Zatopieni w kwasie
12:37
Wreszcie! Zapraszam na degustację trzynastu lambików prosto z Belgii. Na panel o uroczej nazwie "Zatopieni w kwasie" zaprosiła w połowie października katowicka Absurdalna, a ja od razu zgłosiłem akces do udziału w wydarzeniu. Nie dość, że liczba dzikusków - jak są nazywane lambiki - była zacna, to jeszcze cena - pozbawiona jak się okazało marży Absurdalnej - bardzo, ale to bardzo zachęcająca. W ostatniej chwili z zabawy wypadł Remik, właściciel absurdalnego przybytku, więc musieliśmy nieco dopłacić, by cieszyć się piwem w większej ilości na głowę. Pod jego nieobecność zostałem głównodowodzącym, a przyboczny Maciej - większy znawca tematu - ułożył piwo w potencjalnie odpowiedniej kolejności - na przemian pić mieliśmy piwa wymagające mniej i więcej RiGCzu*. Przeczytajcie więc, które są najdziksze, które najkwaśniejsze, za które warto się zabierać, a które odpuszczać - bo i takie niestety tu były. Browarów było sześć - Boon, Gueuzerie Tilquin, 3 Fonteinen, Cantillon, Hanssens i Girardin. Panie i Panowie, pierwszy wpis od "wcholerę" czasu.
To nie jest kolejność picia. To tylko fotografia poglądowa. |
Jako że powyższe zdjęcie zostało zrobione jeszcze przed ustawieniem kolejności spożycia, nie odzwierciedla jej. Ale odzwierciedla wpis, w którym kolejne piwa pojawiają się - że tak powiem - chronologicznie.
No ale - tu ukłon dla mniej zatopionych w kwasie czytelników - czym są te lambiki? Lambic, charakterystyczny dla Belgii styl piwny, niejedno ma imię. Zawdzięczają one swój smak dzikim drożdżom i tradycyjnie są warzone na wiele sposobów w jednym tylko regionie Belgii - Pajottenland, gdzie te wspaniałe drobnoustroje występują naturalnie. Spotkamy lambiki niemieszane (w wersji starej, refermentowanej w butelkach, które pije się po 3 latach leżakowania, ale też całkiem młode - podawane po sześciu miesiącach), lambiki będące efektem mieszania młodych i starych lambików - tzw Gueuze, dosładzane cukrem Faro, czy lambiki owocowe, np. Kriek - lambiki wiśniowe, Framboise - malinowe, Peche - brzoskwiniowe. Najważniejsze jest to, że te piwa nie smakują jak inne piwa. Dzikie drożdże sprawiają, że pojawiające się nuty aromatyczne i smakowe najczęściej powodują wystrzelenie początkującego degustatora w kosmos. Wiem, co mówię - byłem w kosmosie. Jakie to nuty? Zapraszam do poszczególnych opisów.
Na początek słynny browar 3 Fonteinen i piwo Cuvee Armand & Gaston. Piwo to gueuze będące mieszanką (profesjonalnie mówi się kupażem) piw młodych, trochę starszych i starych, a nazwa wzięła się od od członków rodziny właścicieli browaru - ojca i syna. Okazało się, że zaczęliśmy od prawdziwego sztosa, mistrzowskiego piwa, doskonale zbalansowanego, choć też niezwykle intensywnego. Jest bardzo owocowe - cierpkość agrestu, nieoczywista słodycz mirabelki, brzoskwinia. Kwaśność jest średnia (czyli osobę, która nigdy nie piła lambica, mogłaby zabić), taniny wyraźne, lekka skórka. Mega pijalne piwo! Po prostu rewelacja! 8,5/10.
Gueuze Girardin 1882 z Browaru Girardin to nieco odmienne podejście do tematu gueuze, albo tylko efekt inny. Niestety w zapachu pojawia się niepokojąca nuta słodkiej kukurydzy, która zmniejsza przyjemność picia. Kwasik jest bardzo niewielki, a za to słodycz spora. Zastanawiające. Na finiszu jest bardziej gorzki niż cierpki, a ogólnie dość płaski. Niewiele się tu dzieje. 5/10.
Pierwsze piwo z Browaru Boon, który po współpracy z Fortuną licznie występuje na sklepowych półkach piwem, na które szkoda mi kasy, to Oude Geuze Megablend 2017. To ciekawa rzecz - tradycyjne browary zrzeszone w ramach konsorcjum HORAL (Hoge Raad voor Ambachtelijke Lambikbieren - Wysoka Rada Tradycyjnych Lambików) wspólnie mieszają swoje młode i stare lambiki. Mamy tu więc dzikie piwa z browarów Boon, Lindemans, Timmermans, De Cam, Oud Beersel, Tilquin, De Troch, 3 Fonteinen i Hanssens. Tegoroczny kupaż to przede wszystkim nuty skórzane i lekko stajenne (spocony koń) i cała masa białych owoców z nutą cytrynową. Jest bardzo cierpko, ale w posmaku pojawia się nuta kojarząca się z aspiryną. Skojarzenie mi się nie podoba, ale piwo i tak jest ciekawe. 7/10.
Gueuze Girardin 1882 z Browaru Girardin to nieco odmienne podejście do tematu gueuze, albo tylko efekt inny. Niestety w zapachu pojawia się niepokojąca nuta słodkiej kukurydzy, która zmniejsza przyjemność picia. Kwasik jest bardzo niewielki, a za to słodycz spora. Zastanawiające. Na finiszu jest bardziej gorzki niż cierpki, a ogólnie dość płaski. Niewiele się tu dzieje. 5/10.
Pierwsze piwo z Browaru Boon, który po współpracy z Fortuną licznie występuje na sklepowych półkach piwem, na które szkoda mi kasy, to Oude Geuze Megablend 2017. To ciekawa rzecz - tradycyjne browary zrzeszone w ramach konsorcjum HORAL (Hoge Raad voor Ambachtelijke Lambikbieren - Wysoka Rada Tradycyjnych Lambików) wspólnie mieszają swoje młode i stare lambiki. Mamy tu więc dzikie piwa z browarów Boon, Lindemans, Timmermans, De Cam, Oud Beersel, Tilquin, De Troch, 3 Fonteinen i Hanssens. Tegoroczny kupaż to przede wszystkim nuty skórzane i lekko stajenne (spocony koń) i cała masa białych owoców z nutą cytrynową. Jest bardzo cierpko, ale w posmaku pojawia się nuta kojarząca się z aspiryną. Skojarzenie mi się nie podoba, ale piwo i tak jest ciekawe. 7/10.
Oude Gueuze Tilquin à l'Ancienne okazało się jednym z najlepszych w stawce. Co ciekawe to najmłodszy z browarów obecnych na panelu - został założony przez Pierre'a Tilquin w 2009 roku. Tu pierwsze skrzypce grają intensywne białe owoce. Średnio kwaśne piwo zachwyciło mnie swoją rześkością i gładziutką teksturą. Przez to znika ekspresowo pomimo swojego mocnego charakteru i sporej złożoności - nuty funky są tu bardzo fajne. W ogóle rewelka. Tego piwa mogło być więcej na łeb. 8,5/10.
3 Fonteinen wjechało na stół po raz drugi oude kriekiem Intense Red. Oude przed nazwą stylu oznacza prawdziwe, klasyczne, niedosładzane, stare piwo. Tu wyraźnie czuć długie leżakowanie. Czuć też, że wiśni było 40%. Piwo jest potężnie owocowe, wiśnie niczym z nalewki cieszą intensywnością smaku. Jest od nich i słodko, i cierpko. Kwas jest mocniejszy niż średni, a całościowo piwo robi rewelacyjne wrażenie. 8,5/10.
VAT 109 oznacza, że piwo geuze w browarze Boon leżakowało w beczce nr 109, w której kiedyś dojrzewał koniak. To najbardziej stajenne piwo z tego zestawu, bardzo mocno cierpkie, wytrawne, ściągające. Przy tym bardzo, bardzo smaczne. Jedno z najlepszych piw wieczoru, fantastycznie ułożone. Czyta przyjemność. 9/10.
Kolejnym oude geuze z browaru Boon był Moriau. Było to też następne bardzo smaczne i poukładane piwo. Mariau było bardzo kwaśne, mocno stajenne, ale przy tym fantastycznie owocowe. W posmaku bardzo pojawiły się charakterystyczne dla dobrych lambików wytrawność, taninowość i ściąganie. Złożona i bogata to rzecz, godna polecenia. 8/10.
Kolejnym sztosem okazał się Oude Qeetsche Tilquin à l'Ancienne z browaru Tilquin. To gueze z dodatkiem śliwek. Same śliwki może jakoś się tu nie wybijają, ale piwo jest potężnie owocowe, rześkie i świeże. Zdaje się aspirować do miana najbardziej pijalnego piwa z zestawu, a mimo to jest bardzo kwaśny. Nut funky jest tu nieco mniej, ale i tak nietrudno je zauważyć. Super sprawa. 9/10.
Przyszedł czas na piwa z browaru Hanssens, a na pierwszy ogień wzięliśmy Oude Guezue. Zapach sugerował znacznie większy kwas, niż się faktycznie okazało. Lekka stajenka pozostała do końca degustacji, posmak ściągał taninami, pojawiły się lekkie owoce, ale ten kwasik kojarzył się co najwyżej z cytryną. Niby fajne piwo, ale w sumie nic takiego. 7/10. No ale pamiętajmy, który to lambic z kolei.
Oude Kries z Hanssensa to bez wątpienia najgorsze piwo panelu i najgorszy pity przeze mnie lambic. No ale po prostu wadliwy. Kiedy piwo pachnie jak klej do tapet pomieszany z acetonem, to mam ochotę dać Gosi do zmywania paznokci. Smak pokazał, że w browarze chyba się pomylili wlewając to do butelek i oddając do spożycia. Tragedia. 1/10.
Hanssens Lambic Experimental Raspberries to oczywiście framboise. I nie jest łatwy w spożyciu. Pachnie i smakuje nieco jak malinowy jogurt (plus), ale z dodatkiem octu (niemały minus). Rzeczony ocet niestety szybko dominuje i widoczna na zdjęciu próbka to maks, jaki można przyswoić (na dwie osoby). Męczące, aczkolwiek piwniczne świry mogą się nim ucieszyć. Ja niekoniecznie. 5/10.
Na koniec zostały kultowe piwa z brukselskiego Cantillon, o którym możecie poczytać tu. Kriek 100% Lambic Bio pewnie znacznie bardziej smakowałby mi na początku panelu, ale jako dwunaste piwo nie było ani odkrywcze, ani wystarczająco intensywne. Już w aromacie pojawiają się ładne wiśnie, charakterystyczna nuta pestkowa, stajnia jest wyraźna. Taninowość w posmaku zmienia się w nuty skórzane, nie za mocne. Ciekawe, warte spróbowania piwo. 7,5/10.
Rose de Gambrinus z Cantillon to ostatnie piwo wieczoru. Najlepsza w tym framboise jest etykieta. Nie no żartuję. Nuty malinowe są delikatne i bardzo ładne, nuty dzikich drożdży są nie najmocniejsze. Po dwóch godzinach walenia dzikusów piwo było zwyczajnie mało intensywne, ale bardzo przyjemne. Myślę, że warto do niego wrócić ze świeżą głową i gardłem. 7/10.
Zwycięzcami panelu okazały się piwa z browarów Tilquin, Boon i 3 Fonteinen. Spokojnie można je polecać, ale i tak prawdopodobnie już to wiecie. Najważniejsze jest, aby pokazać świat piw dzikich osobom, które nigdy takich piw nie piły. Uwaga, mogą was znienawidzić! To nie są proste rzeczy. Do lambików pewnie dojrzewa się jak do oliwek, śledzi czy - pozostając w temacie alkoholowym - whiskey. Polecam odkrywanie nieznanego, choćby nieznanego tylko wam - zawsze to coś nowego.
Na koniec chciałbym jeszcze podziękować Absurdalnej za ogromne zaufanie i możliwość zrobienia tego panelu pod nieobecność pomysłodawcy. Trochę się porządziliśmy po zapleczach i dostaliśmy szkło do zabawy. Dzięki!
* Oczywiście chodzi o Rozum i Godność Człowieka.
4 komentarze
He, he, he. Jeszcze nic z tego nie próbowałem :))
OdpowiedzUsuńNo to już wiesz, w co celować :P
UsuńAle smaka narobiłeś, nie miałem kiedy się rozchorować...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, można pomyśleć o kolejnym ;)
Usuń