Browar Pod Gruszą

16:00

Mój pierwszy raz na Pogórzu Kaczawskim zaowocował prawdziwą bombą. Odwiedziłem browar, o którym nie wiedziało wiele osób, nawet z bliskiego mi kręgu ludzi dość mocno interesujących się tematem piwa. Mówię o Browarze Pod Gruszą. Mieści się w Starej Kraśnicy, malutkiej wsi nad rzeką Kaczawą. Miejsce jest niesamowite i bardzo mi miło, że mogę je wam przybliżyć! Zapraszam dalej, zobaczycie, jak tam jest fajnie!

Stara Kraśnica przez praktycznie całą swoją historię nazywała się Alt Schönau. Dopiero w 1945 roku została włączona do Polski i zmieniono jej nazwę. Mieszka w niej około sześćset osób. Może się pochwalić ruinami zamku z XVI wieku. Podjechałem zobaczyć, jak się prezentują, ale szczerze nie ma o czym mówić, no może poza rozmiarem. No ruina. Sama okolica jest jednak przepięknej urody. To styk Pogórza Kaczawskiego i Gór Kaczawskich, Krainy Wygasłych Wulkanów. Od pierwszego spaceru po okolicy Świerzawy, dnia następnego po wizycie w browarze, zakochałem się w tych pejzażach. Z pewnością będę wracał!


Do Browaru Pod Gruszą jadę umówiony z właścicielem, choć rozmawiałem przez telefon z jego żoną. Logistyka zmusiła mnie do zameldowania się w miejscu noclegu, do którego jeszcze wrócę, bo warto, najpóźniej do godziny 18:00. Wymyśliłem sobie to tak, że najpierw skoczę do Doliny BoBRU i akurat wrócę na 20:00 do Starej Kraśnicy, bo taka godzina odpowiadała właścicielom, a ze mną jak z dzieckiem. W lutym o tej godzinie jest już ciemno, więc na zdjęcia podjechałem też nazajutrz, gdy pięknie świeciło słońce. Póki co jednak jest wieczór.


W takich okolicach, gdy jest ciemno, zawsze przypominają mi się opowiadania H.P. Lovecrafta. Znane sobie zakątki Providence opisywał, jakby całe życie popadał w obłęd właśnie w Górach Kaczawskich. Podjeżdżam do pięknie odnowionego, choć pogrążonego w mroku XIX wiecznego folwarku. O jego uroku przekonuję się w pełni w świetle dnia. To trzy budynki. Jeden przerobiony został na Gościniec Pod Gruszą, największy właśnie na browar, a w najmniejszym mieści się sala na imprezy zamknięte i konferencje. Ślicznie odrestaurowane, odnowione robią bardzo przyjemne wrażenie wciśnięte między drogę, rzekę i pagóry. Nazwa wzięła się od stuletniej gruszy rosnącej na terenie folwarku.


Na miejscu czeka na mnie Jacek Kramarz, który wspólnie z żoną Joanną i córką Julią prowadzą gościniec i browar. Rodzina Kramarzy mieszkała w domu od zakończenia wojny do lat 80. ubiegłego wieku, potem budynki niszczały, aż pod koniec pierwszej dekady XXI wieku rodzina podjęła decyzję o renowacji i zaadaptowaniu budynku. Gościniec działa od 2016 roku, a browar od 2022. Miejsce jest fantastyczne! Co ciekawe to właśnie Julia jest piwowarką, którą pasją do warzenia piwa zaraził dziadek. W 2021 roku ukończyła studia piwowarskie, by zająć się tym w Starej Kraśnicy. Pracą dyplomową było piwo gruszkowe Ale Gruszka!, które obecnie jest w ofercie browaru.
 

Browarek, choć mieści się w wielkim budynku, jest malutki. Składa się na niego 500 litrowa warzelnia i pięć nieco większych tanków. Rzemiosło. Browar dysponuje też drugą, testową warzelenką. Większa część to sala degustacyjna przystosowana do organizacji spotkać przy dobrym piwie. Pan Jacek jest przesympatyczny, poświęcił mi (i nie tylko mi, bo jeszcze jeden gość się napatoczył przejazdem) dużo czasu i poczęstował wszystkim, co miał, opowiadając o tym z pasją. To było bardzo miłe spotkanie.

 
Obiecałem sobie, że następnym razem zanocuję w Gościńcu, aby w pełni doświadczyć atmosfery tego miejsca. Przez chwilę żałowałem, że od razu nie podjąłem takiej decyzji, ale wylądowałem w innym cudownym miejscu, zresztą z polecania właścicieli. Ja tam z pewnością wrócę i wam też to polecam! Dzięki za piękną gościnę!
 
Muszę też wspomnieć o tym noclegu. Było to w Młynie Wielisław w Sędziszowej, hotelu zlokalizowanym w starym młynie wodnym. Mega klimatyczne, niesamowicie piękne miejsce! Tuż przy Kaczawie i górze Wielisławce. W jej masywie znajdują się Organy Wielisławskie, odsłonięta formacja skalna, którą koniecznie trzeba zobaczyć. Spacer wokół i przez górę (kiedyś na jej szczycie znajdowała się restauracja, są jej ruiny) owocuje niesamowitymi widokami na Góry Kaczawskie a także m.in. Karkonosze. Coś wspaniałego! 
 

Na nocleg musiałem stawić się o określonej godzinie, bo zamykała się restauracja i goście zostawali sami (tzn. ktoś tam był oprócz mnie, ale nikogo nie spotkałem), dostałem klucz, piwo (zainteresowałem się Rochem) czekało na ladzie i miałem pozwolenie na wzięcie sobie szkła z regału. Doceniam poziom zaufania.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy