Browar Spółdzielczy nieźle wymroził
14:10
Tym razem nietypowo, bo przede wszystkim zdjęcia. Jako że Browar Spółdzielczy zrobił mi nie lada niespodziankę prezentując mi swoje nowe piwa, ja zabrałem je w plener i zrobiłem kilka zdjęć. Na sesję załapała się zimowa plaża, akwen rekreacyjny żyjący nawet w tej porze roku, stanowisko ratowników wodnych, Królowa lodu, a nawet przemykający Lodołamacz.
Zimą na Sosinie dzieje się sporo. Bywają tu łyżwiarze, narciarze biegowi, driftujące parodie Vina Diesla, joggerzy, zakochani, morsy, miłośnicy psów, a czasem trafi się jakiś piwny bloger. Zamarznięte jezioro wygląda bardzo ciekawie, a gdy jeszcze świeci słońce, robi się naprawdę pięknie.
Jeden z Lodołamaczy przejeżdża tuż nad moją ręką |
Ona spojrzeniem zmrozi to, czego nie zamroził browar... |
Jedynym ratownikiem tego dnia byłem ja, stąd właśnie tłumy na plaży |
Świetny jest detal tego haftu |
Muszę przyznać, że haftowane etykiety z materiału wyglądają niesamowicie. Nawet dość skomplikowane logo jest czytelne.
Drugi z lodołamaczy pokonuje taflę |
...oczywiście Gosia się tylko zgrywała - tu uśmiech od ucha do ucha. |
Degustacja odbyła się oczywiście wieczorem w domku. Najchętniej zabrałbym oba piwa w góry, ale zwyciężyła chęć jak najszybszego ich wypicia. Cóż, nie można mieć wszystkiego. O co chodzi z wymrażaniem piwa? W skrócie o to, że temperatura leżakowanego piwa obniżana jest tak, aby zamarzło. Nie chodzi o to, aby zamarzło wszystko, ale to co rzadkie. Najpierw zamarza woda i to ona w postaci bryłek lodu usuwana jest z piwa, w którym pozostaje jego esencja.Gęsta, lepka i mocna - bo alkohol ma znacznie niższą temperaturę zamrażania niż woda.
Lodołamacz to podrasowane i wymrożone imperialne IPA (tak jak Ósemkowe, ale kompletnie go nie przypomina - a piłem je w piątek na premierze obu piw lodowych w Białej Małpie). Zrobiło się tu 11% alkoholu, a samego piwa po wymrożeniu powstało 450 litrów. Alkohol, który tu się pojawia, ma specyficzny charakter. Jest schowany pod potężną chmielowością objawiającą się w mocnych nutach ziołowych i tropikalnych. Piwo to przypomina mi trochę Beherovkę czy innego Jagermeistera. Gęsty, słodko-gorzki napój. Gorycz jest bardzo duża i długo zostaje w przełyku. Jest to pyszne i zdecydowanie degustacyjne piwo. Nawet trudno mi sobie wyobrazić, że wypiłbym go więcej. Niemniej jednak to bardzo ciekawe doświadczenie. 7,5/10.
Królowa lodu to wymrażany imperialny stout. Tutaj alkoholu jest aż 11,5%, ale pozostaje zupełnie z boku. Pierwsze co uderza w piwie, to jego ogromna gładkość. Aksamitny płyn czule pieści migdałki. Przypomina likier kawowo-orzechowo-pralinowy. W tle dochodzą rodzynki i jeżyny, a całość ma potężną wytrawną kontrę w postaci paloności. Rewelka. 8,5/10.
Znając życie mało kto kupi te piwa, ale warto wiedzieć, że Browar Spółdzielczy podjął się tak hardkorowego zadania i je wzorowo wykonał. Szacunek dla Pucka.
1 komentarze
Ach ta Królowa Lodów!
OdpowiedzUsuń