Lancaster Brewery
08:00
Przychodzi taki moment, że Tomasz chce sięgnąć do swojego backloga. Zapalniki do odkurzenia akurat tego materiału były dwa. Pierwszym było logo Lancaster Brewery wiszące na ścianie maltańskiej knajpy 67 Kapitali (klik), wtedy - w czasie poszukiwań kraftu w La Valetcie - przypomniałem sobie o czerwonej róży, Drugim była tęsknota za nudnym brytyjskim piwowarstwem, która dopadła mnie końcem ubiegłego roku. Zapragnąłem mieć na wyciągniecie ręki te wszystkie mildy, bittery, pale ale... Wiem, straszna choroba. Tak oto odkurzyłem zewnętrzny dysk, sięgnąłem po nieopisany jeszcze materiał z czasów wycieczki do Anglii i... Ponownie zachwyciłem się tamtejszym pubowym klimatem... Ale dziś o Browarze Lancaster!
Lancaster to miasto północno-zachodniej części Anglii. Wspominane już w Doomsday Book, pamiętnej księdze obrachunkowej z 1086 roku, znane jest jako historyczna siedziba królewskiego rodu Lancasterów. Miasteczko (lekko ponad 50 tys. mieszkańców) leży nad rzeką Luną, od której zresztą wzięło swoją nazwę, kanałem Lancaster oraz nad zatoką Morecambe. Największy jego rozkwit przypadł na XVIII wiek, kiedy był ważnym ośrodkiem portowym w... handlu niewolnikami.
Położone jest na pagórkowatym terenie, na jednym ze wzgórz tuż nad rzeką znajdowały się rzymskie fortyfikacje, a w XII wieku wzniesiono tam zamek, który do dziś góruje nad miastem. Lancaster w znacznej części zachowało historyczny charakter, możemy tam znaleźć liczne przykłady architektury georgiańskiej, dzięki którym miasto ma fantastyczny klimat.
Aby dojść do browaru musimy przejść praktycznie całe miasto, ale mogę to porównać do spaceru przez Cieszyn, gdzie na dobrą sprawę nigdzie nie jest daleko. Browar Lancaster znajduje się w przemysłowej strefie poza centrum. Hala browaru wyglądem przypomina hangar i lokal w środku jest ogromny. Z pewnością są w nim organizowane wesela i inne duże imprezy. Przy wejściu stoją dwa wielkie elewatory zbożowe, które dominują prostą bryłę budynku.
Wielka przestrzeń wnętrza sprawia, że nie jest tam zbyt przytulnie, szczególnie gdy jesteśmy jedynymi klientami. Jako nieliczni turyści możemy pozwolić sobie na piwo w środku tygodnia i w środku dnia. Bar nie jest mały, ale mimo to wygląda jak wciśnięty w róg pomieszczenia. Właściwa część browaru znajduje się za nim, ale tam nie udaje nam się niestety wejść. Wystrój jest szczątkowy - brązowe panele na podłodze, masywne stoły i krzesła, płachty materiału wysoko nad głową i czerwona róża - logo browaru - na ścianach. Jest też przestronny ogródek, podobnie prosty lecz bardzo przyjemny.
Dostępne piwa to oczywiście real ale, klasyczne angielskie style serwowane z beczek (casc) ciśnieniowo za pomocą wtłaczanego do nich powietrza. Z jednej strony to kompletna nuda - Blonde, Amber, Red i Black - tak się zresztą nieodkrywczo nazywają. Najbardziej odkrywcze wydają się tu być piwa Goalden i limitowane English Pale Ale. Dla człowieka obytego z polską piwną rewolucją nie brzmi to ciekawie. Na szczęście piwa są bardzo smaczne. Niskie wysycenie i sposób serwowania podkreślają podbudowę słodową, goryczka w każdym z piw jest ziemista i ziołowa, krótka i elegancja.
Ani w browarze, ani w piwach nie znalazłem wtedy niczego odkrywczego, a jednak ze sporym sentymentem wracam myślami do tych nudnych angielskich piw.
Położone jest na pagórkowatym terenie, na jednym ze wzgórz tuż nad rzeką znajdowały się rzymskie fortyfikacje, a w XII wieku wzniesiono tam zamek, który do dziś góruje nad miastem. Lancaster w znacznej części zachowało historyczny charakter, możemy tam znaleźć liczne przykłady architektury georgiańskiej, dzięki którym miasto ma fantastyczny klimat.
Aby dojść do browaru musimy przejść praktycznie całe miasto, ale mogę to porównać do spaceru przez Cieszyn, gdzie na dobrą sprawę nigdzie nie jest daleko. Browar Lancaster znajduje się w przemysłowej strefie poza centrum. Hala browaru wyglądem przypomina hangar i lokal w środku jest ogromny. Z pewnością są w nim organizowane wesela i inne duże imprezy. Przy wejściu stoją dwa wielkie elewatory zbożowe, które dominują prostą bryłę budynku.
Wielka przestrzeń wnętrza sprawia, że nie jest tam zbyt przytulnie, szczególnie gdy jesteśmy jedynymi klientami. Jako nieliczni turyści możemy pozwolić sobie na piwo w środku tygodnia i w środku dnia. Bar nie jest mały, ale mimo to wygląda jak wciśnięty w róg pomieszczenia. Właściwa część browaru znajduje się za nim, ale tam nie udaje nam się niestety wejść. Wystrój jest szczątkowy - brązowe panele na podłodze, masywne stoły i krzesła, płachty materiału wysoko nad głową i czerwona róża - logo browaru - na ścianach. Jest też przestronny ogródek, podobnie prosty lecz bardzo przyjemny.
Dostępne piwa to oczywiście real ale, klasyczne angielskie style serwowane z beczek (casc) ciśnieniowo za pomocą wtłaczanego do nich powietrza. Z jednej strony to kompletna nuda - Blonde, Amber, Red i Black - tak się zresztą nieodkrywczo nazywają. Najbardziej odkrywcze wydają się tu być piwa Goalden i limitowane English Pale Ale. Dla człowieka obytego z polską piwną rewolucją nie brzmi to ciekawie. Na szczęście piwa są bardzo smaczne. Niskie wysycenie i sposób serwowania podkreślają podbudowę słodową, goryczka w każdym z piw jest ziemista i ziołowa, krótka i elegancja.
Ani w browarze, ani w piwach nie znalazłem wtedy niczego odkrywczego, a jednak ze sporym sentymentem wracam myślami do tych nudnych angielskich piw.
0 komentarze