Piwne Podziemie

08:46

Całkiem niedawno zostałem zaszczycony jedną z najładniejszych przesyłek od kiedy prowadzę swój blog. Browar Piwne Podziemie przesłał mi bardzo elegancką skrzynię, która wyglądała jakby w środku miał znajdować się Colt Peacemaker o specjalnie wydłużonej lufie. Ciemnobrązowe drewno, metalowe zapięcia i logo browaru wypalone na wieku. Zamiast rewolweru znalazłem w środku sześć naboi różnego kalibru - od 5 do 8,2%. W sam raz do wystrzelenia w ciągu kilku letnich wieczorów. Jak mi smakowały? Zapraszam na przegląd z małym bonusem.

Skrzynka zaiste zrobiła robotę! Ale jej zawartość także, bowiem treść została dobrze dopasowana do formy. W środku były dwie puszki i cztery butelki. Generalnie sprawdzone marki Piwnego Podziemia, częściowo w nowych odsłonach - imperialne west coast IPA, session new england IPA, dwa bardziej klasyczne IPA, hoppy pils i zmierzający w stronę doskonałości west coast IPA. Chmielowo? Prawidłowo! 


Czwarta odsłona California Banger, piwa pieszczotliwie nazwanego California IPA, a będącego de facto klasycznym west coastem, jest kolejnym krokiem w stronę doskonałości tej serii. Piwo jest takie, jakim powinien być prawilne IPA. Wypełnione aromatami cytrusowymi, żywicznymi i białych owoców piwo jest odpowiednio wytrawne i nie ma w nim miejsca na zbędne w tym przypadku elementy słodyczy i soczystości. Gorycz odgrywa szczególną rolą - jest długa i niemęcząca. Piwo jest przyjemnie rześkie i ultra pijalne. Moja ocena: 4.2/5


Triple Vision realizuje imperialne fantazje miłośników west coastów. O ile na początku roku piwo bardzo mi zasmakowało, to kolejna warka (a piłem dwa razy, w tym raz z kranu w Białej Małpie) już mniej. Dlaczego? Otóż piwo nie jest tym, czym powinno. W sumie ani dobrym westcoastem, ani dobrym double IPA. Zapach zdominowany jest przez niesubtelne połączenie landrynek, kandyzowanych owoców i tropików, co w sumie tworzy dość słodką i zamulastą kompozycję, którą bardziej można skojarzyć ze zbyt słodkim triple IPA. W smaku obok solidnej, adekwatnej w tym przypadku, dawki goryczy pojawia się spodziewana pochodna słodyczy, za duża. Niby jest spoko, ale chyba nie o to chodziło. Moja ocena: 3.0/5.


Chmielokrata - w różnych wersjach - to jedne z najlepszych polskich IPA tamtego roku, a kolejne powinny tylko potwierdzać wysoko zawieszoną poprzeczkę. Jak smakuje wersja przyprawiona chmielem Mosaic i jego odmianą Incognito. Otóż bardzo dobrze! Jak na zaledwie 15° i 6% alko piwo jest bardzo intensywne i soczyste, pełne białych owoców, cytrusów, leciutkiej cebulki i mocnej nuty naftowej. Słodycz ograniczona jest tu do minimum, ale za to goryczka jest spora i przyjemna. Piękne, rześkie i doskonale pijalne piwo. Moja ocena: 4.1/5.


Chmielokrata w wersji Citra | Citra Incognito także trzyma swój poziom. A może jest lepszy? Citra niby jest takim oklepanym chmielem, ale wciąż potrafi samotnie zrobić bardzo dobrą robotę, szczególnie jeśli chodzi o codzienne IPA. Oczywiście jest zdominowana przez owoce cytrusowe, rzecz jasna najważniejszy jest tu grejpfrut podbijany w smaku przez wysoką goryczkę z nim się kojarzącą. Jest wytrawne i ultrapijalne. Dla mnie to bomba. W tej formie piwo rzuca rękawicę PanIPAni z Trzech Kumpli. Moja ocena: 4.2/5.


Tropicalia to sesyjne new england IPA. Rzeczywiście jest to leciutkie piwo - 13° i 4,4%. Dużo tu tropików, jak ananas, mango, ale też innych owoców melon i grejpfrut. Piwo jest leciutkie, na granicy wodnistości, co w tym przypadku mi trudno uznać za zarzut, ale też intensywnie goryczkowe. Bardzo, bardzo pijalne. Trochę żałuję, że otworzyłem w domu a nie na rowerze ku regeneracji. Moja ocena: 4.0/5.


To mój kolejny raz z Lady Luck i cóż - kolejny raz muszę napisać to samo. Piwo jest świetnie nachmielonym, odpowiednio goryczkowym i mięciutkim pilsem, któremu nie zaszkodził nawet tak nijaki chmiel jak Huel Melon. Pijalność na najwyższym poziomie. Moja ocena 4.0/5.

Niemieckiego pilsa Oh My Pils! przywiozłem sobie z Bierlandu i to był bardzo dobry wybór. To taki klasyczny wypośrodkowany pils. Mocno kwiatowe nuty dominują i w aromacie, i w smaku. Jest raczej wytrawny, miękki i bardzo rześki. Może nie do końca klasycznie niemiecki, ma chyba ciut za dużo ciała i za mało wytrawności, mógłby się pewnie jeszcze klarować, ale i tak bardzo to fajne piwo. Moja ocena: 3.8/5.

Piwne Podziemie po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych polskich browarów. Tym razem potwierdza to piwami, które uwarzony po raz kolejny trzymają wysoką jakość. Poza jednym. Efekt jest taki, że gdy w wakacje trafiłem do szczecińskiego kraftowego The Office, to wypiłem dwa piwa z Podziemia właśnie. Zdecydowanie wolałem napić się dwóch nowych piw sprawdzonej marki, piw, które trafiają w mój gust, niż zdawać się na ślepy los i potem żałować. Trzymam kciuki za kolejne świetne piwa Piwnego Podziemia!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy