Browar Mariental

09:59

Wczesnowiosenny wypad do Karpacza nie mógł obyć się bez małego skoku w bok do Szklarskiej Poręby, w której nie byłem mniej więcej tak samo dawno jak w Karpaczu, a może i dłużej. Nazajutrz po byczeniu się w parku wodnym i po całodniowym zwiedzaniu muzeów z kulminacyjnym muzeum klocków LEGO w Karpaczu, zabrałem córkę na małą wycieczkę, by wieczorem zdążyć na obiecane zabiegi w SPA. Tym samym obiad zjedliśmy właśnie w Szklarskiej, jak się okazało w dzielnicy Marysin, co jest dość istotne.


Istotne dlatego, że niejednokrotnie widząc nazwę browaru, zachodziłem w głowę, skąd wzięła się jego nazwa. Oświecenie przyszło w browarze. Jego ściany ozdobione są starymi fotografiami i mapami. Między wejściem i warzelnią powieszono starą mapę Schreiberhau (czyli Szklarskiej Poręby) z 1913 roku. Na prawym brzegu rzeki Kamiennej leży dzielnica opisana jako właśnie Mariental, dziś Marysin. Nazwa ta wzięła się od imienia pierwszej osadniczki - Marii Pluch, która wraz z innymi Braćmi Czeskimi, późniejszymi protestantami, uciekała przed prześladowaniami religijnymi w Czechach. Dziś Marysin to dzielnica willowa pełna pensjonatów i knajp.

 
Położona u stóp Szrenicy Szklarska Poręba jest dziś miejscowością uzdrowiskową i turystyczną, ale pierwotnie była osadą górniczą, później także rozwinęło się tam hutnictwo. Dopiero XIX przyniósł zmiany. Dziś to także ośrodek ważny narciarski. Restauracja u Hochoła, gdzie mieści się Browar Mariental położona jest nieopodal przecinającej Szklarską drogi krajowej nr 3 oraz przystanku PKS. Budynek browaru wznosi się, a właściwie wychyla ponad potok Kamieńczyk, którego wody spływają ze Szrenicy i nieopodal wpadają do rzeki Kamiennej. Tarasy wystające nad wartki nurt sprawiają bardzo miłe wrażenie, szkoda że to nie było lato, by się na nich pobujać.

Jak wspomniałem budynek wygląda bardzo ładnie. Jest elegancko odnowiony i zaadaptowany. Wcześniej była to prawdopodobnie kuźnia, ale to oczywiście strzał w ciemno. Wskazuje na to wielkie palenisko stojące w głębi restauracji. W ogóle wnętrze stylizowane jest na lokal z innej epoki. Kamienna podłoga, masywne drewniane belki, cegła ciężkie meble. Nie do końca to mój klimat, nieco zbyt ponury, ale może się podobać. Do tego dochodzi nieco miedzi i mosiądzu w wykończeniu - to chyba te abstrakcyjne pretensjonalne rzeźby psuły mi klimat. Stylizowane na górnicze, wiszące z sufitu lampy za to bardzo fajne. O mapie na ścianie już wspominałem. Niestety wyżej wleźć się nie dało, podobnie jak do piwnicy.

Warzelnia jest wyeksponowana, można się jej dobrze przyjrzeć, bo schody na górę okrążają ją. Reszta browaru była niedostępna dla postronnego Tomasza, a pytał on, czy może zerknąć. Bardzo szanuję wyeksponowanie nagród z KPR. Na ścianie i w menu. Piwa są bardzo fajnie opisane w czterech językach, to dobry pomysł. Mają też swoje nazwy - koźlak to Wysoki Kamień, a nie po prostu Koźlak. Na smak to nie wpływa, ale lubię to.

 
Przyjechaliśmy na obiad, więc czas jeść. Kto ma dzieci, ten wie, że wybieranie posiłku dla sześciolatki jest skomplikowanym procesem, a i tak najczęściej kończy się na kurczaczkach z frytkami. Chyba że - jak kilka miesięcy później na Mazurach - w panierce przyjdzie ryba i choć "JA NIE LUBIĘ RYB!", to jest pyszna. Ja też raczej jestem monotematyczny - jak widzę placki ziemniaczane z gulaszem, to je zamawiam. Te U Hochoła były przepyszne. Dobrze pulchny, mięsisty, tarty na grubo, mocno przypieczony, tak jak lubię i ze świetnym mięskiem. Do tego rzecz jasna deska degustacyjna.
 

Na desce znajduje się sześć piw. Pils Orle (złoto w KPR w 2021) bardzo dobry, zrobiony bardziej po niemiecku, wytrawny i po zdecydowanie goryczkowej stronie mocy. Potem dwa piwa przedstawione jako pszeniczne - pierwsze było witbierem, to Szrenickie - fajny, rześki, cytrusowy, kolendrowy, dobrze zbalansowany. Weizen (chyba bez nazwy własnej) bardziej bananowy, ale też kwaskowo cytrynowe. Marcowe nieco za słodkie i za mało gorzkie, niby taki bardziej oktoberfest, ale wciąż za słodkie i dla mnie mniej pijalne (nie na litry). Wspomniany koźlak Wysoki Kamień mi nie smakował. Dość jasny, pełny, w zapachu i smaku trochę jak niedofermentowane, lekko truskawkowe, kompletnie bez koźlakowego sznytu. Najlepsze okazało się APA - rześka, gorzka, pachnąca i smakująca polskimi chmielami (to kolejny strzał w ciemno), które tu pasują. Klasowe APA. Ogólnie jest zaskakująco dobrze. Zaskakująco bo pomimo mijających lat wciąż bywam uprzedzony do "restauracyjnych" browarów, gdzie piwo ma rolę trzeciorzędną. W Marientalu wydaje się być istotne. Na wynoks zabrałem porter bałtycki Chybotek i ze świeżej perspektywy, bo piłem już jesienią, okazał się być pyszny.

Cóż więcej mogę dodać? Ja sobie nie wyobrażam, by ludzie interesujący się piwem i lubiący dobre, nie zajrzeli do Restauracji u Hochoła i Browaru Mariental. To dobrze położone, mające swój klimat i świetnie karmiące miejsce. Ja w sumie nie mogę się doczekać powrotu tam.

Zobacz także

0 komentarze

Obserwatorzy