Lubrow - kolejna fala!
17:21Browar Lubrow gości na blogu w miarę regularnie i dobrze! Dzieje się w nim coraz ciekawiej. Nie ma też wcale łatwo na rynku, nie należy do grupy browarów hajpowanych, nie udziela się w grupach wzajemnej adoracji. Robi dobre piwo i stara się to robić coraz lepiej. Najwyraźniej szuka własnej drogi i miejsca na rynku. Na dodatek piwa można kupić bezpośrednio z browaru, w dobrych cenach i w sexy puszkach. Zapraszam na spotkanie z tymi siedmioma zawodnikami.
Tym razem przegląd jest stylistycznie mocno zróżnicowany. Jest tu klasyczny kellerbier, jest oldschoolowe IPA, nowofalowe leciutkie IPA, triple black IPA, owocowy weizen oraz imperialne gose i stout, oba z dodatkami.
Piwniczne było w ofercie Lubrowa chyba od zawsze (zawsze rozumiemy jako 2013 i początek browaru), więc pojawienie się go w puszcze w tym samym czasie, co cieszyńskiego Kellerskiego, to czysty przypadek, a dla mnie plus ułatwiający porównanie obu piw w stylu na co dzień niedostępnym (keller). Piwo jest zdecydowanie miękko słodowe, zbożowe, lekko podpiekane kojarzące się ze skórką chleba. Gorycz leciutka ale za to zaskakująco długa. Ogólnie przyjemna i smaczna kompozycja. Chyba piłem nieco za ciepłe, ale i tak mi smakowało. 3,2/5. No i najważniejsze - Kellerski smakował mi bardziej.
Styrian Wold/Cardinal to krok w stronę stworzenia typowego oldschoolowego podwójnego IPA. 19°, 7,8% alko i chmiele, które widzicie w nazwie (oba to odmiany słoweńskiego Styriana). Jak to piwo się udało? To zgodnie z zapowiedzią klasyczne DIPA Anno Domini 2013. Niestety chmiel moim zdniaem mało wdzięczny jeśli chodzi o solidne nachmielenie. Piwo ma niestety nudny trawiasto-kwiatowy profil. Gorzkie jak trzeba co prawda jak trzeba, ale mimo wszystko mnie takie piwa nie bawią i nawet w tej pojemności wydaje się dość ciężkie. Moja ocena: 2,8/5.
Tuned Classic Weizen zabrałem w góry na Malinowską Skałę i wypiłem zmęczony w pięknych okolicznościach przyrody. To nowofalowe podejście do niemieckiej klasyki. Pszeniczniak został wzbogacony o mango, liczi i limonkę. Muszę Wam powiedzieć, że w górskim upale jest to prawdziwie złota kompozycja. Szczególnie fajnie zagrało liczi z limonką wprowadzając soczystą, wytrawną i lekko cierpką nutę. Bardzo mi to piwo podeszło i zniknęło ekspresowo. Nie tylko spełniło swoje zadanie, ale też bardzo nam smakowało. Moja ocena: 3.8/5. Ta puszeczka idealnie sprawdza się w górach, bo nie waży za dużo.
Berries Jellies Coconut Vanilla to pastry idealne, pozbawione aromatów i różnica wali po kubkach smakowych. To w założeniu imperialne gose (22° Blg i 6,9%, w tym laktoza) z dodatkiem malin, czarnej porzeczki, wanilii i kokosu. Brzmi słodko? Tylko brzmi. Jest zupełnie kwaśne, laktoza zdaje się dodawać jedynie pełni. Wanilia i kokos nie są sztuczne jak w popularnych wytworach żenujących browarów, ale delikatne i przyjemnie zarysowane. Tak się robi kwaśne, ciekawe piwo, kompozycja jest bardzo udana. Choć to zupełnie nie moja bajka, to wychlałem z radością. Moja ocena: 3,7/5.
W ciemno strzelam, że tym piwem był zachwycony Docent, miłośnik piw lekkich, a dobrze nachmielonych. Hop Feast .SEVEN Citra Incognito Galaxy to lekkie IPA (10° i 3,2% alko). Jest ultralekkie i zwiewne, przy tym intensywnie pachnące i bardzo gorzkie przy tym ballingu. Cytrusy, grejpfrut, nieco ziół. Czad. Moja ocena: 3,5/5.
I'm not Pastry Hazelnut Cocoa to kolejne piwo w tej serii. Grzeczne i miłe. Z jednej strony klasyczne, dość mocno palone, zbożowe, gładkie i mocno wytrawne. Z drugiej fajnie grają tu naturalne dodatki - orzechy laskowe i kakaowiec. To piwo pokazuje jakim fałszerstwem są aromaty, tu nuty orzechowe są subtelne, a piwo jest zdecydowanie bardziej kakaowe. Całkiem spoko. Moja ocena: 3,4/5.
Hop Feast .THREE piłem po raz kolejni i kolejny raz jest intensywne i charakterne. Wcześniej pisałem o tym triple black IPA. "Co za sztos. Potężny aromat chmielu. Kokos, cytrus, iglak. Do tego czekolada i paloność. Gorzkie, wytrawne i mega dobrze schowane alko. Pyszne". Mogę się tylko podpisać pod tym opisem raz jeszcze i życzyć sobie więcej takich piw. Moja ocena: 4,4/5.
Pomimo jednego piwa, które ewidentnie mi nie smakowało, Browar Lubrow kolejny raz pozostawia po sobie świetne wrażenie. Choć nie miałem rozbuchanych oczekiwań, to piwa piwa nie dość, że mi smakowały, to jeszcze znalazł się wśród nich jeden sztosik. Dzięki Dominik! Oby tak dalej!
0 komentarze