Za czym ta kolejka?

11:39

Przyzwyczailiśmy się już do kolejek za piwem na festiwalach. Nikogo nie dziwi fakt, że za super nowościami, degustacjami przedpremierowymi, czy piwami z beczek trzeba odstać niczym za kiełbasą w latach osiemdziesiątych. Półgodzinnej kolejki za piwem w knajpie jednak jeszcze nie widziałem. O co chodzi? Za czym ta kolejka? Zapewne wiecie.


Katowicka Kontynuacja w ubiegły poniedziałek zgromadziła niemały tłumek fanów dobrego piwa. Normalnie poniedziałki tak nie wyglądają, zwyczajowe pustki zastąpione zostały sporą liczbą fanów piwa. Przyciągnęło ich podpięcie jednej z niewielu w kraju beczek Samca Alfa z Browaru Artezan. Sam już wcześniej pogodziłem się z niespróbowaniem piwa, a tu taka gratka w poniedziałek, gdy dziecko u babci. Jak tam nie pojechać?

Nie od dziś wiadomo, że ludzie cenią rzeczy trudno osiągalne. Nie oszukujmy się, gdyby Samca Alfa było dziesięć razy więcej to kolejek za nim nie byłoby. Nawet gdyby było to równie genialne piwo, to przez wielu nie byłoby za takowe uznawane właśnie z uwagi na dostępność. To właśnie niedobór Samca Alfa stanowi o jego prestiżu bardziej niż świetne wykonanie. Ci, którzy już dostaną wymarzone piwo, ulegają jego magii. W przypadku piwa może to prowadzić do nieświadomego zawyżania jego ocen. Tu szczególnie mogą ucierpieć inne świetne piwa, które powodowały występowanie czerwonej gorączki u kupujących. Czy Samiec Alfa 2016 popełni seppuku przez przehajpowanie? Czy zaszkodzi mu jego zeszłoroczna świetność? I czy w ogóle może być lepszy od zeszłorocznego? O tym zaraz.

W Kontynuacji rozwiązano to zaiste bardzo dobrze. Można było napić się Samca w pojemności 0,2 l. i 0,1 l. (odpowiednio 20zł i 10 zł) i na każdego samca i samicę miał przypadać jeden Samiec Alfa. Nawet minibeczka w założeniu gwarantowała spróbowanie piwa pięćdziesięciu osobom. Mimo to jeszcze przed godziną 19:00 ustawiła się wzdłuż kontuaru sroga kolejka, dodatkowo potęgowana osobami dobijającymi z zewnątrz i gromadzącymi się na przeciw lady barowej. Ludzi było naprawdę dużo, więc pojawiła się u wszystkich nutka obawy o degustację. Niemniej jednak szacun dla Konti za ten pomysł


W przypadku Samca Alfa ogromna chęć dopadnięcia go jest całkiem uzasadniona. Nie dość, że piwo wygląda obłędnie, to jeszcze to co się dzieje w aromacie i smaku przyprawia o zawrót głowy. Zapach uderza beczką z mocą Kliczki. Waniliowy prosty, wyraźnie bourbonowy hak, czekoladowy podbródkowy, pralinowa garda i szybka kawowa kontra. To jedno z tych piw, gdzie można by pobierać opłaty za wąchanie. Szlachetny alkohol wraca w smaku, piwo jest zdominowane beczką, ale szczęśliwie ta nie przykrywa wszystkiego. Gęste a przede wszystkim puszyste ciało kryje w sobie moc kakao, czekolady belgijskiej, ciemnych owoców (piwo pite godzinę później pokazało, że mogłoby ich być więcej) i kawowo-palonej wytrawności. Połączenie wanilii i czekolady powoduje, że piwo ogólnie przechyla się na słodką stronę mocy. 8,5/10. Samiec w starciu ze swoją legendą wychodzi więc z tarczą. Artezanowi pozostaje więc warzyć go częściej i więcej. Czemu nie? Jeśli zachowa jakość, to tej legendzie nic nie grozi. Utrzymanie bieżącego wolumenu produkcji wydaje się biznesowo nielogiczne. Osoby, które powiedzą: "rok temu było smaczniej" znajdą się zawsze. Zawsze.

Wnioski: niepodobna porównywać Samca AD 2015 i AD 2016. Tamto piwo urosło w naszych oczach także poprzez falę zachwytów, która przelała się w środowisku. Choć wtedy było nieco bardziej dostępne, to zakupić było wystarczająco trudno, aby nazywać go niełatwym do dostania. Wtedy też byliśmy ubożsi o kilkadziesiąt wypitych RISów, w tym przede wszystkim... Samca Alfa. Nawet jeśli to piwo będzie tak samo dobre, a nawet ciut lepsze, to zawsze idealizować będziemy nasz pierwszy raz z Samcem

Spór o wyższość piwa pitego ponad rok temu, nad piwem pitym tydzień temu udało nam się rozstrzygnąć dość łatwo. Oto - znany jako Hołda Chmielu - Artur na pierwszym piętrze Białej Małpy wyciągnął ze swojego plecaka ubiegłorocznego Samca Alfa. 


Stary Samiec posiada wszystkie zalety nowego, ale bije go na głowę jeśli chodzi o wyczuwalną owocowość - są tu wiśnie, śliwki i borówki. Te owoce potęgują skojarzenia z likierem. Jest znacznie bardziej ułożony, co można zrzucić na dodatkowe leżakowanie, a i beczka nie jest aż tak dominująca. Dla niektórych może to być minus (jest taki ktoś?), a na przykład dla Gosi ten bourbon był zbyt ostry.
Wniosek: 2015>2016. Dzięki Artur za poczęstunek!


Kronikarski obowiązek każe mi wspomnieć, że tego wieczoru spróbowałem jeszcze trzech piw. Na rozgrzewkę był 18° Oak Aged FES od duetu ReCraft/Widawa. Bardzo sympatyczny FES, palony, kawowy, lekko drewniany. Zdecydowanie lepszy w smaku niż w zapachu. Gładziutki i kremowy. W smaku dochodzi przyjemna wędzonka i pije się stanowczo szybko. 7/10. Immortalis od Browaru Palatum to piwo ciekawe, ale nie wstrzeliwujące się w mój gust. To barley wine na modłę amerykańską. Przeraźliwie słodki - landrynki skutecznie przykrywają nuty tropikalne i kwiatowe, a w posmaku sadowią się bardzo intensywne akcenty chmielowe - ładna sosna i żywica. Jest bardzo gorzko, ale mimo to słodycz przygniata. Gdyby tego cukru zostało ciut mniej, to pewnie chłeptałbym jak Reksio wodę. 6/10. Pita równolegle z nim Hydrozagadka od Absztyfikanta była dokładnie tym, czego się spodziewałem. To też FES ale słony! Jest bardzo słony. Taka słona czekolada to połączenie, które mi bardzo odpowiada. Jest też smak kawy zbożowej i delikatny kwasek w tle. Standardowo sól powoduje, że ciało jest tu nietypowe, śliskie, półpełne i najprościej mówiąc odpowiednie. Nie jest to jakieś mega skomplikowane piwo, a jego siła tkwi w prostocie. Chętnie bym czasem wypił. 7,5/10.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy