Browar Ustroń
08:00Moja kolejna wizyta w Browarze (wtedy jeszcze myślałem Wrzos) Ustroń zaczęła się klarować na Silesia Beer Fest X w Katowicach. Wtedy też Sebastian Cholewa, piwowar domowy Tustela, kojarzony niegdyś z Browarem Beskidzkim, a potem przez większość z was z Browarem Zamkowym Cieszyn, przedstawił mi się jako przedstawiciel Ustronia (co mnie nie zdziwiło, Seba mieszka nieopodal browaru i od dawna mu kibicuje) i zaprosił do wizyty wręczając leżakowane w beczce portery bałtyckie. Na takie dictum mogłem odpowiedzieć tylko w jeden sposób: "Nie, alkoholu i pacierza nie odmawiam!". W ten sposób dwa tygodnie później opuszczałem festiwal filmowy Kino Na Granicy w Cieszynie i ruszałem do Ustronia.
Chodzi o to, że w browarze od kilku dobrych już lat zachodzą zmiany, które trudno było mi (i nie tylko mi) zauważyć, bo - z uwagi na dotychczasowe doświadczenia - nie traktowałem Karczmy Wrzos jako pierwszego wyboru na piwo. To delikatny kolokwializm.
Wizyta w Browarze Wrzos w 2013
Inna sprawa, że gdy chciałem zajrzeć przy okazji jakiejś wycieczki na obiad, to zawsze ale to zawsze karczma była totalnie zawalona ludźmi. Cały sezon ponoć tak wygląda. No więc Seba krótko opowiedział mi, w czym rzecz, po czym ustaliliśmy, że spotkamy się wkrótce. Tak też się stało. Browar właśnie przeszedł rebranding. Zmienił przy okazji nazwę z Wrzos na Browar Ustroń. Ta pierwsza nazwa zostanie przy Karczmie, ale browar chce być nieco bardziej rozpoznawalny i nazwa miasta ma w tym pomóc.
Karczma położona jest w samiutkim epicentrum Ustronia, tuż obok stacji kolejowej Ustroń Zdrój (to centralny punkt miasteczka, a nie stacja Ustroń, jak mógłby pomyśleć człowiek kierujący się podstawową logiką ale daleki od umiejętności posługiwania się mapami). Ze stacji dojdziecie tam w dwie minuty, pod warunkiem że będziecie szli tyłem i pijani. Karczma z browarem wystartowała w 2013 roku i nieszczególnie przyciągała jakością piwa. Nie sprawiało to jednak, że kiedykolwiek świeciła pustkami. Trudno w takiej sytuacji o zmiany. Te jednak nastąpiły samoczynnie. Nowy właściciel jest bardziej otwarty na słuchanie ludzi, którzy wiedzą, co mówią i robią, a jedną z takich osób bez wątpienia jest Seba. Karczma wygląda jak wielka karczma, zbudowana z bali, pełna drewna, elementów tradycyjnych, starych sprzętów, kącika muzealniczego. Potężne ławy i stoły wyglądają jak nie do ruszenia. Na piętrze jest nawet przyjemniej, a jeszcze bardziej urokliwe wrażenie sprawia sala VIP z wielkim witrażem. Nie jestem fanem klimatów karczemnych, ale tutaj wszystko gra.
Wchodząc głównym wejściem nie sposób przeoczyć miedzianej warzelni. Ta ma srogą historię, bo dotarła do Ustronia z Teneryfy. Tam wyjechała z likwidowanego browaru. Miedziana bryła stoi koło baru, a ludzie ponoć dziwią się, że piwo powstaje właśnie tu i za szybą. Genialne wrażenie robi tablica rozdzielcza niczym z jakiegoś zakładu przemysłowego z lat siedemdziesiątych. Cała reszta browaru (no prawie) znajduje się właśnie w pomieszczeniu za barem, które od głównej sali oddzielone jest szkłem. Przez nią zobaczymy przede wszystkim efektowną kolumnę destylacyjną na froncie.
To właśnie tam zacząłem zwiedzanie i teraz wy możecie to zobaczyć. W jednym pomieszczeniu znajduje się fermentownia - sześć tanków po ponad 20 hektolitrów, leżakownia - osiem poziomych tanków leżakowych (11 hektolitrów), świeżo kupiony blok do rozlewu butelek oraz beczki. Browar sam zalewa beczki swoimi destylatami, a potem leżakuje tam piwo. W jednej z beczek po porterze znowu leżakuje okowita, więc zapowiada się bardzo ciekawy projekcik. Będę mu szczególnie kibicował z powodu tych porterów. Jeden z tych, które dostałem jest z beczki po śliwowicy! To jeszcze nie wszystko. Kolejnych sześć tanków, po 12 hektolitrów każdy stoi na piętrze, bo tam było na nie miejsce!
Po krótkim zwiedzaniu idziemy w kilka osób do sali VIP. Nie żebym był jakoś szczególnie ważny, ale nikogo tam nie ma i można spokojnie rozmawiać. I degustować. Tam też poznaję piwowara - jest nim Adrian Sikora, bardzo dobrze znany w środowisku piwowar domowy. W sklepiku na wystawie stoi jego ważna nagroda. W 2021 roku zdobył pierwsze miejsce w kategorii porter bałtycki barrel aged na Mistrzostwach Polski Piwowarów Domowych. Szacuneczek fanów porteru. Oprócz Seby jest z nami jeszcze Wit Kozub, odpowiedzialny w browarze za destylaty. Tam też wjeżdża nielicha "deska" piw. Do wypicia na początek mam każde piwo. No może nie na początek, bo jeszcze na dole kosztowałem pierwszej ustrońskiej whisky. To single malt leżakowany w dębowej beczce. Specjalistą nie jestem ale klepało odpowiednio.
No i od razu widać, że jeśli chodzi o jakość, zmieniło się bardzo dużo. Bo może nie wszystkie piwa trafiają w moje gusta (lubię wytrawne, jeśli styl tak nakazuje), ale nie ma się do czego przyczepić poza drobnymi niestylowościami. Niemniej jednak jest o dwa nieba lepiej niż niegdyś, a słyszałem o piwach bardzo złe rzeczy. Kilka smakuje mi bardzo - Rubinowe Marcowe to bardzo przyjemny lager wiedeński, bardziej gorzki z dwóch Pilsów jest ok, Maibock pozytywnie zaskakuje podobnie jak Ciemny Koźlak, który - nie licząc porteru - pozostaje moim faworytem. Ekipa browaru mocno pracuje nad właścicielem, by urozmaicić ofertę. W chwili gdy pisałem te słowa nowe piwa już są w toku lub sprzedaży - wędzony koźlak hitem sprzedażowym z pewnością nie zostanie, ale dla mnie może być piwem pierwszego wyboru. Zupełnie inaczej sprawa się ma z piwem bezalkoholowym, które sprzedaje się ponoć szybciej niż politycy partii rządzącej.
Po degustacji kończymy zwiedzanie na posiedzeniu tuż obok sklepiku. Ten jest niebagatelny i byłem nim potężnie zaskoczony. Jest zrobiony z rozmachem. Dostępne są wszystkie piwa Browaru Ustroń, które już po rebrandingu prezentują się bardzo interesująco - szczególnie gdy stoją w komplecie. Są rzecz jasna destylaty w srogiej liczbie, ale też kawy z okolicznych palarni (w tym mojej ulubionej Tommy Cafe ze Skoczowa), herbaty, szkła i inne pamiątki. Wygląda to na bogato. Wziąłem sobie jeszcze duży porter i spróbowaliśmy Porterówki oraz Chmielówki. Mniam!
Czy ja muszę pisać coś więcej? Wszystko wskazuje na to, że browar jest już na dobrej drodze, by zostać punktem obowiązkowym każdego wyjazdu w te okolice Beskidu Śląskiego. Uprzejmie przypominam to, co pisałem poprzednim razem - browar jest czynny od 9:00. Kiedy byłem tam ostatnio o 9:03 nie byłem pierwszym klientem. Niedługo zresztą zajrzę po raz kolejny.
Ja tam wróciłem dość szybko, o czym mogliście przeczytać tu:
0 komentarze