Przegląd Tygodnia #14
16:00Przedostatni przegląd tygodnia* niesie ze sobą tylko niewielką różnorodność. Sześć piw to IPA, a na swoją obronę mam tylko to, że dwa do WCIPA, a jedno poczwórne IPA. Poza tym APA, pils, angielskie barleywine i jedno ultrasłodkie piwo.
I też od niego musiałem ten przegląd zacząć, w ramach zasady stopniowania emocji i ocen. To też piwo, które w jaskrawy sposób pokazuje mi, jak bardzo rozjeżdżają się moje oczekiwania wobec piwa i aktualna moda w szeroko rozumianym krafcie.
Candy Shop to popularna linia piw browaru kontraktowego Deer Bear, rzeczone piwo "uwarzone" zostało w stylu Marshmallow Salted Carmel Imperial Dessert Stout. Nie napiszę nic odkrywczego. Bardzo chciałbym się przekonać, że słodkie piwo z dodatkiem aromatów może być dobre, ale w przypadku tego piwa się nie uda. O ile jeszcze aromat jakoś się broni, choć piwo pachnie turbosztucznie, to smak daje ogromny dysonans. Piwo jest raczej pustawe, słodkie i jak na tę słodycz mało pełne. Taki smakowo-cukrowy napój. Ja to bym wylał w pizdu, ale Gosi smakowało. Całe szczęście. Zresztą jej przykład pokazuje, że odbiorców takiego piwa nie braknie. Moja ocena: 1,5/5.
Time Is On My Side to DDH WC IPA od Browaru Monkey. Naczytałem się sporo dobrego o tym piwie i tym większe było moje rozczarowanie. Początek nie zdradzał niczego niepokojącego, fajny świeży aromat cytrusów odnotowałem na plus. W smaku zmienił się w słodkie, nieco przejrzałe owoce, ale też był stopniowo dominowany przed landrynkowe odczucie. Na początku lekkie ostatecznie zmęczyło mnie i zmuliło, okazało się przyciężkie. A to niestety niedopuszczalne w tym stylu. Moja ocena: 3,2/5.
Kolejnym browarem, który Pinta zaprosiła w swoje progi w ramach Pinta Collab, jest Piwne Podziemie. Choć po obu browarach spodziewałem się hitu, to otrzymałem kit, a właściwie sok z nudy. Gładziutkie, owocowe, pozbawione goryczki. Wypiłem, spoko, ale już w połowie miałem wrażenie, że to zupełnie nie moja bajka piwna. Po prostu za słodko. Moja ocena: 3,3/5.
Podobnie rozczarowałem się najnowszym westcoastem od Brokreacji, czyli Wolfie, który powstał w ramach pięknej akcji Call to Create. Na szczęście skala rozczarowania była nieco mniejsza. Piwo pachnie pięknie, cytrusy, nafta, owoce egzotyczne. Taki klasyk. W smaku jednak słodko-owocowy profil połączył się ze zbyt dużą słodowością, przez co piwo było zdecydowanie bardziej słodkie niż wytrawne i to uczucie dominowało z każdym kolejnym łykiem. Pozytywnym aspektem okazała się goryczka, która to odpowiednio kontrowała, ale to i tak nie do końca bajka. Moja ocena: 3,7/5.
Podobnie jak Two., czyli kolejny zapakowany w małą puszkę Hop Feast z Browaru Lubrow, który możecie wirtualnie zwiedzić klikając tu. Piwo jest przepotężnym quad IPA, 30° Blg i 13% alkoholu. No i muszę ze smutkiem przyznać, że w piątkowy wieczór mnie to piwo pokonało. Za pierwszym razem. Gdy piłem za drugim, to już nie rozłożyło mnie na łopatki, ale przynajmniej podtrzymuję swoją opinię o nim. Piwo pachnie potężnie, to prawdziwe chmielowo-owocowe uderzenie tropików, czerwonych owoców i kwiatów. Jest to bardzo, bardzo słodki aromat i przy tym ładna kompozycja. Smak to dominacja chmielu i alkoholu. Piwo jest mega gęste i mega mocne. Nawet dla mnie ten alkohol był zbyt agresywny. Niby lubię takie klimaty, ale ostatecznie piwo jest zwyczajnie męczące. Dowodem były zwłoki Tomasza na kanapie. Z kolejnego otwartego tamtego wieczoru piwa zrobiłem dwa łyki i cieszę się, że Gosi smakowało, bo wypiła resztę w czasie mojego snu. Moja ocena: 3,6/5.
Tym kolejnym piwem było otworzone specjalnie dla niej Camillo z Browaru Jana. To klasyczne english barley wine, którego to stylu jest ona wielką fanką. Cóż mogę napisać po dwóch łykach poza tym, że piwo okazało się bardzo stylowe w zapachu - owocowe w typie owoców suszonych i czerwonych. W smaku miało zdecydowanie wytrawny profil, może nawet ciut zbyt, bo ciała nieco brakowało. Ja bym powiedział 3,7/5, ale ocena Gosi to: 4.0/5.
Kupieckie z browaru Brofaktura dołączyło do grona bardzo smacznych pilsów, które piłem w ostatnim czasie. Cieszę się, że kolejne piwo, którego celem nie jest wyrywnie z trampków (nawet tych od Pilsnera), robi na mnie tak dobre wrażenie swoim wykonaniem. To klasyczne piwo, troszkę mięciutko słodowe, trochę ziemisto-ziołowe a zapachu. W smaku zdecydowanie rześkie i pijalne, z fajna pełnią. Ot pils, wypić z smakiem bez nadmiernego poświęcenia mu uwagi. Moja ocena: 3,7/5,
Takim piwem jest też zwykle dla mnie APA. Wypić, nie skupiać się nadmiernie, radować z wypicia. Akurat w przypadku APA z Browaru Górniczo-Hutniczego z Krakowa (też zapraszam na wirtualną wycieczkę) nie udało się. Na szczęście w tej części związanej ze skupianiem, bo piwo okazuje się bardzo dobre i zniuansowane, co też nie odbiera mu pijalności. Piwo ma rewelacyjną chmielowość, złożoną z połączenia polskich owoców (gruszka, poziomka), cytrusów i nity owoców egzotycznych, która spotyka się z piękną pełnią i teksturą. Wszystko to sprawia, że piwo nie tylko jest crispy i rześkie, ale też bardzo ciekawe. Moja ocena: 4.1/5.
O wiele ciekawszym, lepszym, pełniejszym, kompleksowym Collabem okazał się ten stworzony wespół z Browarem Zakładowym (no i tu też zapraszam na piwne zwiedzanie browaru w Poniatowej). To bardzo pijalne, ale także wyraziste i przede wszystkim goryczkowe NEIPA. Piwo ma bardzo bogaty aromat cytrusowo-tropikalny przełamany białymi owocami. W smaku gładziutki, aksamitny i umiarkowanie soczkowy. To także za sprawą delikatnej, ale jednak dobrze zaznaczonej, goryczki. To po prostu bardzo dobre i pijalne piwo. Brawo. Moja ocena: 4,2/5.
Aeronaut to - obok opisywanego powyżej Wolfiego - kolejne piwo Brokreacji z serii Call to Create i zdecydowanie najpiękniejsza etykieta, jaką wypuścił polski kraft. Brawo dla autora! Jest nim Roch Urbaniak i koniecznie zerknijcie na jego inne projekty - http://rochurbaniak.com/. Aeronaut to także rewelacyjne piwo! Jest mega owocowe, cytrusowo-tropikalne - nie jakaś super bomba owocowa i bardzo dobrze - puchate, z miłą pełnią, gładkie, zwieńczone elegancką, pasującą do stylu i do samego piwa, goryczką. To piwo zrobiło mi tak dobrze, że mógłbym wychlać całego kega, sam, w dwa, trzy dni. Szczególnie, że jest lekkie, jak na modne IPA, bo ma zaledwie 5,9%. No i ta etykieta, którą na życzenie Gosi ściągałem z puszki, choć mam awersję do tego typu działań. Moja ocena: 4,3/5.
*może całkiem, może nie. Who knows.
0 komentarze