Pivovar Kolčavka

16:00

Wiem, że to często jest zaskoczeniem dla bardzo wielu ludzi, ale fakt jest taki, że w Pradze, w obrębie granic miasta, jest blisko 70 browarów! Siedemdziesiąt! To oznacza, że można tam spędzić pełny urlop, sukcesywnie odwiedzać kolejne i nie tylko się nie nudzić, ale też nie ma konieczności żadnego odwiedzać dwukrotnie. Poprzednim razem zobaczyliście rzemieślniczy browar Sibeeria (klik!). Dziś pozostajemy w dziewiątej dzielnicy, ale Vysočany zmieniamy na Libeň. Dámy a pánové, Pivovar Kolčavka.

 

Libeň znajduje się nieco bliżej centrum, jeden przystanek metra za Palmovką. Jeżeli jedziecie tym środkiem transportu, to najlepiej wysiąść na Českomoravskiej. Jeśli tramwajem to wybierzcie Balabenkę lub Divadlo Gong, browar jest właściwie w połowie drogi między nimi, to kilka kroków. To taka typowa mieszkalna dzielnica, dużo tu dość wysokich, prostych kamienic a'la lata 60, sporo bloków, które dobrze znamy z krajobrazu polskich miast. Gdy tylko schodzę z głównej arterii, którą poruszają się tramwaje, robi się bardzo spokojnie.

Restauracja z browarem znajduje się w podwórku, które powstało prawdopodobnie wraz z nadbudowaniem lub dobudowaniem jednego z budynków i jest otoczone takimi kilkupiętrowymi kamienicami. Jeśli nawet nie zauważycie przejścia na podwórko, obok którego wiszą kasetony Restauracji Beseder i samego browaru, to raczej nie przegapicie browarnego muralu z przedstawionym procesem powstawania piwa. To praktycznie naprzeciwko tej bramy. Podwórko jest ciekawe. Nowoczesna restauracja, trochę zieleni i ściana budynku wyglądająca jakby powstała w Minecrafcie. Do lokalu można wejść przez część, w której umieszczono browar lub przez otwarty na oścież taras.

Restauracja składa się z dwóch części. Warto tu zauważyć, że browar nie znajdował się w niej od początku. Kolčavka powstała w 2014 roku, ale dopiero w 2021 przeniosła się na ul. Lihovarską, do Restauracji Beseder. W piątkowe wczesne popołudnie usiąść można tylko w większej części restauracyjnej. Jest bardzo przestronna, urządzona nowocześnie, nieco na loftową modłę, zielona. Połączenie minimalizmu, ciekawego designu i elegancji. Szczególnie spodobały mi się efektowne niby-przemysłowe lampy dające ciepłe światło. Większe i mniejsze stoły ustawione są wzdłuż wnętrza, a przy oknach jest kilka mniejszych, na kształt małych loży. Cała jedna ściana pokryta jest starymi fotografiami Pragi. Można się poczuć dobrze.

Druga cześć ma bardziej brewpubowy, jest tam drugi bar i tam też znajdziecie lodówki z butelkami i puszkami, które wcale nie są taką rzadkością w Pradze. Tuż przed tą częścią mieści się warzelnia, po której uwija się sladek. Trudno coś więcej powiedzieć o niej, bo krzesła poukładane są na stołach a światło przygaszone. Wygląda sympatycznie. Tu ustawione są tanki, w których fermentuje i leżakuje piwo. 

Restauracja łączy w sobie kuchnię śródziemnomorską, traktującą basen Morza Śródziemnego bardzo dosłownie, i klasyczną czeską. Jest dzienne menu za 179 koron, więc bardzo przyzwoicie. Jako że to nie była jaszcze pora karmienia Tomasza, zdecydowałem się na nakladanego harmelina. Podany został ciekawie i był bardzo smaczny. Piwa wypiłem dwa mając w pamięci, że chcę jeszcze odwiedzić kilka browarów. Gdyby nie to, wypiłbym więcej, bowiem oba były smakowite. Dwunastka wyrazista, gorzka, słodowa, bardzo smaczna. Jeszcze lepsza okazała się Jedenastka, znacznie bardziej zwiewna, ciut mniej gorzka, dająca bogatsze wrażenia, turbopijalna. Poza tym dostępna jest Cyklisticka 8°, Ale 13°, IPA, stout Mrtvý kostelník i kwas jeżynowy 8°.

To jedno z tych miejsc, które bardzo mi się podobało. Wielkim plusem jest to, że nie jest nastawione na turystów, więc obsługa jest bardzo miła w naturalny sposób a i ceny przednie. Dwa piwa i marynowany ser za 40 złotych. Dojazd też jest bardzo przyjemny. Ja z pewnością wrócę spróbować innych piw i wam polecam to samo!

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy