The Brew

08:00

W 2017 roku otwarto na Malcie pierwszy browar, który z czystym sumieniem można nazwać restauracyjnym. Oczywiście w takim rozumieniu, w jakim te browary funkcjonowały (i wciąż funkcjonują) w naszej świadomości. To taka restauracja, gdzie na pierwszym miejscu jest jedzenie, ale piwo jest jednak ważnym dodatkiem i królują dość klasyczne style. Dziś zabieram was do Sliemy, miasta na północ od stolicy - La Valetty. Tam znajduje się browar o bardzo prostej nazwie - The Brew.


Sliema to stosunkowo nowoczesne miasto, pełne wielkich hoteli, restauracji, knajpek, centrów handlowych (największa galeria handlowa wyspy znajduje się właśnie tu) i imprezowni. Jedno z niewielu miejsc na Malcie, gdzie w krajobrazie dominują hotele, bloki i wysokie budynki. Sliema wspólnie z St. Julians tworzy centrum rozrywki ściągające tłumy młodych ludzi na wieczorne dyskoteki. Nazwę miasta kojarzyć mogą kibice piłkarscy. Początkiem wieku Sliema Wanderers dwukrotnie dostała bęcki od Polonii Warszawa w Pucharze UEFA, a czterdzieści lat wcześniej zmiażdżył ich Górnik Zabrze w Pucharze Mistrzów. To także jedno z tych miejsc, do których nigdy bym nie pojechał z własnej woli, gdyby nie znajdujący się tam browar. I w sumie nie pojechałem...


Popłynęliśmy tam kursującym regularnie promem z La Valetty. Kilkanaście minut i hyc - jesteśmy po drugiej stronie zatoki portowej Marsamxett. Łajba pozostawia za plecami gigantyczny Fort St. Elmo, po prawej Fort Tigne, a po lewej opływa Wyspę i Fort Manoel. Potężne mury obronne wzniesione zostały przez rycerzy Zakonu Szpitalników Św. Jana (tzw. kawalerowie maltańscy) i ich militarne potrzeby odcisnęły najmocniejsze piętno na architekturze Malty. Sama Valetta powstała od zera w wyniku doświadczeń po wielkim oblężeniu Malty przez osmańskich turków Sulejmana Wspaniałego. Dlatego też cała wygląda jak twierdza i otoczona jest murem, fosą i innymi umocnieniami.


Na szczęście nie musimy się zagłębiać w to imprezowe centrum. Kierujemy się promenadą na zachód i po dwustu-trzystu metrach jesteśmy już przed wejściem do The Brew. Można usiąść na zewnątrz, w części całkowicie osłoniętej od nadmorskich wiatrów, ale z jednej strony jest ruchliwy chodnik, a z drugiej ruchliwa ulica. Wybieram dość spokojne w popołudniową niedzielę wnętrze. To jest urządzone prosto, dość tradycyjnie i ładnie. Na dole znajduje się część z hokerami i wysokimi stołami oraz rzecz jasna barem i częścią warzelną browaru. Piętro wyżej są tradycyjne stoliki oraz fermentownia i leżakowania w jednym. Jasne drewno połączone zostało z ciemnymi ścianami, prostym oświetleniem i płytkami (białe przy barze wyglądają bardzo ładnie, ale duże kafle już niekoniecznie trafiają w mój gust).


Wita nas przesympatyczny kelner - sądząc po akcencie - prawdopodobnie Rosjanin. Jesteśmy tam także z myślą o jedzeniu - do wyboru są wszelakie mięsa i makarony. Ceny najniższe nie są, ale też nie odbiegają zanadto od maltańskich knajp. Ja zdecydowałem się na przepysznego burgera, Gosia zjadła makaron, który okazał się cięższy niż się spodziewała (dzięki czemu ja mogłem dokończyć - bardzo smaczny), a Młoda wciągnęła oczywiście nuggetsy. Na szczęście można poprosić o deskę degustacyjną piw, co pozwala na wstępną selekcję tego, co wypić w większych ilościach. Choć na stronie browar chwali się piwami IPA, DIPA, APA i wędzonym, to w praktyce do wyboru jest jedynie absolutna klasyka.


Piwo podane jest w niewielkich kufelkach i na stole lądują - Dark, Golden Ale, Valetta 2018 (pilsner przechrzczony z okazji tego, że w 2018 roku Valetta jest Europejską Stolicą Kultury), Winter Ale i Honey. Brzmi straszliwie nudno, prawda? W dużej części piwa potwierdziły moje obawy. Golden Ale, od którego zacząłem - jest trochę słodowy, zaskakująco pusty w smaku i wodnisty i generalnie nic w nim się nie dzieje. Miodowe jest miodowe bez przesady (to plus), ale po dwóch łykach i opróżnieniu szkiełka nie mam ochoty na więcej. Kompletnie żaden jest także Dark - to taki trochę karmelowo-nijakie piwo. Do zapomnienia. Ciekawy okazał się Winter Ale, który jest - podobnie jak i sama zima - nieco inaczej postrzegany przez mieszkańców Malty. Winter Ale nazywa się tak, bo ma przywodzić na myśl posmak choinki. He he. Ale rzeczywiście jest dość intensywnie iglasty (amerykański chmiel bez wątpienia), rześki choć dość pełny i gładki. Udane piwo. Podobnie jak Valetta 2018, która smakowała mi najbardziej. Piwo jest przyjemnie chmielowe i owocowe, gładkie, lekkie i doskonale pijalne.


W związku z tym, że czas nas gonił, nie było piwa w wersji dużej, ale za to wziąłem jedno na wynos. Spożyłem wieczorem - w wannie, jak zwykle. Gdy Lilianka usypiała, ja napełniałem sobie wannę gorącą wodą i zaległem w niej z książką i piwem. W domu tego nie ma - wanny oczywiście.


Mimo że kelner przekonywał, że z butelki smakuje jeszcze lepiej to niestety Gallery Valetta 2018 smaczne nie było. Było to najgorsze piwo na wyspie(-ach). Subtelne połączenie kostki masła i wywaru warzywnego... Byłaby to podstawa do zrobienia jakiejś zupy, ale na pewno nie chmielowej.


Choć jakość piw w The Brew jest mocno nierówna, to można tam znaleźć naprawdę smaczne okazy, a i zjeść porządnie. Miłośnicy piwnej turystyki nie powinni przejść obok tego miejsca obojętnie, szczególnie że na Malcie jest wszędzie blisko. Moim zdaniem warto tam się udać choćby dla panoramy Valetty oglądanej ze Sliemy.

Zobacz także

1 komentarze

Obserwatorzy