Portery Suplement IX
16:00Ubiegły rok był trudny. Może to i słabe rozpoczęcie pierwszego tekstu w 2023, ale taki jest fakt i tym samym chciałbym zamknąć swoje marudzenia, absolutnie nie zapominając o kłopotach, tylko nie epatować nimi. Wspominam o tym dlatego, że w przeglądzie pojawia się kilka piw, które pamiętam dobrze nie tylko z uwagi na walory smakowe, ale także poprzez okoliczności spożycia. Kolejny suplement Wielkiego przeglądu porterów jest ciekawy, bo nowe portery są ciekawe. Dobijam w nim do 300 opisanych porterów. Jeden taki suplement powinien pojawiać się na kwartał, ale to bardzo czasochłonny temat. Ostatnie zakupy pokazały także, że jest również porfelochłonny. Zobaczymy, jak to będzie dalej. Z grubsza widzicie, co piłem, a po szczegóły serdecznie zapraszam dalej!
W dziewiątym suplemencie opisałem 10 imperialnych porterów bałtyckich, 8 porterów bałtyckich i po jednym imperialnym porterze i wędzonym imperialnym porterze. Miałem problem z zaklasyfikowaniem Potiona #18. Czy dodatek wędzonej śliwki - "plum smoked" - to porter wędzony, czy śliwkowy? Ostatecznie za wędzonego go nie uznaję jako takiego, to dodatek czyni go wędzonym. Aż 14 piw leżakowało w beczkach po mocnych trunkach - przegląd zdecydowanie zdominował bourbon, ukochana beczka piwowarów.
Oto Imperialny 652 m n.p.m. w wersji bourbon BA. No muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony, choć pierwszy "nos" był lekko rozczarowujący. Dopiero po czasie wychodzi beczkowa, waniliowa, bardzo ładna głębia. Co więcej kawowo-gorzkoczekoladowa podstawa jest bardzo intensywna. Nie jest przesadnie pełny, ale za to zdecydowanie wytrawny. Nie pojawia się też alkoholowość, co było kiedyś jego mankamentem. Dziś polecam! Moja ocena: 3,9/5.
Urodziny Browaru Widawa, restauracyjnego przybytku, który nieco wymyka się tej archaicznej nomenklaturze, to tradycyjnie czas specjalnie przygotowywanego imperialnego porteru bałtyckiego. Tegoroczne - 10th Anniversary - było leżakowane w beczkach po bourbonie. 10% piwo jest bardzo intensywnie czekoladowe, pralinowe, ciemno-słodowe wpadające w owoce. Beczka nie jest bardzo nachalna, ale nie sposób jej przegapić. Najbardziej lubię właśnie takie sposoby jej eksponowania, by było czuć podstawę piwa pod spodem. Smaczne piwo, świetna robota. Sto lat Widawo! Moja ocena: 4,0/5.
Portery z poznańskiej Brovarii pojawiały się już w Wielkim Przeglądzie (dwa w głównym wydaniu, jeden w Suplemencie nr 5). Oto Porter Bałtycki Barrel Aged 2021. Właściwie z końcówki roku 2020, tym razem postawiono na beczki po bourbonie Woodford Reserve. Ogarnął mi je Janek z blogu Piwna Kompania. Serdeczne dzięki! W komplecie firmowe szkło, które zdecydowanie poprawia jakość degustacji. Jak smakuje? Ano bardzo dobrze. Piwo jest dość gęste, bardzo puchate i wytrawne. Pachnie mocno waniliowo i beczkowo. Jest świeża śliwka, wiśnie, czekolada i suszone owoce w tle. Ładny ten zapach. W smaku delikatne, głównie beczka i bardzo klasyczny porter. Szlachetny alkohol nie gryzie. Złożone, degustacyjne i nieoczywiste to piwo. Takie jak powinno być! Restauracyjny porter? Daje radę! Moja ocena: 4,3/5.
Z trzech Porterów Bałtyckich 22° jaworznickiego Browaru Bury na pierwszy ogień poszedł Jamaican Rum BA. Ależ beczka robi tu genialną robotę! Piwo pachnie intensywnie wanilią i kokosem, jak w najlepszych leżakach. Tak mocno i wyraźnie, ale bez przesady i przykrycia wszystkiego swoimi akcentami. Za jamajskimi wtrętami przychodzą nuty drewniane, a pod tym czekolada, melanoidyny i słód. Piwo jest niesamowicie gładkie i przyjemnie pełne. Gdzieś w tle pojawia się szlachetny alkohol, ale jak na deklarowaną zawartość, jest to dosłownie muśnięcie. Na finiszu pojawia się średnia gorycz, a całość pozostawia świetne wrażenie! Rewelacyjny porter trafił do pierwszorzędnej beczki! Coś pięknego. Moja ocena: 4,3/5.
Znacznie gorzej jest w zwyczajowym pewniaku, którym był Woodford Bourbon. Niby pachnie bardzo mocno wanilią, ale pod nią czai się jakieś ukryte zło, kojarzące mi się początkowo z nutami kiszonymi. Co ciekawe w smaku najpierw pojawia się palność, potem kakao. Jest też wyraźny alkohol. Nutka bejcy (bardzo ulotna, ale jednak) na finiszu sprawia, że picie nie należy do wielkich przyjemności. Plus za fajne ciało i delikatną fakturę faktura. Niestety całość przeciętna minus. Moja ocena: 2,9/5.
Po wersji Laphroaig Whisky spodziewałem się rehabilitacji tej krótkiej serii. Piwo spełniło moje oczekiwania. Można powiedzieć, że torf wszystko kryje, ale nie do końca byłaby to prawda, bo piwo otwiera się w czasie picia. Torfowość jest bardzo ładna, przypomina świeżo położony asfalt, zero nut aptecznych. Pod nim kryją się czekolada, kawa i lekkie palenie. Bardzo udane piwo, pijalne pomimo charakterności. Świetnie zbalansowane nuty beczkowe, choć to trochę loteria. Moja ocena: 4,0/5.
Dwa powyższe piwa to prawdziwe białe kruki. Jak tylko je zobaczyłem, to bardzo chciałem je dopaść, ale własnym sumptem się nie udało. Pomarudziłem wystarczająco wiele, by trafić na właściwą osobę (Suseł) i oba portery otrzymałem paczką z Browaru Nieczajna. Raz jeszcze korzystam z okazji i dziękuję! Od tamtego czasu udało mi się poznać z ekipą i jest moc! Skąd niedostępność piwa? Spójrzcie na etykiety. Po lewej Porter bałtycki Wild Turkey - butelka numer 57 z 59. Po prawej Porter Bałtycki Makers's Mark - butelka 181 ze 185. Wild Turkey to niesamowicie dobry porter. Intensywna i wyrazista, ale i nieprzerysowana beczka. Dużo wanilii, a potem jeszcze więcej kokosa. Czekoladowy, kakaowy, w posmaku wytrawny. Gorzka czekolada mocno odcisnęła swoje piętno. Świetne piwo. Moja ocena: 4,3/5. Maker's Mark od razu porównuję do poprzedniego. Beczka jest tu mniej wyrazista, ale nie chcę przez to powiedzieć, że jej nie ma. Objawia się głównie wanilią, nutami drewnianymi drewno, daje jakby większą wytrawność i nieco alkoholowej ostrości. Czekolada jest tu mniejsza. To wciąż fajne piwo, w którym w tle majaczą delikatne oznaki dzikości, co zdaje się tłumaczyć dość dużą pianę. Moja ocena: 3,9/5.
Czas na trzy imperialne portery przywiezione ze zwiedzania Nowej Wytwórni w Krakowie (zapraszam - klik!). Nie ukrywam, że piwa na miejscu bardzo mi smakowały i ostrzyłem sobie ząbki na te portery. Mają te same parametry 24° Blg i 10,5% alkoholu. Podstawka to pierwsze zaskoczenie, to właściwie płynna czekolada, trochę deserowa, momentami mleczna, otwierająca się w piękny wydatny migdał i marcepan. W tle pojawiają się ciemne owoce. Bardzo dobrze to smakuje. Moja ocena: 4,0/5.
Coffee Edition pokazuje, jak bardzo dobrze połączyć porter z kawą. Kawa jest wyrazista, intensywna, pachnie i smakuje jak świeżo zmielona, wzbogaca piwo świetnie uzupełniając bazowy porter. Jest więc czekoladowo, kawowo, migdałek jest schowany (jak każdy przyzwoity migdałek), a piwo bajecznie pijalne. Moja ocena: 4,1/5.
Bourbon Barrel Aged okazał się nieco mniej ciekawy, a celowo zostawiliśmy go sobie na koniec. Beczka po bourbonie sprawiła, że piwo stało się nieco bardziej płaskie, nie dając wiele w zamian. Nutki wanilii były nieszczególnie intensywne, czekolada jakby mniej wyrazista, a i odczucie w ustach nieco mniejsze. Wciąż ok, ale tylko ok. Moja ocena: 3,7/5.
Latający Jeleń Bourbon BA z Browaru Kazimierz pojawił się już kiedyś na blogu, ale coś z nim było wtedy nie tak. Skorzystałem z okazji pięknego prezentu otrzymanego w czasie wycieczki PSPD zahaczającej o browar w Podłężu i zweryfikowałem swoją oceną (no a konkretnie to ją sfalsyfikowałem). Oto wersja 2022. Browarze Kazimierz, co to za piękne piwo! Niesamowicie intensywna beczka wypełniona kokosem i wanilią, piwo gęste, gładziutkie i bardzo mocno czekoladowe. Najlepsze jest to, że otwierając to piwo, nie wiedziałem nawet co piję, bo dostałem butelki bez żadnych oznaczeń. Bardzo miłe to zaskoczenie! Moja ocena: 4,4/5.
Port to pierwszy porter bałtycki zaproponowany przez Browar Cztery Ściany. Od razu wylądował w puszce i otrzymał etykietę w nowej stylistyce. Pięknie to wygląda na białym opakowaniu. Do estetyki tego piwo dopasowało się idealnie. Zwróćcie uwagę na tę przepiękną pianę, drobniutka i ciemna elegancko wieńczyła gęsty płyn. Piwo jest na wskroś klasyczne w dobrym tego słowa rozumieniu, pomimo ekstraktu na poziomie 24° i alkoholu - 10%. Piwo jest przede wszystkim maksymalnie puchate, kremowe, pełne. Jakby sam Black Jesus stąpał po przełyku i błogosławił smakiem. Aromat i sak to festiwal ciemnych i suszonych owoców - fig, rodzynek, śliwek, a przede wszystkim daktyli. Do tego deserowa czekolada i zbożowość. Coś cudownego! Wspaniały porter! Moja ocena: 4,6/5.
Dziki Dzik w powyższym wydaniu to limitowana edycja klasycznego porteru bałtyckiego z Browaru Pałacyk Łąkomin, a konkretnie siedmioletnie piwo z pierwszej warki. W sam raz na siódme urodziny! Przy okazji - sto lat! Piwo jest smaczne, czuć że odleżakowane, ułożone, klasycznie czekoladowe, zbożowe, ale też utlenione - z jednej strony śliwkowe, a z drugiej nieco tekturowe w odczuciu. Wciąż smaczne, ale pewnie wtedy smakował lepiej! Moja ocena: 3,7/5. A ten zasrany lak sprzątałem kilkanaście minut.
Piece od Darkness to imperialny porter bałtycki w wykonaniu Magic Road. Najbardziej byłem zaskoczony tym, że browar zdecydował się na wypuszczenie tak klasycznego piwa. Choć 26° Blg zamienione na zaledwie 10% alkoholu nie do końca kazało mi oczekiwać klasycznego porteru. Dzięki temu pozytywnie się zaskoczyłem. Wypiłem go na wieży widokowej na szczycie Radziejowej, najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego w czasie dwudniowej wyprawy wakacyjnej. Jest bardzo klasyczny w formie, słodyczy w nim niewiele, jedynie w pierwszym odczuciu i to pod postacią bogatej słodowości. Czekoladowo-zbożowy miks momentami kojarzy się z kawą inką, chlebkiem, a chwilami z kawą, jest gęsty, rozgrzewający i stanowczo za ciężki jak na upalny lipcowy dzień. Gdybym wypił jak człowiek jesienią lub zimą, to byłbym przeszczęśliwy. Bardzo fajne piwo. Moja ocena: 4,1/5.
Piece of Darkness ICE to wymrażany porter bałtycki od browaru Magic Road. Swoją premierę miał na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa 2022. Przywieźli mi go w butelce po Cisowiance Sylwia i Wojtek (czyli Zasztosowani, szukajcie ich na IG), którzy mieszkają na moim byłym osiedlu. Ma bowiem nie być dostępne poza festiwalami. Okazało się być genialnym, pysznym i pięknym porterem. 19% alkoholu kompletnie niewyczuwalne, a interpretacja jest totalnie klasyczna. Jest tu złożona słodowość ze skórką od chleba, gorzką czekoladą, kawą, tostami i karmelem. Po chwili wychodzi smak brownie z akcentami orzechów. Jest krągłe i puszyste, mięciutkie, aczkolwiek nie tak gęste, jak można by się spodziewać. To jest po prostu doskonale klasyczne piwo z przepięknie ukrytym alkoholem. Bajeczka! Dzięki Sylwio i Wojtku, a także dzięki Bartoszu za umożliwienie mi wychlania tego piwa! Moja ocena: 4,5/5.
Seadog z Brokreacji wypiłem na najbardziej smętnych wakacjach, na jakich byłem. Mimo to w zachodzącym słońcu i przy akompaniamencie dogorywającego związku smakował wybornie. Seadog to imperialny porter bałtycki leżakowany w beczkach po bourbonie, a następnie infuzowany tytoniem i bławatkiem. Brzmi dziwnie? Może i nietypowo, ale smakuje wyśmienicie. Jest przede wszystkim beczkowy - waniliowy, kokosowy, lekko drewniany, ale też pełny akcentów gorzkiej czekolady, śliwki i tytoniu. Choć w zapachu sprawia wrażenie słodkiego, to zdecydowanie skłania się ku wytrawnej stronie mocy. Bardzo fajne piwo. Moja ocena: 4,1/5.
To już jest bardzo wstydliwy backlog. Potion #18 to drugie piwo, które piłem w sobotę i pierwsze, które na IV Rybnickim Zalewie Dobrego Piwa AD 2021 (tak, tak dawno temu) skończyło się Brokreacji. To rzecz jasna porter bałtycki, ale nie taki zwyczajny, tylko imperialny, z dodatkiem śliwki wędzonej i leżakowany w beczce po bourbonie. Jest zajebisty, nawet z plas-tecu. Gęsty, gładki, podwędzany, czekoladowy i ze świetne ułożoną i zbalansowaną beczką. Wkrótce wypiję flaszkę i będzie pięknie. Piłem go raz jeszcze z butelki w górach - wydał mi się mniej śliwkowy, a bardziej beczkowy. To rzecz jasna może być kwestia temperatury. Niemniej jednak to fantastyczne piwo. Moja ocena: 4,3/5.
Grandeur z PINTA Barrel Brewing to przepiękne piwo. Prawdopodobnie najlepszy porter bez żadnych dodatków jaki piłem w ubiegłym roku. Kiedy patrzę na to zdjęcie, to przypomina mi się mój tekst o dysonansie poznawczym (klik!). Piękny dzień w Pieninach, szczyt Wysokiej, genialne piwo, ale reszta okoliczności (konkretnie osobistych) nie kojarzy mi się dziś dobrze. To był dzień graniczny. Samo piwo to potężny porter (13%) leżakowany w beczkach po bourbonie, whisky i sherry przez 14 miesięcy. Efekt jest niesamowity. Jest gęsto i słodkawo, ale to chyba wrażenie wynikające z beczek, które objawiają się wanilią, wiśnią, czekoladą. To ciekawe, bo słodycz jest w zapachu i na początku w ustach, ale posmak już taki słodki nie jest. Dużo w nim gorzkiej czekolady i ciemnej słodowości. Jest oleiste, intensywne i wyraziste. Nie przekracza jednocześnie granicy, którą łatwo przekroczyć piwom aromatyzowanym. Dla mnie jedno z dwóch najlepszych piw PBB do tej pory. Moja ocena: 4,7/5.
Immersion z PINTA Barrel Brewing wspomnianą wyżej granicę przekracza, pomimo naturalnych dodatków (naturalne aromaty nie są naturalne - nie byłbym sobą, gdyby tego nie napisał!). Piłem to piwo dwa razy (przypadek), za drugim razem na dwie osoby zamuliło tak samo jak za pierwszym. Ale po kolei. To wędzony imperialny porter (13%) leżakowany przez 14 miesięcy w beczkach po bourbonie, z dodatkiem wędzonej śliwki, cynamonu i wanilii. Na mój gust przedobrzone, ale miłośnicy słodziaków powinni być ukontentowani. Jest po prostu słodko, a dla mnie zamulająco. To piwo jest bardzo smaczne, intensywnie wędzone, mocno śliwkowe, z może nieco (dla mnie) za mocno uwypuklonym cynamonem. Trudno mi jednak, z uwagi na ogólną ulepkowatość, zrobić więcej niż kilka łyków. Nie no, dobra, wypiłem, ale - niczym klasyk polskiej sceny politycznej - się nie uśmiechałem. Moja ocena: 3,4/5.
Doczytałeś do końca? Super! Gatuluję! Daj znać, jak Ci się podobało! Jakkolwiek. Napisz, polub, udostępnij. Z czym się zgadzasz, z czym nie? Kolejny suplement jest w przygotowaniu, bo kolejnych 20 porterów już wypiłem, a przecież ciągle piję kolejne!
No i niedługo Baltic Porter Day! To już w weekend 20-22.01.2023! Do zobaczenia!
0 komentarze