Przegląd Trzech Kumpli

18:55

27 piw w jednym wpisie nie zdarza się często. Choć na Piwnych Podróżach częściej niż na innych blogach. Końcem 2019 roku dotarło do mnie po raz kolejny, że gdy chcę się napić (czy to w knajpie, czy w domu) sprawdzonego, smacznego piwa, to praktycznie zawsze wybieram coś Trzech Kumpli. No ale nie byłbym sobą, gdybym nie zapragnął sprawdzić tego w bardziej metodyczny i zorganizowany sposób. W końcu każda okazja, aby się napić, jest  dobra. Pojechałem do jednego sklepu, drugiego, trzeciego i kupiłem wszystko, co było. Potem operację powtórzyłem, a następnie dokupowałem, gdy coś jeszcze rzuciło mi się w oczy. Zapraszam na Przegląd Trzech Kumpli. Nie jest to Wielki Przegląd, bo kilku piw nie udało mi się znaleźć w tym czasie. Oczywiście uzupełnię te braki. 


Dlaczego Trzech Kumpli jest najlepszym polskim browarem? Jest to związane z filozofią browaru, która ujawnia się w prowadzonej polityce oraz budowaniu portfolio:

  1. Powtarzalność. Piwa zawsze smakują tak samo dobrze. Oczywiście mowa tu o flagowcach, tych najczęściej warzonych. Przy nich mamy możliwość weryfikacji jakości. Pan IPAni jeśli nie jest wybitna, to jest tylko bardzo dobra. Podobnie inne piwa, na których Trzech Kumpli zbudowało swoją markę.
  2. Doskonała stała oferta, na którą składają się najpopularniejsze piwa - Pan IPAni, Califia, Misty, pewnie mniej popularny Native American i Blackcyl. 
  3. Brak sraczki premierowej. Trzech Kumpli zaskakuje zachowawczością w wypuszczaniu nowych piw. Ratebeer notuje, że od swojego początku ponad 5 lat temu browar wypuścił tylko 64 piwa. Wśród nich takie wyjątkowo jednorazowe cuda na specjalne okazje jak Sen Califii, Saisonator w wersji BA oraz special edition, wymrażany Ragnar. Uznany browar jakim jest Ziemia Obiecana w 2019 roku dał nam 63 piwa. Tak, w jednym roku. Oczywiście dla porównania wybrałem najbardziej płodny browar. Piwa Trzech Kumpli z pewnością są bardziej przemyślane i dopieszczone. Po ich wypiciu i spisaniu zastanawiam się, które nie nadają się do stałej oferty i w sumie nie wiem. 
  4. Dostępność. Piwa są dostępne w knajpach (w tym kilku patronackich - Miejscówka w Krakowie, Same Krafty w Warszawie, Pizzeria La Famiglia we Wrocławiu oraz zaprzyjaźnionych), sklepach specjalistycznych oraz marketach. Z szerokiej dostępności wynika konieczność dostosowania portfolio do szerokiej grupy odbiorców, ale też łatwość w znajdowaniu piw w sklepach. Zwyczajnie są dostępne. 
  5. Stylistyka etykiet. Są bardzo ładne, eleganckie i choć wszystkie (obecnie już w ramach ramach różnych serii) podobne do siebie. Mieliście tak, że bierzecie piwo i nie wiecie, czy piliście, czy nie, bo wszystkie etykiety wyglądają bardzo podobnie? Ja dość często. Ale w przypadku Trzech Kumpli nigdy nie miałem wątpliwości, czy jakieś piłem, czy nie. Myślę, że łączy się to też z brakiem premierowej sraczki - piwa mi się opatrzyły i do każdego mogłem się przyzwyczaić, zanim pojawiło się kolejne. 
  6. Komunikacja na linii producent - klient. Oczywiście część powyższych punktów, a szczególnie etykiety, są ważną częścią tej komunikacji. Niemniej jednak podoba mi się spójność komunikacji, wygląd strony internetowej i fanpage'a, jego prowadzenie i przejawiający się w tym szacunek do klienta. Bardzo ważny w przypadku branży dóbr luksusowych ;)
Przegląd kontrolny aktualnej formy najlepszego polskiego browaru miał początkowo składać się z piw widocznych powyżej, ale - jak to zwykle na Piwnych Podróżach bywa - rozrósł się, bo samo picie trwało zbyt długo. Kupowałem to, co byłem w stanie znaleźć w najlepszych sklepach w okolicy - Bierlandzie w Katowicach, na Mickiewicza w Jaworznie i w Alkoshopie, też w Jaworznie. Nie uganiałem się specjalnie za tymi piwami po innych miastach, ale też czujnie za nimi rozglądałem na miejscu, obserwując dostawy sklepowe. Niestety nie udało mi się dopaść wszystkich, ale mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się ten wpis uzupełnić!


Pan IPAni pozamiatała mnie kiedyś i zachwyciła do tego stopnia, że mój obrazowy jej opis musiał trafić via Ratebeer do Piotra Sosina (założyciela browaru), bo oto znalazłem go na browarowym rollupie. Tyle wygrać. Teraz przepite i doświadczone gardło znacznie trudniej już zaskoczyć, powalić, zaciekawić, stąd same opisy mniej plastyczne i urzekające. O PanIPAni z wczoraj mogę napisać tak: to nie to co kiedyś;) Ale wiem, że to nie piwo się zmieniło, tylko ja. Bo po raz kolejny smakowało mi tak, jak smakowało zawsze. Bardzo. To bardzo dobre, łagodne w doznaniach jak na IPA, ale wystarczająco intensywne, by mówić o nim bardzo gładkie i soczyste. Wąchanie tego piwa i picie go to prawdziwa przyjemność. Aromat i smak białych owoców miesza się z cytrusem w typie grejpfruta i pomarańczy. Choć chmiele wydaają się słodkawe, to PanIPAni pozostawia wytrawne odczycie w ustach i gardle. To dobrze, bo goryczka jest bardzo subtelna. Chciałoby się więcej, ale czy akurat w piwie, które tak elegancko wytyczyło ścieżkę, którą inne browary wciąż próbują podążać? Niech flagowiec pozostanie flagowcem, a większej goryczki dostarczają inne piwa. PanIPAni ekstremalnie szybko znika ze szkła, nawet za szybko. Zakładanie jednego - takiego - piwa na wieczór to tortura dla pijącego, bo zwyczajnie chce się więcej! Mocne 8/10. Czy tam 4.0/5.


ŁonIŁona to domowa interpretacja polskiego klasyka od Trzech Kumpli. Na warsztat wziął to Krzysztof z Łagiewnickiego Browaru Domowego Gorcek. Mogłem sobie porównać oba piwa. Klasyk jak zwykle na poziomie. Piłem to piwo kilkadziesiąt razy i nigdy nie było złe, zepsute, zbyt płaskie, przegazowane, niedochmielone, przechmielone, przepasteryzowane, utlenione. To jest pewniak. Czy Krzysztof z tego starcia wyszedł z tarczą? Jego piwo jest na pewno bardziej mętne, początkowo bardziej drożdżowe (starałem się uniknąć wlania wszystkiego) i ma bardziej wyrazistą goryczkę. Niemniej jednak to bardzo fajne, gładkie wheat IPA. Tę gładkość nieco burzy spore wysycenie, którego nie jestem fanem. Poza tym fajne cytrusy i owoce. Dzięki Krzychu za to piwo!


Z okazji 5-lecia wypuszczenia na rynek kultowego już piwa Pan IPAni, Browar Trzech Kumpli proponuje triple IPA, po prostu Pan IPAni Triple. Jak udało się to piwo? Ano jest bardzo zacne! Zapach jest mocny i intensywny, pełny słodkich owoców tropikalnych z nutą cytrusów. Może nie jest bardzo złożony, ale i tak robi wrażenie. Piwo jest dość pełne, ale spora goryczka kontruje słodową stronę piwa (21° Blg), której słodycz potęguje odczucie słodkich owoców egzotycznych. Chyba mogłoby być bardziej wytrawne/gorzkie, ale i tak jest bardzo fajnie - najważniejsze, że nie zamula słodyczą. Brawo! Super piwo. 8/10.

Pamiętacie jeszcze pierwsze PanIPAni? Ja je sobie przywiozłem z browaru, a którego? To nie takie oczywiste. Zapraszam na archiwalny wpis sprzed pięciu lat:


Califia to jedno z pierwszych piw Trzech Kumpli, które zrobiło różnicę! Bardzo klasyczne west coast IPA jest takie, jakie być powinno. Jednocześnie bardzo chmielowo-owocowe, a do tego intensywnie gorzkie i wytrawne. W aromacie i smaku grają soczyste cytrusy, białe owoce oraz nuta żywicy. Ciałko jest gładkie, a mimo to daje niezłego kopa w postaci goryczy. Pomimo swojego charakteru jest rześkie i bardzo pijalne. Moc! 8/10.


Califia w wersji specjalnej, urodzinowej jest nieco innym piwem, niż dobrze nam znana wersja klasyczna. Piwo pachnie bardzo intensywnie, są tu głównie cytrusy jak limonka i grejpfrut, winogron, owoce egzotyczne ze swoją obietnicą słodyczy oraz nuta nafty. W smaku to właśnie odczucie słodyczy jest znacznie bardziej wyraźne, bardziej soczyste i soczkowate. Gorycz jest spora, ale inaczej poukładana. Mniej WCIPA w tym WCIPA. Ale to bardzo smaczne piwo! Moja ocena: 7/10.


Native American także doczekał się swojej specjalnej wersji na 5. urodziny browaru. Dawno nie piłem podstawki, która zawsze była bardziej niż przyzwoitą interpretacją klasycznego IPA z początków piwnej rewolucji w Polsce. Tutaj mamy sporą mętność i głównie cytrusowy aromat, który wzbogacony jest nutą ziołową i iglastą. Piwo jest gładkie, dość pełne i przyjemne w odbiorze. Karmelek jest, podobnie jak lekko taninowe ściąganie. Fajne to piwo, zdecydowanie pod prąd dzisiejszym modom. 7/10.


Blackcyl to jedno z moich ulubionych piw Trzech Kumpli. Dwa lata temu uznałem je za piwo roku, tak było niesamowite! Jak się ma dziś piwo w tak "niesprzedawalnym" stylu? Już od samego początku powitał mnie dobrze znany aromat. Uwielbiam to szczególne połączenie czekolady, paloności i mocnego nachmielenia. Przebijają się cytrusy, głównie pomarańcza i limonka, trochę tropików. W posmaku dochodzi żywiczność, która fajnie gra ze dużą goryczą i wytrawnością gorzkiej czekolady i palenia. Średnia pełnia i dużą gładkość pasują tu idealnie. Piwo pije się samo, choć nie można odmówić mu charakteru! 8,5/10. Wciąż bomba!


Misty, jak jak polubiłem to piwo. Ono szybko stało się klasykiem i pewniakiem szczególnie w gorące dni. Contemporary IPA ma być odpowiedzią na chęć picia soczystych IPA z bardzo delikatną goryczką. Misty idzie dalej i obie te cechy doprowadza w pobliże perfekcji. Ani soczystość nie jest zbyt duża, ani przez chwile nie miałem wrażenia, że piję sok czy inny napój. Są cytrusy, nutka owoców egzotycznych i białe winogrono. Piwo jest rześkie i owocowe, ale bez wątpienia to owocowość od chmielu. Znajduje to potwierdzenie w grejpfrutowej, krótkiej i przyjemnej goryczy.  To jedno z tych piw, które można wypić na dwa, trzy przechylenia szkła. 8,5/10.


Feelin' Lucky to debiut AD 2020 i - jak mi się wydawało - ukłon w stronę miłośników new englandów. W czasie premiery nikt nie czuł się szczęśliwy, bo siedzieliśmy w domu podczas kwarantanny z uwagi na Covid-19. Określone jako juicy IPA piwa jest rzeczywiście mega soczyste, ale jest też bardzo goryczkowe. Dla mnie bomba, bo zbyt słodkie piwa bez tej kontry mnie często rozczarowują. Tu jest dobrze. Owocowa słodycz kojarzy się z pomarańczami i mandarynkami, ale też brzoskwiniami, nektarynkami i owocami tropikalnymi. Tak naprawdę dobrze, że zrobiłem zdjęcie, bo za chwilę piwa nie było. Pyszka. 8/10. Myślę, że niedługo to może być nowy klasyk Trzech Kumpli.


Brew Note to swoista interpretacja stylu black IPA, która została określona jako contemporary black ale. Podobnie jak w przypadku współczesnego IPA piwo to powinno zachwycać aromatem i łagodnym smakiem, a nie rozjeżdżać przełyk charakterną goryczką jak klasyczne BIPA. Brew Note jest dość mocno słodowy, kakaowo-palony, lekko orzechowy, cytrusy i iglaki są dość mocno schowane, ale z czasem wychodzą bardziej. Goryczka jest średnia z tendencją do lekkiego zalegania. Trochę bardziej kojarzy mi się z jakimiś interpretacjami określanymi jako brown IPA. Problem jest taki, że nie sprawia wrażenia szczególnie pijalnego. Tylko spoko. 6/10.


Seriously classic west coast IPA to nie są słowa rzucone na wiatr. Uwarzone we współpracy z Pintą urodzinowe piwo jest podręcznikową interpretacją stylu west coast. W Coast Starlight nie ma miejsca na ustępstwa i kompromisy. Jest tak jak powinno być, gorzko i wytrawnie. Zarówno w aromacie, jak i w smaku dużo tu nut sosnowych, soczystego grejpfruta, nutka białych i egzotycznych owoców, które jednak nie wprowadzają zbyt nachalnie słodkich odczuć. Piwo jest zaiste gorzkie, z bardzo ładną, długą i nie męczącą goryczką. Coś pięknego. 9/10. Niemniej jednak miłośnicy IPA AD 2020 będą rozczarowani.


To jedno z dwóch piw uwarzonych wspólnie z Pintą (to akurat w nowej Pincie) z okazji piątych urodzin browaru Trzech Kumpli. To też piwo, które mi nie smakowało i znajduje się poza sferą mojego zainteresowania. Choć to nie ma znaczenia, bo to prawdopodobnie jednorazowy strzał. Silver Star został określony jako seriously classic east coast IPA i nie ma w tym krzty przesady. Jeśli ktoś tęskni za smakiem pierwszych Ataków Chmielu, to poczuje się jak kraftowa dziewica. Piwo jest bowiem przeładowane smakiem karmelu, posmakami tostowymi, a to słodowe uderzenie wsparte jest dużą prostą goryczą. Nie ma tu niuansów, jest gorzko w sposób trawiasty, ziołowy i łodygowy. Nawet jeśli jest tu coś więcej to ginie w tym starodawnym połączeniu. Moja ocena 3,0/5, tudzież 6/10.


Taurę - new zealand double IPA piłem niewiele wcześniej przed przeglądem i bardzo mi smakowała. Tym razem jednak mną pozamiatała. To piwo nie dość, że jest niesamowicie aromatyczne, to jeszcze soczyste i przede wszystkim adekwatnie (do stylu) gorzkie. W zapachu o mocniejsze uderzenie w nos walczą białe owoce, wyraźne tropiki oraz nuty cytrusowe. Bogaty zapach elegancko przekłada się na odczucie w ustach. Znów jest owocowo, a cytrusy dają fajny balans słodkawym owocom egzotycznym. Z jednej strony jest soczysta soczkowość, ale to tylko chwilowe doznanie, bo goryczka szybko pokazuje, że to charakterne piwo. Ona razem z posmakiem grejpfruta sprawiają, że piwo ma znacznie bardziej wytrawny charakter, niż ten z mojej pamięci. Bardzo fajne piwo, polecam! W skali RB 4,2/5. W mojej 8/10.


Amok to kolejny przejaw tego, z czego Trzech Kumpli słynie, czyli mocno pijalne i rześkie IPA. To zostało określone jako honestly hopped. 16° Blg i 6,1% alkoholu, czyli dość klasycznie. Piwo jest kolejnym świetnie zrobionym i szybko znikającym ze szkła piwem. Przechylam szkło, dwa łyki, przechylam, kolejne trzy, przechylam trzeci raz... piwo znika. Pijalność level master. Co oferuje aromat i smak? Potężne uderzenie cytrusów, białych owoców i ładna nuta Mosaica. Jest lekka soczystość, słodycz owoców się objawia, goryczka jest lekka i krótka, a piwo pozostawia wytrawne odczucie w ustach. No co tu dużo mówić. Klasa! 8/10.


Potrójna interpretacja użycia nowozelandzkich chmieli (po piwach Pia i Taura) to Tohunga. NZ Triple IPA wygląda jak pomarańczowe błotko pomieszane z sokiem marchewkowym, średnio estetycznie jak na piwo, ale oczywiście gęstość piwa i jego nachmielenie całkowicie to uzasadniają. Piwo jest bardzo słodkie i niestety bardzo mało tu odpowiedniej kontry goryczkowej. Choć owocowość jest fajna, pomarańczowo-winogronowa, lekko egzotyczna to sprawia, że piwo jest dla mnie zbyt męczące i mdłe. Brakło grejpfrutów w posmaku, brakło może większego odfermentowania, przez co akurat ta TIPA nie podeszła mi. To oczywiście nie jest złe czy niesmaczne piwo. Tylko ja mam już bardzo wysokie oczekiwania wobec Trzech Kumpli. 6/10.


Z Happy Days miałem tak jak z kilkoma niskoalkoholowymi piwami w ostatnim czasie - czy chodziło o 1 na 100, czy Miłosławia IPA, Free For Me (Brewery Hills) czy Pilota (Profesja), że jeśli akurat je wypiłem, to uważałem, że jakością i smakiem zdetronizowało poprzednie w segmencie piw low alco. Happy Days po prostu wyduldałem. Jest pyszne, intensywne, w miarę pełne jak na takie piwo i zaskakująco gorzkie jak na takie piwo. Nie ma tu żadnych nut typowych dla niezbyt udanych piw niskoalkoholowych. Jest rześko i owocowo. 7,5/10.


American Beauty, american blond ale, zawsze będzie mi się kojarzył z Mazurami i pływaniem po jeziorze Buwełno. To właśnie wtedy wypiłem to piwo po raz pierwszy i dzięki otaczającej przyrodzie, wakacyjnej aurze i sielankowej atmosferze mocno zapadło mi w pamięć. Dodatek amerykańskiego chmielu sprawia, że picie tego piwu kojarzyć się może z wyciskaniem miąższu z owoców z soczystych owoców egzotycznych. Piwo jest bardzo lekkie, soczyste, może nie super złożone, ale niezwykle pijalne. 7,5/10.


Otwarcie Sezonu należy do serii saisonowej, którą oceniam jako najtrudniej i najrzadziej dostępną. To klasyczne belgijskie piwo, które nie jest niestety zbyt popularne. Otwarcie to bardzo udany saison, klasycznie kojarzący się z siankiem, fenolowe, lekko owocowe z ziołowym posmakiem. Bardzo wytrawne, szorstkie, lekko pikantne. Te trzy ostatnie cechy właśnie sprawiają, że piw w tym stylu jest tak niewiele. Niemniej jednak dobre, 7/10.


O jakie to piwo jest proste i smaczne! Oaty to bardzo klasyczny i nieco zapomniany, całkiem zwyczajny stout owsiany. To mocno słodowe piwo o czekoladowym, kakaowym, lekko palonym smaku. Gładkie, trochę słodowo słodkie, ale też nieco wytrawne na finiszu. W tle przyjemne nuty kawy i popiołu. Chciałbym napisać jak się rozwija i otwiera, ale za szybko wypiłem i zdecydowanie mam ochotę na kolejne. Ciekawe, jak by smakowało z pompy!? Może kiedyś. To jeden z moich faworytów. 8/10.


Idiota to pierwszy (i nie licząc wersji BA wciąż jedyny) imperialny stout Trzech Kumpli. Długo kazał na siebie czekać, ale zdecydowanie było warto. Piwo jest mega gęste i bardzo charakterne. Jest przede wszystkim bardzo kawowe, gorzko czekoladowe i ciemno owocowe (takie porzeczki i borówki). W posmaku wjeżdżają suszone owoce. Piwo jest wręcz likierowe, gorzkie, mocno palone i nie bierze jeńców. Kiedy piję RISa, to własnie tego oczekuję. 8/10.


Jestem wielkim fanem pilsów. Na początku mojej przygody z piwem nowofalowym zachłysnąłem się wszelakimi wynalazkami, dzięki temu dziś doceniam dobrego pilsa i bardzo lubię takowego chlapnąć. Pils - z linii piw klasycznych, które wyraźnie odróżniają się stylistyką etykiet - jest bardzo smacznym przedstawicielem stylu. Dominuje w nim ziołowo-ziemista goryczka, całkiem mocna, ale dopasowana do słodowej podbudowy. Piwo jest pijalne, nie tak lekkie w odbiorze, jak sugerowałyby parametry, ale do spokojnego wlewania w siebie jedno po drugim. 7/10.


Za to MVPils jeszcze mnie do siebie nie przekonał, pomimo kilkukrotnych prób wejścia pod kosz. Amerykańskość objawiła się w nutach cytrusów, ale pierwsze skrzydła pokazały tu "czechy" z uwagi na wyraźne masełko. No i to połączenie po prostu mi nie zagrało. Niby spoko, ale całość bez polotu. Brakło niezbędnej w przypadku pilsa pijalności. 5,5/10.


Kiedy pojawiła się informacja, że TK bierze się za "Belgię" uradowałem się. Bardzo niewiele browarów w Polsce podejmuje się tego "nudnego" i niesprzedawalnego tematu, a dobrze nie robi tego prawie nikt. Łączy się to troszkę z faktem, że doskonałe belgijskie piwa są dostępne u nas za naprawdę dobre pieniądze, nawet te z dużych tamtejszych browarów robią robotę. Radość okazała się przedwczesna, bo przy pierwszych warkach Trzech Kumpli zalicza potknięcie, zarówno w przypadku Dubbla, jak i Tripla. Dubbel jest mało złożony, płaski, karmelowo-rodzynkowy i stanowczo zbyt gorzki. Jego największym problemem jest jednak wodnistość. No nie o to chodzi w dubblu. Wypiłem bez większej przyjemności. 5/10


Problem Tripla jest odwrotny. Jest zbyt pełny, zbyt słodko-owocowy, a przez to mdły. Tripel powinien być wytrawny i z goryczą, nawet jeśli pochodzi ona od sporego alkoholu. To piwo skojarzyło mi się z imperialnym weizenem, jakiego kiedyś w portfolio miał Browar Jana. Niby jest moc, są goździki, nutki bananowe, ale całość się nie klei i nie do końca wpasowuje w styl. 5,5/10. Bardzo szkoda, ale i tak szacun za podniesienie tej niełatwej rękawicy!


To chronologicznie drugi mocny porter z tego browaru, rzecz jasna po Ragnarze, rzecz jasna nie licząc dwóch jego wersji specjalnych. Porter Bałtycki (20° Blg i 8% alko) pojawił się w linii piw klasycznych i jest klasyczny do bólu. I to nie jest zarzut, a największy komplement, bo zgadza się w nim absolutnie wszystko. Piwo jest bardzo ciemno brązowe, ma drobniutką pianę. Pachnie słodkawo, choć niezbyt mocno, są śliwki, wiśnie w czekoladzie, czekolada, pieczona skórka chleba i nuta palona w tle. Robi wrażenie jego pełnia i konsystencja, zdaje się być gęsty, gładki, aksamitny, mięciutki i puszysty. W smaku jest bardzo dużo gorzkiej czekolady, nutka orzechów, ciemnych owoców, a na końcu ciut palonej kawowości. Gorycz tylko nieznacznie zaznaczona, ale piwo i tak jest półwytrawne o ogólnym odbiorze. Od tamtego czasu piłem już kilka razy i zawsze robi robotę. Mam nadzieję, że ten "nudziarz" poszedł do beczek. Moja ocena: 8/10.


Ragnar to imperialny porter bałtycki. Jestem zachwycony jego jakością, nie pierwszy raz zresztą. Nieprzejrzysta czerń, potężna ciemna piana, gęsta konsystencja widoczna gołym okiem przy nalewaniu. Od razu przywitał mnie bardzo mocny aromat palonego słonecznika, gorzkiej czekolady i wyraźne nuty wiśni w czekoladzie. W ustach czuć prześlizgującą się gładkość, miękkość i oleistość. Genialna konsystencja niesie w sobie paloność, czekoladę, wiśnie i śliwki, a za nimi fajną zbożowość. Na koniec wyraźna, poukładana goryczka i zaskoczenie - tych blisko 11% alkoholu zupełnie nie czuć. Piwo jest charakterne, intensywne, ale przy tym nie męczące. RE-WE-LA-CJA!! Moja ocena: 9/10.


Flokiego próbowałem na Silesia Beer Fest, ale nie omieszkałem zakupić butelki, którą ostatecznie zabrałem w góry. Ten imperialny porter bałtycki leżakowany w beczkach to blend dwóch: po Jacku Danielsie oraz Woodfordzie. Floki jest podobnie mocno palony jak Ragnar, pachnie i smakuje wiśniami w czekoladzie, ale tu z wyraźnymi nutami waniliowo-kokosowymi. Nie brakuje mu też typowo porterowej skórki chleba. Duże wrażenie zrobiła na mnie spora pełnia w połączeniu z aksamitnością. Z rewelacyjnej podstawki wyszła świetna wersja beczkowa. Bardzo mocno polecam! Moja ocena: 8/10.


Jeśli chodzi o Bjorna, skupię się głównie na różnicach, które czynią go piwem ciut mniej smacznym od Flokiego, a na pewno wyraźnie innym. Przede wszystkim piwo jest zdecydowanie bardziej ostre w odbiorze, rum jest tu intensywny, mocny, drapiący zarówno nozdrza, jak i gardło. To bardziej wrażliwe mogłoby cierpieć na nadmiar alkoholu (głosy przy stole), dla mojego nie było tak źle. Piwo wydaje się jednak przez to mniej gładkie i poukładane, co jest dużą zaletą Flokiego. Moja ocena: 7/10.


Ivar to trzeci potomek Ragnara. Ten imperialny porter bałtycki był leżakowany w beczkach po szkockiej torfowej whisky. Ze swoim kompletnie czarnym kolorem i jasnobrązową pianą wygląda bardzo mrocznie. I tak też pachnie, bowiem torf łupi nos niemiłosiernie. Zupełnie niesubtelne połączenie spalonych kabli i apteki. Pod tym chowają się nuty kawy, szlachetnego alkoholu z domieszką wanilii oraz drewna. Wysycenie jest perfekcyjne dla takiej dużej gęstości. Genialne jest to piwo. Absolutnie nie dla każdego. 8,5/10.

Czy trzeba jakiegoś podsumowania? Klasyki (pils i porter) są na bardzo dobrym poziomie. Mocarze również godne polecenia. A praktycznie wszystkie IPA są rewelacyjne i godne pochawał i nagród, które browar zresztą regularnie inkasuje. 

Na koniec zapraszam do żywieckiego Browaru Zapanbrat, gdzie powstają piwa Trzech Kumpli. Weźcie jednak pod uwagę, że powstał w ponad trzy lata temu i kilka szczegółów może już nie być aktualnych.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy