Hołda Chmielu
08:00
Było na blogu już o wielu piwowarach domowych. 31 z nich poznaliśmy (zarówno Wy, jak i ja) w czasie trwania Kato Beer Cup 2016, ale kilku pojawiło się na blogu wcześniej (był Bromaniack, był Absztyfikant <- obaj zanim przeszli na zawodowstwo, był nawet piwowar domowy z Czech, no i oczywiście pierwszy Browar Szaman, którego wkład w istnienie mojej piwnej pasji jest nieoceniony). Dziś pora na kolejnego młodego i zdolnego, który miał ochotę podzielić się ze mną swoim piwem - Artura Lesiaka i jego Hołdę Chmielu. Warto dodać, że Artur był finalistą wspomnianego Beer Cup (klik!). Dziś kilka piw od niego.
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Arturze, to zapraszam do wpisu z marca (klik!). Piwowar Hołdy Chmielu odpowiedział na kilka moich pytań. A teraz czas na piwo.
Idź Pan w... Maliny to raspberry IPA, z dodatkiem lupulin z Pacyfiku oraz rzecz jasna malin. Te szczęśliwie są dodane w takiej ilości, że nie dominują smaku, a towarzyszą mu elegancko nie wprowadzając zbyt dużej słodyczy. Obok nich są owoce cytrusowe, gorycz jest krótka i prowadzi do wytrawnego finiszu. Ciało jest miękkie i konkretne. Gosia miała wrażenie, że jest tu nuta kiszonki. Ja nie wykluczam. Fajne piwko.
Beginner to IPA z dodatkiem herbaty oraz m.in. niesławnego Sorachi Ace. To pierwsze piwo z tym chmielem, gdzie z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jego smak mnie nie męczy, a wręcz przeciwnie. Początkowa nuta koperkowa, która wyraźnie miesza się z herbatą, zmienia się w bardzo ładny kokos. Kluczem jest jego ułożenie - wspólnie z cytrusami i czajem tworzą bowiem udaną kompozycję z kokosem na pierwszym planie. To może smakować! Czad.
Pewnie paru osobom dane było pić to piwo, bowiem jakiś czas temu było dodawane do zakupów w Katowickim Dobrym Chmielu. Plummageddon to potężny górnofermentacyjny porter z dodatkiem kalifornijskiej suszonej śliwki, w dodatku z amerykańskim chmielem, który nie jest tylko ozdobnikiem nazwy. Śliwka robi tu ogromne wrażenie, bo pojawia się na pierwszym planie i na swój suszony sposób pozostaje do ostatniego posmaku. Towarzyszą jej nuty czekoladowe i palone, w tle zaś opiekane i kawowe. Chmiel to osobna sprawa, bo jest bardzo mocno wyczuwalny, a piwo jest bardzo gorzkie, pomimo potężnej bazy słodowej i zbożowości w ogóle. Sztos. Uwarzone w dużym browarze powalczyłoby z Imperatorem Bałtyckim. Nie hiperbolizuję.
Irenka nie została wybrana do finału Beer Cup i dobrze, bo na nią też nie zagłosowałbym - drugie piwo uwarzone przez Hołdę Chmielu do bitwy było lepsze. Tu mamy słaby aromat i lekko karmelkowy smak, a piwo jest dość nijakie. Niby irish red ale nie jest jakimś fantazyjnym stylem, ale nawet kolejne piwo pokazało, że można to zrobić lepiej. Nie zabrałbym Irenki na randkę.
Biceps poznali wszyscy, którzy wybrali się na finał Beer Cup, bo to właśnie to
piwo wystawił Artur do walki o zwycięstwo. Biceps jest podpakowany, naprężony i przyjemny. To dość lekkie karmelowo-tostowe piwo, z lekką i przyjemną goryczą i pozostawiające karmelowy posmak. Mimo to jest wytrawne, a dzięki niskiemu nasyceniu piło mi się je świetnie. Ja bym tam się chętnie jeszcze napił, ot tak po prostu. Sądzę, że wielu osobom mogłoby smakować. Pół litra było znacznie przyjemniejszym doświadczeniem niż to 100 ml w Absurdalnej. Zostało coś? :-)
To tylko zdjęcie kiedyś degustowanych piw, które bardzo mi smakowały, ale ich opisy zaginęły w akcji. Bardzo fajne kawowe stouty. Miałem też kiedyś jeszcze miętowego witbiera, który bardzo mi smakował... Obserwujcie Artura i jego dokonania, bo pewnie za jakiś czas dołączy do grona piwowarów zawodowych. Nie ukrywam, że chętnie przytulę kolejne piwa Artura.
0 komentarze