Marne miałem pojęcie o Nowej Zelandii, dopóki nie obejrzałem Władcy Pierścieni. Zwyczajnie bardziej interesowałem się Australią, a NZ traktowałem po macoszemu. To dopiero Nowozelandczyk Peter Jackson, który otrzymał możliwość pokazania piękna plenerów swojego kraju (i w pełni to wykorzystał) otworzył mi oczy i rozpocząłem mokre sny o Północnej i Południowej Wyspie. To oczywiście antypody, marzenie niełatwe do realizacji, ale na pewno się uda. Niemniej jednak są tacy, którzy marzenia już realizują - ciocia Basia i kuzynka Karolina, przebywając na Nowej Kaledonii, wybrały się na road trip po Nowej Zelandii. Ja rykoszetem dostawałem co dzień zdjęcia piw, browarów i knajp, ale szczęśliwie moje męczarnie zostały wynagrodzone - za co jestem ogromnie wdzięczny! Przy okazji - to prawdopodobnie piwa z najodleglejszego zakątka, jakie do mnie trafiły. W linii prostej z Jaworzna do Wellington jest 16 tysięcy kilometrów. EDIT: Okazało się, że towarzysz, współpracownik i przyjaciel - Łukasz ze Świebodzic także dostał piwo z Nowej Zelandii. Jak przystało na tajnego współpracownika, nie wypił sam (ja tak zrobiłem), a poczekał na wspólną okazję. Jak powiedział: "Ja bym po prostu wypił, a Ty będziesz miał z tego potrójną frajdę!". Respekt. Tak oto dokładam trzecie piwo do wpisu.
W Browarze Jedlinka
2 dni temu