Kingpin w Białej Małpie
11:16Niewiele browarów jest w stanie sprawić, że praktycznie zaraz po robocie wsiadam w autobus i jadę do Katowic. Nie żebym miał daleko, to raptem 30 minut autobusem. Trzy kolejne spędzone na hulajnodze i jestem w Białej Małpie. Zwyczajnie w sklepach dostępnych jest tak wiele świetnych piw, że trudno mi ruszyć odwłok mając z tyłu głowy obowiązki, dzieci czy bardziej konstruktywne sposoby spędzania wolnego czasu niż spożywanie alkoholu. Zwyczajnie starość. Dla Kingpina jednak byłem w stanie przesunąć wizytę na wyczekanej od dawna Diunie z premierowego piątkowego wieczoru na sobotni poranek. Trochę dlatego, że uważam Marka Kamińskiego za jedną z najciekawszych postaci naszego kraftu, a trochę dlatego, że piwa, które przywiózł ze sobą, powstały w na tyle niewielkich ilościach, że nie znajdą się w butelkach. Mówię o Melancholii i Melodramie, kolejnych - po Pantomimie i Mascaradzie - dzikich piwach leżakowanych w beczkach. Mascaradę uważam zresztą za jedno z najlepszych, jeśli nie najlepsze piwo tego roku.
Po przybyciu do Białej Małpy byłem w szoku. Już dawno nie widziałem takich tłumów. Ogromna liczba ludzi przelewała się między ogródkiem, pięterkiem, Białą Małpą Mexico i barem. Dobrze, że stała od pewnego czasu, doświadczona ekipa jest już bardzo ogarnięta i kupowanie piwa odbywa się sprawnie.
0 komentarze