Cross Bay
08:00
Mój pobyt w Morecambe
nie byłby pełny, gdyby nie odwiedzenie miejscowego browaru, gdyż
takowy działa w tym mieście od 2011 roku. No więc nie udało mi
się go odwiedzić. Co więcej nie udało mi się go nawet z całą
pewnością zlokalizować. Otóż browar położony jest w
przemysłowej części Morecambe, tuż przy wylocie na Lancaster.
Uzbrojeni w adres zajechaliśmy tam sobie kiedyś na rowerach i
szukaliśmy... I pomimo objechania całej industrialnej strefy kilka
razy nie znaleźliśmy żadnej hali (bo były tam same hale
produkcyjne i magazynowe), która szczyciłaby się tym, że znajduje
się w niej browar. Jedynie firmowy samochód na mini parkingu mówił
nam, że któryś z budynków dokoła może być browarem. No cóż,
jeśli znajdował się on gdzieś tam właśnie, to nic straconego.
Chyba. Niemniej jednak w jedynym stricte piwnym (no i winnym) sklepie
w Morecambe zakupiłem całą baterię dostępnych piw.
Nazwa browaru nawiązuje do Zatoki Morecambe, a rysunek zdobiący większość etykiet to panorama widoczna z
kamienistej plaży miasteczka. To właśnie widok gór Lake District znajdujących się po
drugiej stronie zatoki oraz towarzyszące im różne zjawiska
słoneczne. Na jednej za
to jest – równie lokalny – pomnik Erica Morecambe, komika o
którym już wspominałem. "Cross Bay" odnosi się do sposobu
pokonywania tej zatoki Morza Irlandzkiego, który wykorzystywali kupcy, aby dostać się w
góry Lake District przed nastaniem kolei żelaznej. Narażając się
na ogromne niebezpieczeństwo przechodzili na drugą stronę po –
często lotnych - piaskach w czasie odpływów. Korzystali oni z pomocy
doświadczonych przewodników, którzy do dziś w ten sposób przeprowadzają żądnych wrażeń. Radek, nasz gospodarz, był nawet kiedyś na takim "spacerze".
W stałej ofercie browaru znajduje się sześć piw, butelki są w sklepach, beczki w knajpach też często - to bardzo fajnie i tego brakuje mi w naszym świecie kraftowym, podobnie jak browaru w każdym większym mieście, już nie mówiąc o dobrej knajpie. Ratebeer wylicza w sumie 21 piw wypuszczonych przez browar. To relatywnie mało i całkiem dużo mówi o brytyjskim rynku piwa. Oczywiście pięć piw wypiłem, a jakże.
Halo to ekstremalnie lekki english pale ale. Ekstremalnie mu też blisko do wody w swym braku gęstości. Ma lekko kwiatowy i ziemisty aromat, krótką nijaką gorycz i jest lekko ziołowe. Pewnie można w siebie to wlewać pintami (3,6% alkoholu), ale przy końcu pierwszej usypiałem z nudów. 5/10.
Morecambe Sunshine okazał się być przyzwoitym piwem, solidnym jak przystało na klasyczny angielski golden ale. Wąchałem jedynie prawą dziurką (piłem w plenerze, bez szkła) i podobało mi się to, co dotarło do mózgu. Wyraźny hebatnikowo-biszkoptowy aromat złamany był nutką cytrusa i ziołami. Lekko wysycone, zaskakująco pełne, zbożowe, z fajnie zaznaczoną krótką goryczką. 6/10.
Wypity w oczekiwaniu na najlepszego kebsa świata Sunset to blonde, angielski blonde. Mógłbym mu przyznać nagrodę za balans roku. Idealnie lawiruje między nijakim aromatem, a miałkim smakiem. Jakieś zboże w nosie, jakiś słód na języku. Ogólna piwna żałość w której tak rozkochali się Anglicy. 4/10.
Nightfall to bitter, styl będący - wbrew nazwie - esencją piwnej nudy. Gorzki to on może być tylko w zestawieniu z herbatą, do której ktoś wsypał 4 łyżeczki cukru, albo coli. Ten tu jest i tak całkiem całkiem. Chlebowa i karmelowa podbudowa słodowa nie znajdują może dużej kontry goryczkowej, która ja chętnie bym przywitał, ale delikatnie zaznaczona ziemistość dobrze się komponuje. Na koniec pojawia się nawet lekka nuta owoców. 6/10.
Najwięcej obaw miałem do Zenitha, ale jednak jest najjaśniejszym piwem browaru Cross Bay. No bo india pale ale z zawartością alkoholu na poziomie 5%? Słabo. Tylko pozornie. Zarówno w aromacie, jak i w goryczy pojawiają się wyraźne owoce tropikalne. Nie jest to może bomba, ale bardzo przyjemne nuty umilają spożywanie tego smacznego, lecz wciąż wodnistego piwa. Ciało piwa woła o pomstę do nieba, no ale na tle klasycznego piwowarstwa w Anglii, to i tak jest coś! 6,5/10.
Do tego ostatniego piwa może bym wrócił w przypływie słabości. Pozostałe to kwintesencja piwnej nudy tradycyjnego angielskiego piwowarstwa. My tu chyba jesteśmy rozpieszczeni.
Halo to ekstremalnie lekki english pale ale. Ekstremalnie mu też blisko do wody w swym braku gęstości. Ma lekko kwiatowy i ziemisty aromat, krótką nijaką gorycz i jest lekko ziołowe. Pewnie można w siebie to wlewać pintami (3,6% alkoholu), ale przy końcu pierwszej usypiałem z nudów. 5/10.
Morecambe Sunshine okazał się być przyzwoitym piwem, solidnym jak przystało na klasyczny angielski golden ale. Wąchałem jedynie prawą dziurką (piłem w plenerze, bez szkła) i podobało mi się to, co dotarło do mózgu. Wyraźny hebatnikowo-biszkoptowy aromat złamany był nutką cytrusa i ziołami. Lekko wysycone, zaskakująco pełne, zbożowe, z fajnie zaznaczoną krótką goryczką. 6/10.
Wypity w oczekiwaniu na najlepszego kebsa świata Sunset to blonde, angielski blonde. Mógłbym mu przyznać nagrodę za balans roku. Idealnie lawiruje między nijakim aromatem, a miałkim smakiem. Jakieś zboże w nosie, jakiś słód na języku. Ogólna piwna żałość w której tak rozkochali się Anglicy. 4/10.
Nightfall to bitter, styl będący - wbrew nazwie - esencją piwnej nudy. Gorzki to on może być tylko w zestawieniu z herbatą, do której ktoś wsypał 4 łyżeczki cukru, albo coli. Ten tu jest i tak całkiem całkiem. Chlebowa i karmelowa podbudowa słodowa nie znajdują może dużej kontry goryczkowej, która ja chętnie bym przywitał, ale delikatnie zaznaczona ziemistość dobrze się komponuje. Na koniec pojawia się nawet lekka nuta owoców. 6/10.
Najwięcej obaw miałem do Zenitha, ale jednak jest najjaśniejszym piwem browaru Cross Bay. No bo india pale ale z zawartością alkoholu na poziomie 5%? Słabo. Tylko pozornie. Zarówno w aromacie, jak i w goryczy pojawiają się wyraźne owoce tropikalne. Nie jest to może bomba, ale bardzo przyjemne nuty umilają spożywanie tego smacznego, lecz wciąż wodnistego piwa. Ciało piwa woła o pomstę do nieba, no ale na tle klasycznego piwowarstwa w Anglii, to i tak jest coś! 6,5/10.
Do tego ostatniego piwa może bym wrócił w przypływie słabości. Pozostałe to kwintesencja piwnej nudy tradycyjnego angielskiego piwowarstwa. My tu chyba jesteśmy rozpieszczeni.
0 komentarze