Lafkas Brewery

18:25

Kreta okazała się bardziej obfita w browary rzemieślnicze, niż wskazywałoby na to moje stereotypowe postrzeganie turystycznej wyspy na Morzu Śródziemnym. Posługiwanie się wiedzą potoczną na temat kreteńskiego piwowarstwa sprowadziłaby mnie na manowce piwnych podróży i skończyłbym rozbity o skały Mythosa czy innej Alfy. Krajowe piwo na największej greckiej wyspie nie ogranicza się tych wszechobecnych koncerniaków, których spożywanie jest krzykiem rozpaczy osób pragnących wlać w siebie alkohol, a nie lubiących mocniejszych jego odmian. Zabrałem Was do Browaru Solo, Browaru Notos i Browaru Charma, a to nawet jeszcze nie jest połowa kreteńskich browarów rzemieślniczych. Zdziwieni? Dziś po raz kolejny zapraszam w okolice Chanii, Browar Lafkas w dosłowny sposób zdefiniował mi rodzinny browar rzemieślniczy. Sprawdźcie dlaczego!


Browar Lafkas znajduje się przy głównej drodze ciągnącej się przez Vamvakopoluo, swoiste przedmieścia popularnej Chanii. Szosa nie należy do najszerszych, ciągnie się między skałami i pobudowanymi na nich raczej chaotycznie, czyli typowo grecko, budynkami oraz podobnie chaotycznie wyglądającą roślinnością, mocno doświadczaną przez trudne upalne warunki lata, ale wspomaganą przez raczej deszczowe zimy. Bliskość Chanii sprawia, że ruch jest dosyć spory, a największym marzeniem zblazowanego Europejczyka jest możliwość względnie normalnego zaparkowania samochodu. Co ciekawe pomimo pozornie ogromnego chaosu na drogach szczególnie w centrach miast, wtopienie się w niego poprzez jeżdżenie na modłę grecką (częstsze trąbienie i używanie świateł awaryjnych przy wyprzedzaniu) przynosi wymierne korzyści, nawet gdy jeździmy małym, pamiętającym lepsze czasy Chevroletem (przestrzegam przed wybieraniem tej marki). Formą architektoniczną odstającą od wspomnianego chaosu są świątynie. Raczej skromne i niewielkie w porównaniu do tego, co możemy spotkać na kontynencie, ale bezsprzecznie ładne i zadbane. Taka też prawosławna świątynia czyni okolicę browaru znacznie atrakcyjniejszą. Sam budynek browaru przypomina warsztat samochodowy z przełomu wieków. Połowę budynku stanowi dzielona witryna ze skromnym, a właściwie ledwie widocznym logo za szybą, drugą - niebieska brama garażowa. Tam też jest logo. Cios w potylicę dostałem jednak od tego, co znajdowało się za moimi plecami, gdy fotografowałem browar.


Tam bowiem rozciągała się niesamowita panorama na ośnieżone szczyty Gór Białych (Lefka Ori). Najwyższym ich szczytem jest Pachnes (2453 mnpm), tylko o 3 m niższy od najwyższej kreteńskiej góry - Psiloritis. To między innymi ten widok sprawił, że browar powstał w tym a nie innym miejscu. Sam browar to właściwie jedno pomieszczenie, do ostatniego kawałka zagospodarowane, choć chyba lepszym słowem byłoby zastawione lub zawalone. Na jednej ścianie znajduje się trzynaczyniowa warzelnia, na drugiej dwa tanki fermentacyjno-leżakowe, a na trzeciej całkiem elegancki rozlew. Pomiędzy nimi jest wszystko inne - magazyn surowców, magazyn produktu gotowego, ława do degustacji, pokój socjalny oraz... żłobek. 


Browar Lafakas został założony w 2017 roku. Grek Michael Lafkas (to właśnie od nazwiska wziął nazwę browar) kilka lat wcześniej wyjechał do Belgii, by zdobyć wiedzę na temat tamtejszego piwowarstwa i tam poznał Belgijkę Aurelie Petillon. Jeśli spojrzycie raz jeszcze na logo, to zobaczycie pierwsze litery ich imion sprytnie w nie wpisane. Zarówno Michael jak i Aurelie są w browarze i pracują przy rozlewie. Zresztą żeby się tam wybrać, lepiej najpierw się z nimi umówić. Sami zaproponują najlepszy moment. Poza nimi w browarze pracuje stażystka, a wszystkiemu towarzyszy Ulisses, syn sympatycznej pary oraz opiekująca się nim grecka babcia. Czad! 


Powiedzieć o browarze, że panuje w nim rodzinna atmosfera to nic nie powiedzieć. Gdy wchodzimy z Hanią i Lilianą od razu czujemy się jak w domu i świetnie zaopiekowani. Młody bawi się z babcią, a browarnicy co chwila zmieniają się przy żmudnym i znienawidzonym we wszystkich małych browarach procesie butelkowania. W tej przestrzeń małego Ulissesa świetnie odnajduje się Hania, która może spokojnie poszaleć, gdy ja oglądam i smakuję. Właściciele są bardzo sympatyczni i otwarci, dużo mówią o swojej pasji,.a gdy Aurelie częstuje mnie piwami, ja przyglądam się detalom, np. harmonogramie warzenia napisanym niebieskim flamastrem na kartonie po butelkach. 


W browarze póki co powstają tylko dwa piwa. Triple hop pale ale White Mountains i oatmeal stout Black Sheep. Oba mają na butelkach piękne etykiety, oba zostały też zadedykowane ojcom Michaela i Aurelie - to właśnie ich postaci są uwiecznione na rysunkach. Oba piwa zabieram ze sobą na wynos za jakieś śmieszne pieniądze. 

White Mountains wygląda bardzo ładnie, złote i zamglone. Pachnie delikatnie kwiatowo i lekko cytrusowo. Jest lekkie, nieco słodowe, ciut miodowe, ale przede wszystkim grejpfrutowe i całkiem goryczkowe, jak na wakacyjne pale ale. Całość tworzy raczej proste, ale bardzo szybko znikające ze szkła piwo.


Znacznie bardziej podeszło mi Black Sheep. To klasyczny i zdecydowanie wybijający się ponad średnią oatmeal stout. Ciemne słody objawiają się w formie kawy, kakao i paloności. W ustach jest gładko i kawowo. Po chwili do głosu dochodzi gorzka czekolada, a kompozycję zamyka nuta palona. To jedno z tych piw, dla których mała butelka jest krzywdą. Pół litra to za mało. Bardzo dobre!


Polecam Lafkas Brewery! To bardzo przyjemne i przyjacielskie miejsce. Warto się tam wybrać tym bardziej, że to bliziutko od Chanii i dotarcie tam nie stanowi żadnego wyzwania!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy