się przedwczesny, bowiem Oktavio nie jest dobrym przedstawicielem tego stylu. Aromat i smak zostały zdominowane przez męczący karmel, a nuty owocowe (śliwka, jabłko) są słabe. Wyraźnie przebija się alkohol (9,5%), który oczywiście rozgrzewa, ale też sprawia, że piwo piecze w przełyk. Oktawio sprawia też wrażenie wodnistego. No do Fest Buby się nie umywa. 4/10.


Polish Hop(e) to kolejne piwo z Browaru Marensztadt, którego etykieta mnie zachwyciła. Jeśli zamiarem browaru było stworzenie pijalnego i niemęczącego piwa, to udało się to w stu procentach. Polskie chmiele sprawiły, że aromat jest ziołowy i - co raczej zaskakuje - lekko cytrusowy. Solidna podbudowa słodowa sprawia, że piwo jest pełne w smaku, wyraźnie karmelowe, a w połączeniu z niewielkim diacetylem smak kojarzył mi się z toffi. Jest też pieczona skórka chleba. To w sumie proste i bardzo smaczne piwo. Obyło się bez cmokania i zachwytów, ale to solidna piwowarska robota. 7/10.


Po całkiem przyjemnym Chop In (klik) Browar Bytów uraczył nas piwem w stylu AIPA - dla niepoznaki nazywa się Hop In. Tu dla odmiany ascetyczna etykieta nie robi takiego dobrego wrażenia, jest nijaka i biedna. Piwo też w sumie można tak określić. Aromat to dominacja ziół, spod których nieśmiało przebijają się owoce cytrusowe i egzotyczne. Gdy spróbowałem to nie mogłem pozbyć się wrażenia, że piwo smakuje jak jakiś lek. Nuta apteczna nie jest mocna, ale wystarczyła, by przyjemność przy piciu nie wystąpiła. Poza tym karmel, karmel i karmel. Lekkie masełko też. Całość jest rozdygotana, rozjechana i nieprzypadła mi do gustu. 4/10


W końcu udało mi się spróbować też Hoplaagi (Pinta Lipca 2015). Przyznam szczerze, że nie byłem do tego piwa nastawiony pozytywnie i pewnie dzięki temu tak pozytywnie się zaskoczyłem. To najlepsze piwo w tym zestawieniu. Będąca w wysokiej formie Pinta odważnie uwarzyła piwo dolnej fermentacji nachmielone jak amerykańska IPA. Efekt jest niesamowicie smaczny. Już aromat zachwycił mnie czystym chmielowym profilem kojarzącym się z pomarańczami, grejpfrutami i mango. W smaku jest rześko i tak lekko, że nie mogłem wyjść z podziwu, iż to 15,5°blg i 6,6% alkoholu. Rześkość kojarzy mi się z latem i na tę porę roku to idealne piwo. Do tego jeszcze solidna gorycz, krótka, intensywna, cytrusowa i idealnie wieńcząca całość. Dlaczego więc dysonans? Ano etykieta jest jeszcze paskudniejsza niż A ja pale ale czy Sanrajza. Jedna z brzydszych w naszym krafcie, ohydna. No ale na smak piwa nie rzutuje. 8/10. Polecam!

Pinta, Solipiwko i Maryensztadt na plus. Browar Jana i Bytów na minus. Raduga bardzo średnia.

Zobacz także

1 komentarze

  1. Oj takie wpisy czytać w dzisiejszy upał jest ciężko :) Zamiast czytać trzeba degustować

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy