Dziś zabieram Was na Śląsk, Górny Śląsk. Odwiedzimy miejsce, które kojarzy się z piwem każdemu, nawet osobom nie interesującym się nim w ogóle. Tychy. Nie zwiedzamy jednak Tyskich Browarów Książęcych, choć muszę wspomnieć, że to pierwszy browar, w jakim byłem w swoim życiu. Nie tak dawno temu odwiedziłem jeden z najmłodszych polskich browarów (wtedy nim był na pewno!), a na pewno najmłodszy śląski. Przed wami Browar Wilkowyje. 

Tychy to 130-tysięczne miasto między Katowicami i Pszczyną. To powinno wystarczyć, a jeśli ktoś nie wie, gdzie to, to powinien przestać czytać o piwie i zacząć przeglądać podręczniki do geografii. Tym bardziej, że miasto jest świetnie skomunikowane i trudno jest odbywać podróż np. w Beskidy bez przejeżdżania przez Tychy - czy to samochodem, czy to pociągiem. Co ciekawego jest w Tychach? Poza dużym browarem, którego częścią jest także muzeum, niewątpliwą atrakcją są trolejbusy a drugą "atrakcją" jest układ urbanistyczny będący wcieleniem ideałów socrealistycznych. W 1951 ruszyła budowa "Osiedla A" (Anna).

Osiedle „A” jest wręcz wzorowym odzwierciedleniem ideałów socrealizmu. W architekturze i detalach architektonicznych częste są odwołania historyczne (zwłaszcza do renesansu) w postaci arkad czy attyk. Liczne są rzeźby, płaskorzeźby i sgraffita, a wejścia do domów zdobią plakiety z wizerunkami zwierząt. Jednak najsłynniejszą rzeźbą jest (ustawiona od strony dawnej ulicy Lenina, a obecnie Andersa) kamienna figura robotnicy, z kielnią w jednej ręce i makietą domu w drugiej*.

Kolejne osiedla nazywane od imion na kolejne litery alfabetu wyróżniają się tym, że nazwy ulic na nich także zaczynają się od jednej, tej samej litery. Zdrowo to posrane. Jednakowoż Tychy z miasteczka ok 20 tys. urosły do blisko 200 tys. w 1991 roku, gdy liczba mieszkańców drastycznie spadła (odłączyły się Kobiór, Bieruń itd). 

My jednak nie poruszamy się w obrębie centrum i osiedli. Jedziemy w stronę Mikołowa na północne peryferie do dzielnicy Wilkowyje. Czujny czytelnik już wie, że nazwa wzięła się stąd, a nie od filmowego Rancho. Jedziemy nie byle czym, bo założyciel browaru i jego piwowar w jednym, Krystian Gładczak, przyjeżdża po mnie swoim Chevroletem Camaro z zamontowanym w bagażniku wyszynkiem piwa. Taką atrakcję zawsze można zamówić na swoją imprezę! Browar Wilkowyje mieści się w strefie przemysłowej. Za nim już łąka, lasy i nieodległe Katowice. To jeden z wielu podobnie wyglądających parterowych budynków, niczym nie wyróżniający się w tej przestrzeni.

Browarek to prawdziwy mikrus. To de facto trzy pomieszczenia, z których jedno to mikro magazyn/chłodnia (w nieodległej przyszłości powstanie tu równie mikro wyszynk piwa). W pierwszym umieszczona jest warzelnia o wybiciu 150 litrów. W drugim są tanki fermentacyjno-leżakowe. Dokładnie cztery, z czego każdy pomieści dwie warki piwa. No ale też browar jest przygotowany na nieco więcej. This is kraft!

Właściwie zobaczyliście już cały browar! Nie wiem, jak to się stało, że nie zrobiłem fotki na zewnątrz, ale Krystian i tak nie miał jeszcze czasu, by wizualnie ogarnąć temat. Większość rzeczy robi bowiem sam. Browar Wilkowyje nie jest nowy sensu largo. Od 2021 działał już jako marka kontraktowa pod nazwą Wilk na Bani, czyli tak jak browar domowy Krystiana. Właśnie otwarcie własnego browaru stało się okazją do dużego rebrandingu. Co jeszcze ciekawego? Dla mnie najbardziej to, że Krystian jest nielichym podróżnikiem. Trudno nadążyć za jego peregrynacjami, więc tym bardziej jest mi blisko do niego i jego browaru. Zresztą jedno z pierwszych piw - stout, a właściwie dodatki do niego - są inspirowane podróżą do Izraela

Trzymam mocno kciuki, by wszystko grało, a browar rozwijał się adekwatnie do marzeń i planów! Do zobaczenia Krystianie!

* https://www.slaskie.travel/poi/15882/uklad-urbanistyczny-socrealistycznego-centrum-tych