Belgiskie kielichy

08:00

Mam ogromny sentyment do belgijskiego piwowarstwa, bo to od niego rozpoczęła się moja własna piwna rewolucja. To właśnie piwa z Belgii wydobyły dla mnie bogactwo tego świata i przyczyniły się do powstania bloga. Belgia to piwa klasztorne, szczególnie trappistowskie, dziesięcioprocentowi mocarze, witbiry, saisony, oczywiście wszelakie lambiki, ale także inne kwaśne piwa. Bardzo lubię "pielgrzymki" z kielichem w ręku do kraju Flamandów i Walonów. Czasem to ekspedycje w nieznane, a czasem wojaże w swojskie rejony.


Dziś zapraszam na trzy dobrze mi znane piwa oraz cztery zupełnie nowe. Wszystkich poza jednym spróbowałem właściwie dopiero co. Nie dajcie sobie wmówić, że piwa belgijskie są nudne. Nudne to są koncerniaki.


To jedno z tych "od niego wszystko się zaczęło". Delirium Tremens z rodzinnego browaru Huyghe. Prawdopodobnie gdybym kiedyś nie pojechał na Birofilię i nie spróbował dwóch Delirium, to dziś nie czytalibyście bloga od blisko pięciu lat. Na butelce stoi, że browar działa od 1654 roku, ale to oczywiście gruba przesada, bo sam browar powstał na początku XX wieku, z tym że w miejscu z tradycjami browarniczymi. To jasne mocne piwo, zawartość 8,5% alkoholu u nas powodowałoby, że zapach można by porównać z działem farb w Castoramie, ale nie w piwie belgijskim. Tutaj królują aromaty będące pochodnymi charakterystycznych dla Belgii drożdży. Dominują w nich kwiaty, przyprawy i owoce. Jest więc ładna słodka brzoskwinia, miód i wyraźny banan. Są też miłe, chlebowe nuty słodu. W smaku lekko drapiące, pieprzowe, zdecydowanie wytrawne i rozgrzewające. Lekka gorycz nieźle komponuje się ze średnio pełnym ciałkiem i sporym wysyceniem. To piwo nie urywa dupy, na beergeeku nie zrobi żadnego wrażenia, ale lata temu pokazało mi, że piwowarstwo może wyglądać inaczej w łagodny, ale zdecydowany sposób. Nie wykręciło ryja kwasem, nie rozpaliło gardła 120 IBU, nie pachniało jak kiełbasa z ogniska lub zbutwiała piwniczna skrzynka. Dziś ode mnie "tylko" 7/10 i polecam każdemu, kto chce poszerzyć swoje horyzonty za relatywnie niewielkie pieniądze. 


O ile Delirium Tremens bardzo mi smakowało, to kompletnie wymiotło moje zmysły Delirium Nocturnum. W tym piwie zgadza się wszystko, to wizja przemyślana od A do Z. Można tej wizji nie lubić, ale nie można odmówić jej konsekwencji. To mocne, ciemne i słodkie belgijskie piwo. Jeśli ktoś nie wie, jak smakuje i pachnie takie piwo, to polecam pobiec do sklepu i kupić. Dobry wzorzec na przyszłość. Ciemne słody zmieniają się w tym piwie w ciemne owoce - są figi, rodzynki, daktyle, a wszystko polane brązowym cukrem i nutą karmelu. Jest słodko, ale szczęśliwie moc alkoholu przydaje piwu nieco wytrawności. W smaku pięknie grają nuty jeżynowe, które zostawiają lekko winne posmaki. Z pełnią i słodyczą piwa współgra nuta ciemnego pieczywa. Jak sobie pomyślę, że kiedyś 12 złotych za butelkę tego piwa było dla mnie majątkiem, to patrząc na ceny naszych kraftów ogarnia mnie pusty śmiech. Dla mnie to 8,5/10. Ale to też wielki sentyment. Niemniej jednak gorąco polecam piwo każdemu.


Żeby nie było zbyt cukierkowo w ramach ciemnej strony Belgii pojawiają się mroki, w które można się zapuścić z ciekawości, ale niekoniecznie trzeba. Wolf 9 to mocne piwo belgijskie (to stwierdzenie pojawia się po raz kolejny i jest oficjalną nazwą stylu piwa) kontraktowo warzone w browarze Het Anker przez browar Wolf. W aromacie pojawiają się rodzynki, ale też duże ilości karmelu naraz, przez co szybko dominuje tak zapach, jak i słodkawy smak. W nim uwydatnia się też moc piwa (tak, to 9%), która drapie w gardło i mooocno rozgrzewa. Idealne piwo na inną porę roku, niż obecna, ale i tak niezłe. 6/10.


Saison Dupont Cuvee Dry Hopping nie dość, że jest saisonem, czyli piwem sezonowym, to jeszcze warzoną sezonowo wariacją klasycznego saisona, chmieloną na zimno lupuliną Brewers Gold. Browar Dupont warzy takie piwo co roku. O ile standardowy Saison Dupont jest piwem świetnym, wzorcowym wręcz dla stylu i godnym polecenia, to ta wersja już niekoniecznie. Nie jest to piwo niedobre. Jest rozklekotane i nieułożone. Wrażenie takie sprawia dominująca trawiasta gorycz i trawa w aromacie. Owocowość tego piwa jest tą trawą przykryta, a w połączeniu z wyraźną pikantnością jest bardziej męczące niż pijalne. Pozostanę przy klasycznej wersji. 5/10.


Crime Passionnel to nie jest typowe piwo belgijskie. Browar De Dochter van de Korenaar zaproponował chmielone nowofalowo pszeniczne IPA. To belgijski mikrobrowar, którego nazwę można tłumaczyć jako Córka Kłosa. Zbrodnia Namiętności to jedno z najbardziej pijalnych piw w tym stylu, jakie piłem. PanIPAni była pijalna? To jest nawet lepsze. Potężny aromat mango i marakui miesza się z nutą cytrusową i pszeniczną. Jest słodki i znajduje swoje odbicie w pełnym smaku, w którym drożdżowe nuty pszeniczne dochodzą bardziej do głosu, ale i tak nie są w stanie ugasić żaru tropików. 7,5% alkoholu? W ogóle nie czuć! To piwo kupiłem z polecenia i się nie zawiodłem. Dzięki Damian. Macie więcej tego browaru? 8,5/10.


Piwo Trappistów! I to jedno z najlepszych, a zdaniem niektórych najlepsze. Trappistes Rochefot 8 z klasztornego browaru warzącego tylko trzy piwa. To kolejne mocne piwo belgijskie w zestawie. W tym piwie robotę robią dwie rzeczy (główną, bo zalet jest więcej) - tęgie ciało i złożony smak. Już aromat zapowiada, że będzie ciekawie - leśne owoce mieszają się z czekoladą, suszonymi owocami (figi i daktyle) i opiekaną skórką chleba. Smak to potwierdza dodając do tego nutkę winną kojarzącą mi się z porto. A w tle wspomnianych nut pałętają się orzechy. Piwo jest niziutko wysycone, gęste jak olej i choć należy do ciężkich zawodników (9,2% alkoholu), to zupełnie nie męczy. Czas na dziesiątkę z Rocheforta. Tu miałem dać 9, lecz daję 8,5/10, bo nazajutrz piłem...


...a to piwo jest mistrzostwem świata i okolic Sosnowca. Warzący doskonałe piwa browar De Struise wymyślił sobie kiedyś takiego specjalnego żytniego quadrupla, jakby były one niewystarczająco gęste i gładkie. Na dodatek wlał go do beczki po burbonie. XXX 2014 Reserva pojawiła się w sprzedaży w 2015 roku. Tę butelkę kupiłem za śmieszne 15 złotych. U nas kiepawe portery z beczek chodzą po 40 i nie leżakują roku. Aromat beczkowy jest w rzeczy samej mocny, drewno na pierwszym planie, delikatna nuta alkoholu na drugim, wanilia, orzechy i skojarzenie z winem i nalewką wiśniową na kolejnych. Piwo jest gęste, tęgie, treściwe, zalepiające i pełne. W czasie przelewania go przez gardło wyczerpałem określania dotyczące jego ciała. W smaku ciemne i czerwone owoce, burbon i beczka jak najbardziej, jest pikantnie i rozgrzewająco, ale nie jest to "zasługa" alkoholu (10%!!). Bomba i 9/10.

W trakcie i w planie kolejne degustacje piw belgijskich. W chwili, gdy kończę ten tekst piję pysznego bruina i nie jest to moje ostatnie słowo.Przypominam także, że poniżej tekstu zawsze są tagi, które są linkami. Gdy klikniecie sobie np. Belgia, to zobaczycie wszystkie posty na blogu, które nim oznaczyłem, w tym bardzo ciekawe wrażenia z tego małego kraju.

Zobacz także

6 komentarze

  1. Dziękuję Ci za pokazanie mi tego "zakątka świata", zdecydowanie zakochałam się w tych smakach :)a o Delirium Nocturnum nigdy nie zapomnę, wspaniale było mieć z Tobą "ten pierwszy raz", polecam, polecam, polecam Belgię

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się rozmarzyłem.. i wróciłem myślami do Gent gdzie w maju przez kilka dni krążyłem pomiędzy Waterhuis aan de Bierkant, Dulle Griet i Trolle Kelder. Życie jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    kilka z piw tu ocenionych mam w domu od kilku miesięcy i aż żal pić; bo picie tak krótko trwa i potem nie ma już nic.
    pozdrawiam
    artur996

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 sprawy:
      1- po wypiciu rye quada gwarantuje Ci ze zapadnie on w pamięć na długo
      2- w cenie rye quada nie kupisz 2 polskich kraftów (nie mówie tu o apa), i w pamięć one nie zapadną.

      Ja pilem rye quada ale z czterema x (chyba z beczek po bourbonie) jakies 2lata temu i do dziś pamiętam smak. Całe szczęście że jeszcze 5 butelek jest :D

      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy