Miejski Browar Bieruń

09:00

Pewnego pięknego piątkowego popołudnia po pracy pojechałem poznawać piwne pejzaże. Niezbyt długa podróż zawiodła mnie na granicę Województwa Śląskiego i Małopolskiego, do Bierunia. Bieruń nie kojarzy mi się ze zbyt wieloma rzeczami, ale dwie są bardzo ważne. Stamtąd pochodzi ekipa Browaru Hajer, a także mieszka tam piękny Pan Dawid (pozdro!), którego na rozmaitych festiwalach można było spotkać za kranami Brokreacji. Końcem 2023 roku swoje warzenie rozpoczął tam nowy browar. I do niego dziś was zapraszam - oto Miejski Browar Bieruń.

Bieruń to tak naprawdę rzut beretem od Jaworzna, gdzie pracuję i jeszcze nie tak dawno temu mieszkałem. Niespełna trzydzieści minut w dość sporym ruchu i stanąłem przed browarem i przez wizją obiadu. Obecnie w Bieruniu mieszka blisko 20 tysięcy ludzi i choć miasteczko ma historię sięgającą XIII wieku, to jego bardziej intensywny rozwój wiąże się z przemysłem (Kopalnia Piast i fabryka samochodów w Tychach). Co ciekawe przez blisko 20 lat w XX wieku Bieruń był dzielnicą Tychów. Jednym z najznamienitszych zabytków jest sanktuarium Św. Walentego, drewniana świątynia z XVII wieku. To właśnie naprzeciwko niej parkuję auto, bo właśnie w tym miejscu powstała Restauracja i Pub Stylowa z browarem w środku.

Powstanie browaru przywraca piwowarstwo do Bierunia po wielu latach. Co ciekawe w XIX wieku browar mieścił się w tym samym miejscu. Budynek powstał częściowo wtedy. Dziś jest odrestaurowany na modłę nijako-termomodernizacyjną. Tylko kamienno-drewniana konstrukcja podłużnego tarasu przykuwa uwagę. Ogólnie jest jeszcze dość surowo. Wnętrze to nieco bardziej skomplikowana historia. Trwają w nim różne prace, ale dzieli się na kilka części. Jeszcze nie uruchomiona (przynajmniej wtedy) część hotelowa na piętrach, mini bar, stosunkowo niewielka część restauracyjna i dwie duże sale "balowe", bo to miejsce w którym odbywają się spore imprezy. Całość utrzymana w prawie szpitalnej świeżutkiej bieli polanej zimnym światłem. Wnętrza sprawiają mało przytulne wrażenie, ale ogólnie przyczepić się do czego nie ma, poza brakiem jakiegoś charakteru. Jedynym interesującym elementem są portale nad drzwiami, na których umieszczono mityczne bestie. 

Zdecydowanie bardziej klimatycznym miejscem, które otwiera się późniejszym popołudniem, jest umiejscowiony w podziemiu pub. Udało mi się tam zleźć, bo zaprowadził nas przesympatyczny kelner. To miejsce jakby stworzone do weekendowych imprez, z lożami, sceną i miejscem do zabawy. Tu także znajduje się browar w skali mikro. Błyszcząca stalowa konstrukcja ma pojemność 500 litrów. W procesie produkcji piwa potrzebne są jeszcze tanki. W browarze jest dokładnie jeden - ma 10 hektolitrów. To też wyjaśnia tajemnicę, czemu w browarze jest dostępne tylko jedno piwo. O jego jakoś byłem raczej spokojny od kiedy dowiedziałem się, kto to piwo będzie warzył. Karol Kościelniak ma bowiem wiele lat doświadczeń - pracował w Browarze Miejskim w Bielsku Białej, Majerze w Gliwicach, nowym Redenie w Chorzowie czy gliwickiej Miedzianej.

Zanim wjechał obiad, przyszło piwo. Jasne, bardziej pils niż lager, pachnące świeżo i przyjemnie, z miłą pełnią. Swoją nieklarownością i miękkim sznytem kojarzy się nieco z kellerem, a to dobre skojarzenie. Jest ok. Ani szału, ani gańby. W sumie bardzo chciałem dopić je do końca, ale... Sami rozumiecie, Hania jeszcze nie prowadzi auta. Za to placki po węgiersku palce lizać i mówię to jako wielki fan tegoż jadła. Kelner zadbał też o Haneczkę, przyniósł jej kredki i kartki i razem wymyśliliśmy fajne dzieło. W ramach trudów Małej Podróżniczki zabrałem ją potem na czekoladę do picia, ale to już było w Sosnowcu.

Mam spory niedosyt po mojej wizycie w Stylowej. Plusem jest obsługa i jedzenie, minusem ogólny wystrój (mam nadzieję, że z czasem nieco się wzbogaci), dla samego piwa nie warto się fatygować. Nie ukrywam, że gdybym miał bliżej, to czasem bym zajrzał. Dla lokalsów bardzo fajna sprawa.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy